Szanuj scenarzystę swego – o strajku WGA słów kilka

-

Kiedy znajdujemy jakiś serial bądź film, często po jego obejrzeniu narzekamy na fabułę. Czasem historia jest po prostu słaba, innym razem mamy wrażenie, że twórcy mogli zrobić coś lepszego, gdyby słuchali fanów, albo odnieśli się materiału źródłowego. Co jednak się stanie, gdy scenarzyści będą mieli dość? 

W swoim życiu widziałem wiele seriali, w jakich jakość odcinków zdawała się maleć wraz z rozwojem sezonu czy też zwiększeniem jego ogólnej długości, gdy seria rozplanowana była na pięć serii, a finalnie skończyła na piętnastu. Idealny przykład: Supernatural, który na szczęście został już dawno zakończony, bo aż strach pomyśleć, jak produkcja by wyglądała, gdyby została dotknięta przez strajk. 

Strajk? O czym ty mówisz?! 

We wtorek, tysiące hollywoodzkich scenarzystów rozeszło się po ulicach Los Angeles. Są podbudowani najwyższym poparciem w historii Writers Guild of America (WGA), a w zeszłym miesiącu 98 procent głosujących członków związku wyraziło zgodę na strajk.

Wszystko zaczęło się tak naprawdę po tym, jak liderzy WGA osiągnęli impas w negocjacjach z Alliance of Motion Picture and Television Producers. Jest to stowarzyszenie handlowe reprezentujące ponad 350 studiów, sieci i streamerów, w tym takie jednostki jak: Netflixa, Disneya i Amazona.

Strajk scenarzystów nie jest nowym zjawiskiem i po raz trzeci wrócił na „hollywoodzkie salony”. Cofnijmy się najpierw do 19560 roku, gdzie problemem było głównie zagadnienie stabilności pracy w tym zawodzie oraz kwestia tantiem związanych z dystrybucją produkcji seriali za granicą. Potem nastąpiła powtórka, w 1980 roku, tym razem rzecz  dotyczyła sprawy większych udziałów w zyskach płynących z rozwoju dystrybucji na nośnikach VHS, a później DVD.

Spokój, strach i grosza daj! 

Przed jakimi problemami stoją dzisiaj scenarzyści? 

Ponownie powrócił problem wynagrodzeń. Kiedy showrunner podpisze lukratywny kontrakt z Netflixem, może również liczyć na stałe zatrudnienie oraz wielomilionowy zarobek. Niestety, to raczej tyczy się większych nazwisk w branży, bo ciągle wielu mniej znanych twórców pracuje za minimalną stawkę.

Idąc dalej, nie wyeliminowano kwestii braku stabilności zatrudnienia, które wygląda niczym umowa zlecenie, lecz bez perspektyw na dłuższe zakotwiczenie przy danym projekcie. 

Wielu też wyraża swoje zaniepokojenie rozwojem technologii w postaci sztucznej inteligencji, już teraz pokazującej, że potrafi tworzyć dobre (lecz dalej nieidealne) teksty, a to, przy jej gwałtownym rozwoju, stanowi nie lada wyzwanie dla przyszłych twórców, zmuszonych by konkurować z takim rozwiązaniem. Zwłaszcza że AI może być tańszym rozwiązaniem dla korporacji niż trzymanie kilkudziesięciu lub i więcej ludzi trudniących się tworzeniem skryptów.  

Jak ten strajk już dziś wpływa na nadchodzące filmy? 

Niestety, lista produkcji (seriali oraz filmów) zdaje się rosnąć z dnia na dzień. Wśród tytułów, nad którymi wstrzymano prace, są Big Mouth, Daredevil Born again, Saturday Night Live czy nowy Blade od Marvela. Oczywiście to tylko niektóre zawieszone projekty, a z racji faktu, iż nie zapowiada się na szybkie zakończenie strajku, lista ta będzie rozszerzana. I szczerze, nie mamy co się protestującym dziwić. 

Fani jednoczą się niczym Avengers! 

Kiedy to znajdujemy wreszcie coś, co da się oglądać, poświęcamy na to godziny, zżywamy się z postaciami, a ich losy stają się wręcz integralną częścią nas samych. A potem nadchodzi nielubiany przez nas moment – okazuje się, iż nie będzie następnego sezonu. Koszmarne uczucie, prawda? 

W strachu przed skasowaniem ich ulubionych produkcji, fani uprawiają swoisty binge watching w nadziei nakręcenia cyferek w statystykach, a to, w najlepszym wypadku, wybłaga u korporacyjnych bogów zostawienie nam chociaż tego jednego, ulubionego cukierka. Czy da to jakiś skutek? Nie wiadomo, ale musicie przyznać, że to ciekawy sposób na próbę systematycznego kasowania (często świetnych) produkcji. 

Scenarzysta też twórca! 

Rozumiem scenarzystów i ich postulaty czy motywacje. Każdy chce pracować przy tym, co kocha i sprawia mu zarówno przyjemność, jak i pozwala rozwijać się zawodowo. I niezmiernie cieszę się, że trwający obecnie strajk popiera coraz więcej artystów z różnych branż.

Na pewno da się znaleźć rozwiązanie poprawiające stan obecnego scenopisarstwa, stabilność zatrudnienia i kwestię większych zarobków. Problem mam jednak z zagadnieniem sztucznej inteligencji, bo choć rozwija się ona w zastraszającym tempie, chwilowo nadaje się raczej do poszukiwania konkretnych informacji w procesie reaserchu niż tworzenia wartościowych scenariuszy. Obecnie nie stanowi konkurencji dla piszących, głównie z uwagi na jakość jej tekstów – na ten moment są bardzo sztuczne i brakuje im tego „pierwiastka” ludzkiego, kreatywności. 

W głębi serca wierzę, że zaistniała sytuacja przyniesie zmiany na lepsze, co przełoży się na więcej świetnych produkcji i rozrywkę na najwyższym poziomie, z jakiej osoby pracujące przy jej realizacji będą po prostu dumne.. Jednocześnie też wierzę, że komuś, gdzieś tam, komórki w Excelu będą świecić się na zielono.

Karol Riebandt
Karol Riebandthttp://improbite.pl/
Gość, do którego dzwoni Rick, gdy Morty ma wolne. Maruda i gracz, ale nie pogardzi też dobrym komiksem i książką.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu