Renesans, ale jednak w postapo. „Sztejer. Początek” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Sztejer. Początek, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy wydawnictwu Warbook.

Vincent Sztejer zabija dla srebra. Ludzi, potwory, zombie, nie robi mu to większej różnicy. Mieliście okazję poznać go już w paru utworach Roberta Forysia. Dzisiaj jednak możecie dowiedzieć się, gdzie zaczęła się opowieść o tym najemniku. Kim tak naprawdę jest mistrz miecza?

Trudno o jednoznaczną ocenę

Sztejer. Początek to niesamowicie nierówna książka. Naprawdę, mam spore problemy z ustaleniem jednej oceny, która należy się temu utworowi. Mój nastrój podczas czytania wahał się bowiem od wniebowziętego zachwytu aż po nieubłaganą irytację tym, jak autor niszczy całą zbudowaną do tej pory powagę. Przez sporą część powieści dostajemy naprawdę solidną dawkę postapokaliptycznego fantasy, bardzo mocno inspirowanego dawną historią Europy. Z czasem jednak świat zmienia się całkowicie, a na wierzch wychodzą mrugnięcia okiem autora w kierunku czytelnika. Jest ich jednak zbyt dużo i są zbyt mocne. Do tego przejdziemy później. O czym tak naprawdę jest Sztejer, Początek?

Przygody najemnika w niegościnnym świecie

Tytułowy Vincent Sztejer jest najemnikiem, który za odpowiednią opłatą posunie się niemal do wszystkiego. Przemierza Europę, wykonując przeróżne zlecenia dla wszystkich stron konfliktu między poszczególnymi mocarstwami. Jeśli zaś chodzi o sam kontynent, nie przypomina on tego, który znamy. Jak się bowiem okazuje, jest to świat po wybuchu apokalipsy. Tutaj jednak ogromny plus dla autora, który stworzył niepowtarzalną mieszankę historii i science-fiction. Zatem mimo upadku naszej cywilizacji, spotkamy tu Hellenów i Imperium Osmańskie, odwiedzimy Spartę, Bośnię, a sam Sztejer zaś pochodzi ze słynnego Torunium. Bardzo ciekawy pomysł, wprowadzający nieco chaosu, ale dobrze przez pisarza wyegzekwowany.

Kontrolowany chaos

Przejdźmy do największej zalety książki. Dzieje się tu mnóstwo. Nie będziecie w stanie przeczytać nawet kilku stron bez nagłego wybuchu walki lub innych, arcyciekawych zdarzeń. Gdy jesteśmy już przy starciach zbrojnych, trzeba przyznać, iż Rafał Foryś opisuje je po mistrzowsku. Czytelnik może się poczuć, jakby był w samym środku wydarzeń, a ostrza mieczy niemal muskały go po ramieniu. Oczywiście, każdy kij ma dwa końce, a natłok wydarzeń wprowadza do narracji także nieco chaosu. Tutaj też wychodzi brak rozdziałów, na który zdecydował się autor, a który nie pomaga w odbiorze. Czytelnik może czuć się zagubiony. Po pewnym czasie, spędzonym z lekturą, da się jednak do takiego sposobu prowadzenia fabuły przyzwyczaić, a gnająca naprzód akcja nie pozwala się oderwać od książki.

Satyra kontratakuje

Mniej więcej do połowy lektury byłem niesamowicie w nią wciągnięty i poważnie obawiałem się o zdrowie i życie głównego bohatera. Wtedy jednak nastąpił przełom, który nieco ostudził mój zapał. Rafał Foryś jakby postanowił nagle zaszaleć. Do tej pory wtrącenia i nawiązania do legend oraz znanych opowieści były bowiem trafne, aż autor postanowił jednak pójść na całość. Przykładowo: jeden z bohaterów proponuje użycie świętego granatu ręcznego z Antiochii. Super – umiejętne nawiązanie do Monty Pythona. Tylko dlaczego w samym środku naprawdę poważnego starcia z wampirami? Podobnie pojawiają się odniesienia do Romana Polańskiego, a nawet… Kubusia Puchatka! Gdyby tego było mało, autor równie chętnie odwołuje się do twórczości Blanki Lipińskiej, wspomina słynnego wojownika Dolpha Lundgrena, a na koniec stwierdza, że Kopernik był kobietą. Żarty żartami, jednak książka jakby nagle całkowicie zmieniła konwencję.

Mimo wszystko, warto

Szejtera. Początek przeczytałem błyskawicznie, co samo w sobie świadczy na jej korzyść. Wartka akcja i niemalże brak rozdziałów sprawiają, że od fabuły nie da się oderwać. Pokazany tu świat jest intrygujący i inny od wszystkiego, co poznałem do tej pory. Do połowy książki byłem zachwycony, potem jednak coś się lekko zepsuło. Pierwsza część dość poważna, a mimo fantazji mieliśmy wrażenie, że opisywane wydarzenia dzieją się „na serio”. Potem zaś autor zaczął nagle wtrącać nawiązania do tekstów kultury, takich jak Kubuś Puchatek czy nawet 365 dni. Wtrącenia te są zabawne, jednak całkowicie odebrały fabule powagi, przez co nie mogłem już odpowiednio przejmować się opisywanymi zagrożeniami. Mimo to, świetnie spędziłem czas z lekturą.

sztejer

 

Tytuł: Sztejer. Początek

Autor: Robert Foryś

Liczba stron: 368

Wydawnictwo: Warbook

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Powieść w świecie nieco historycznym, nieco postapo. Akcja gna na łeb na szyję, nie będziecie się nudzić.
Piotr Tomczuk
Piotr Tomczuk
Futbolista amerykański, jeździec, bokser i podróżnik na część etatu. W wolnych chwilach czyta wszystko, co wpadnie mu w ręce, nadrabia klasyki światowego kina i spędza godziny na próbach poznania najlepszych historii, które stworzyła kultura popularna. Miłośnik wszystkiego, co amerykańskie - znany też jako the Polish Cowboy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Powieść w świecie nieco historycznym, nieco postapo. Akcja gna na łeb na szyję, nie będziecie się nudzić.Renesans, ale jednak w postapo. „Sztejer. Początek” – recenzja książki