Saga rodu Targaryenów. „Ród Smoka” – recenzja serialu, sezon 1

-

W tym tygodniu pierwszy sezon Rodu Smoka, prequelu Gry o Tron, wieloletniego hitu HBO, dobrnął do finału. Czas więc na podsumowanie wrażeń, jakie towarzyszyły mi w czasie oglądania nowej produkcji bazującej na twórczości George’a R.R. Martina. 

Ród Smoka można podzielić na dwie części: pierwszą, gdy w czołowe postaci wciela się młoda obsada i drugą, po sporym, bowiem dziesięcioletnim, przeskoku czasowym. 

Trudy dorastania

Bycie nastolatkiem nie jest łatwe – burza hormonów, budząca się w nas seksualność i wszelkie inne zmiany zachodzące w naszym organizmie i psychice, generujące niekiedy atypowe zachowania. To ciężki czas w rzeczywistym XXI wieku, jednak o ile jest on cięższy, będąc córką wysoko postawionego rodu szlacheckiego czy wręcz króla w świecie o wyjątkowej brutalności i realiach zbliżonych do średniowiecznych? Gdy młode panny z dobrych i wpływowych domów mają jedynie wartość polityczną, a ich zadaniem jest przysłużyć się rodzinie poprzez zaślubiny z innym istotnym oraz wpływowym rodem i wydanie męskiego potomka? Wszelkie okazy własnego zdania lub ambicji wykraczających poza kobiecą rolę nie są mile widziane. W świecie wykreowanym przez Martina tego typu zachowania nie przystoją szlachetnie urodzonym damom. 

Życie Rhaenyry Targaryen, pierworodnej króla Siedmiu Królestw, Viserysa I, winno być usłane różami. Rozpieszczana od najmłodszych lat, nie tylko przyszła na świat jako  księżniczka, ale również smoczym jeźdźcem, a w dodatku, co na dworze nie bywa sytuacją częstą, posiada oddaną przyjaciółkę, Alicent Hightower. Jednak cierniem w sercu zarówno samej dziewczyny, jak i jej ojca jest fakt, że urodziła się dziewczyną właśnie. Na domiar złego: niepokorną i wyjątkowo śmiałą jak na swój wiek. 

ród smoka
Kadr z serialu Ród Smoka (2022) / HBO

Jeśli zaś chodzi o wspomnianą Alicent Hightower, ta zdaje się być przeciwieństwem córki króla. Piękna, skromna i pokorna dziewczyna, posiadająca nie tylko umiejętności, jakie powinny mieć zaznajomione z kulturą panny, ale również znająca historię Siedmiu Królestw, oraz dodatkowo będąca córką namiestnika, Otto Hightowera. Ambicja mężczyzny nie zna żadnych granic, a potomek żeński jest, w jego mniemaniu, jedynie pionkiem, którym może rozegrać swoją grę o władzę. 

Losy tych dwóch młodych kobiet splatają się coraz ciaśniej, a to, jak łatwo się domyślić, po czasie tarć i zaciskanych pięści, powoduje zerwanie nici przyjaźni, jaka je łączy, pozostawiając jedynie niechęć, rywalizację i walkę o poparcie Viserysa I. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi sukcesja o tron i kompromitujące jedną z nich plotki.

Początkowe pięć odcinków to nieoficjalnie pierwsza część sezonu rozpoczynającego opowieść o rozłamie w rodzie Targaryenów, doprowadzającym do wojny domowej Siedmiu Królestw, zwanym Tańcem Smoków. Adaptowana książka George’a  R.R. Martina Ogień i krew, opowiada o tym krwawym i bratobójczym konflikcie, której wydarzenia mają miejsce około dwustu lat przed tymi znanymi nam z serialu Gra o Tron, bazującego na serii tego samego pisarza – Pieśni Lodu i Ognia. Przedstawiają one Rheanyrę i Alicent jako trzynasto-czternastolatki, ledwie wchodzące w wiek kobiecości, jednak już zmuszone, by martwić się o to, komu zostaną oddane jako żony. Od dzieciństwa zapoznawane są ze swoimi obowiązkami wobec rodzin i tym, jak ważna jest pozycja na dworze.

ród smoka
Kadr z serialu Ród Smoka (2022) / HBO

Wcielają się w nie Milly Alcoc (Rhenyra) i Emily Carey (Alicent). I trzeba przyznać, że te młode aktorki rewelacyjnie poradziły sobie z niełatwym zadaniem, jakim niezaprzeczalnie była ich praca na planie Rodu Smoka, polegającym między innymi na, w przypadku dziewiętnastoletniej Carey, scenach łóżkowych z dużo starszymi aktorami. Obie aktorki nie tylko wcieliły się w swoje postaci z widocznym zaangażowaniem i niezaprzeczalnym talentem, ale również wyczuwalną chemią między odgrywanymi przez nie Rhanyrą i Alicent – do tego stopnia, iż niektórzy widzowie dopatrywali się w ich wspólnych scenach sugestii, że łącząca je więź to coś więcej niż przyjaźń. Jednak ani twórcy, ani aktorki tego nie potwierdzają, a podczas wywiadów wręcz nie kryli oni swego zadziwienia z tego powodu. 

Swoją drogą, myślę, że tego rodzaju przyciąganie nie zawsze związane jest z zakochaniem. Często pojawia się przy rywalizacji, wrogości czy właśnie przyjaźni i to wyszło naturalnie oraz pięknie  na planie Rodu Smoka. Ta przysłowiowa chemia zresztą dostrzegalna była również między innymi aktorami, chociażby w przypadku Alcoc i Matta Smitha, wcielającego się w rolę stryja księżniczki o bardzo adekwatnym imieniu Daemon. I tutaj, oglądając, nie ma się żadnych wątpliwości co do tego, jakiej relacji dotyczy napięcie między nimi. Aż żałowałam, że nadejdzie ta chwila, gdy Milly Alcoc zostanie zastąpiona na planie przez Emmę D’Arcy. 

Okrutna dojrzałość

Jednak dzień ten nadszedł. Szósty odcinek Rodu Smoka przyniósł zmiany. Emma D’Arcy i Olivia Cook weszły w role Rheanyry i Alicent. I choć księżniczka w wydaniu Milly Alcoc skradła me serce, niepewność wobec D’Arcy okazała się nieuzasadniona, to doskonała odtwórczyni dojrzalszej i (zazwyczaj) mniej pochopnej w swych działaniach księżniczki. Natomiast  Olivia Cook jako pewniejsza siebie, a wręcz dumna i zawzięcie walcząca o pozycję swych dzieci Alicent, przerosła moje oczekiwania. To, co zasługuje na docenienie, to fakt, że aktorki nie tylko zostały zaangażowane w projekt z powodu swych niekwestionowanych talentów, ale również widocznego podobieństwa do młodszych wersji księżniczki i jej przyjaciółki z lat nastoletniości. 

ród smoka
Kadr z serialu Ród Smoka (2022) / HBO

Jednak reorganizacja w obsadzie dotyczyła też innych ról, między innymi rodzeństwa Velaryonów, i w przypadku tej zamiany w szczególności chciałabym zwrócić uwagę na aktora wcielającego się w starszego Laenora. John MacMilan, choć gości w serialu krótko, zdecydowanie dodał postaci dziedzica rodu charakteru za pomocą zadziornego uśmiechu, niewymuszenie luzackiej postawy i ruchów, przy jednoczesnym spojrzeniu zdradzającym chęć ucieczki od obecnego życia. Radość mieszająca się z psychicznym zmęczeniem, wynikającym z konieczności wiecznego skrywania swej prawdziwej natury. To wszystko sprawia, że serialowy Laenor w wydaniu MacMilana to postać wielowymiarowa.

O tym, że wspomniany wcześniej Matt Smith jest rewelacyjnym aktorem pisać, chyba, nie trzeba. Znany z ról Doktora (Doctor Who), księcia-małżonka Filipa (The Crown) i wielu innych, już nie raz udowodnił swój talent. Również teraz dał pokaz posiadanych umiejętności jako skrajnie wręcz rozchwiany brat króla. Oddanie wszystkich, często sprzecznych emocji, jakie nim targają, nie było pewnie łatwe, jednak aktor wykonał to zadanie w sposób niezwykle realistyczny. 

Podobnie Paddy Considine wykreował swoją postać, ukazując kunszt swej profesji. Jego Viserys I, król ogarnięty obsesją na punkcie spłodzenia męskiego potomka, cierpiący z powodu strat, które przez to poniósł oraz koszmarnej i nieuleczalnej przypadłości, kochający swą córkę, ale również znający prawa, jakimi rządzi się ich świat, ewoluuje na ekranie. Widać to nie tylko w zachowaniu i podejmowanych decyzjach, ale w postawie ciała, tonie głosu i spojrzeniu, które przekazują więcej niż słowa. Duże znaczenie w jego roli ma również charakteryzacja, ukazująca postępującą i zżerającą króla chorobę.

Ród smoka
Kadr z serialu Ród Smoka (2022) / HBO

I choć generalnie gra aktorska w produkcji HBO Max jest na wysokim poziomie, chciałabym jeszcze wyróżnić Eve Best. Przyznam bez bicia, nie widziałam wielu produkcji z nią, jednak w Rodzie Smoka jej kreacja Niedoszłej Królowej, księżniczki Rhaenys sprawia, że za każdym razem, gdy pojawia się na ekranie, nie można oderwać od niej wzroku. 

Dobra obsada to nie wszystko

Niewątpliwie zespół odpowiedzialny za castingi wykonał kawał dobrej roboty. Każdy aktor i aktorka zostali idealnie wręcz dobrani do swoich ról, dzięki czemu podczas seansu  odnosi się wrażenie, że na ekranie nie widzimy na ten przykład Olivii Cook, a żywcem wyciągniętą z książki  Alicent. 

Na pochwałę jednak zasługują również inne ekipy, zaangażowanie w produkcję. Podobnie jak to było w przypadku Gry o Tron, zachwycają dopracowane pod każdym względem kostiumy, w których zadbano o najdrobniejsze szczegóły: od kolorów i wzorów na kreacjach nawiązujących do poszczególnych rodów, z jakich wywodzą się noszące je postacie, po sprzączki w kształcie smoków w strojach Daemona i Rhaenyry oraz charakteryzację, zwłaszcza tę dotyczącą Viserysa I i trawiącej go zarazy. A scenografia zachwyca jeszcze bardziej swoimi detalami, odniesieniami do książkowego pierwowzoru oraz wcześniejszego serialu. Warto wspomnieć, że część jej elementów stworzona została przez polskiego artystę-rzemieślnika Michała Siedleckiego. 

ród smoka
Kadr z serialu Ród Smoka (2022) / HBO

Miłym akcentem dla fanów Gry o Tron jest dobrze znany motyw przewodni, pojawiający się również w Rodzie Smoka, oraz animacja intro, nawiązująca do tej z wcześniejszego serialu z uniwersum Pieśni Lodu i Ognia. A smoki? Oczywiście, są i smoki. W Grze o Tron można było podziwiać trzy smoki Daenerys w każdym stadium ich rozwoju, od jajka, przez malutkie skrzydlate jaszczurki, po olbrzymie bestie. W Rodzie Smoka twórcy obiecują ukazać ich aż siedemnaście! Jednak w pierwszym sezonie na ekranie pojawia się ich tylko (a może raczej aż) dziewięć. W tym jeden z największych w historii Martina, olbrzymia smoczyca Vhagar. Efekty specjalne, którymi wzbogacona została produkcja, są na najwyższym poziomie, a latające i ziejące ogniem gigantyczne gady wyglądają zaskakująco realistycznie. 

Tańczące Smoki

Znacząca większość widzów była, co tu wiele pisać, niezadowolona z zakończenia Gry o Tron i wieść o tym, że powstanie kolejny serial w tym uniwersum zaniepokoił co poniektórych. Jednak wszelkie niepewności i obawy odnośnie Rodu Smoka można bez namysłu wyrzucić do śmieci, zasiąść do seansu i cieszyć się tym niezwykłym widowiskiem, zrealizowanym z drobiazgowością i artyzmem, pełnym dworskich intryg, politycznych rozgrywek i ekscytującej akcji. I choć niektóre sceny mogą budzić kontrowersje z racji swojej tematyki i intensywności, to jednak należy pamiętać, iż stworzony przez G.R.R. Martina świat inspirowany jest średniowieczną Europą, w której życie było brutalne, porody – krwawe i nierzadko kończące się śmiercią dziecka, matki czy nawet obojga, a małżeństwa często zawierano pomiędzy młodymi, zazwyczaj nastoletnimi dziewczynami a dużo starszymi od nich mężczyznami i aby być uznane, musiały zostać skonsumowane. Nie dbano wówczas o zdanie panny młodej, jej bolączki, niezadowolenie i smutki. Pod pięknem barwnych sukni i rycerskich lśniących zbroi, w zamkniętych komnatach majestatycznych zamków życie, choćby i księżniczek, nie bywało bajką. A już z pewnością nie jest nią w książkach Martina. 

Twórcy Rodu Smoka zadbali nie tylko o idealny dobór obsady, specjalistów od efektów specjalnych, rewelacyjną scenografię, kostiumy i charakteryzację, ale też o to, by oddać te bezlitosne realia w sposób niebudzący wątpliwości co do uroków życia w stworzonym przez pisarza świecie. 

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

„Ród Smoka” to adaptacja książki „Ogień i krew” autorstwa George’a R.R. Martina, zrealizowana pod sztandarem HBO Max z dbałością o detale, zachwycającą scenografią, kostiumami i grą aktorską oraz smokami. Opowiada historię wojny domowej i rozłamu w rodzie Targaryenów, które miały miejsca dwieście lat przed wydarzeniami z „Gry o Tron”.
Paulina Komorowska-Przybysz
Paulina Komorowska-Przybysz
Mól książkowy, marzący o wydaniu własnej książki, zapalony gracz konsolowy i planszówkowy o zapędach artystycznych i zamiłowaniu do rękodzieła. Wychowana na Gwiezdnych Wojnach, Obcym i książkach Stephena Kinga. Trochę roztrzepana, często zbyt szczera i nieustannie ciekawa świata.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Ród Smoka” to adaptacja książki „Ogień i krew” autorstwa George’a R.R. Martina, zrealizowana pod sztandarem HBO Max z dbałością o detale, zachwycającą scenografią, kostiumami i grą aktorską oraz smokami. Opowiada historię wojny domowej i rozłamu w rodzie Targaryenów, które miały miejsca dwieście lat przed wydarzeniami z „Gry o Tron”. Saga rodu Targaryenów. „Ród Smoka” – recenzja serialu, sezon 1