Psychopatyczną grę czas znów rozpocząć! „You” – recenzja serialu, sezon 4

-

Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Serial You pojawił się na Netflixie, a ja przebierałam nogami z niecierpliwością, bo nie mogłam doczekać się seansu pierwszego sezonu. Produkcja przyciągnęła mnie jednym – „chorym” wręcz pomysłem na fabułę. Dodatkowo każdy z odcinków kończył się w taki sposób, że musiałam obejrzeć chociaż kawałek kolejnego, a że przedłużało się to czasem nawet o następny, to już nie jest moja wina.

You ma to do siebie, że pojedyncze sezony zaskakują czymś innym. Dlatego też, rozemocjonowana, czekałam na czwarty z nich, bo odczuwałam ciekawość na temat tego, co twórcy zdołają jeszcze wymyślić dla swych bohaterów. Wówczas oczekiwania względem serialu były u mnie naprawdę wysokie. Niestety, po pierwszych odcinkach mój entuzjazm opadł – i to znacznie. Miałam wręcz wrażenie, że nowe epizody wymyślił ktoś zupełnie inny, ponieważ historia nie była ciekawa, ani spójna. Ta opinia utrzymała się u mnie do drugiego obrazu włącznie, bo potem twórcy postanowili zrzucić na mnie kilka bomb…

On wrócił…

Joe Goldberg powrócił w nowym wcieleni, jako Jonathan Moore. Jest on uniwersyteckim nauczycielem, próbującym zaszczepić w młodych ludziach miłość do literatury. Pod tym względem na prowadzenie zdecydowanie wychodzi Nadia, młodziutka studentka, w której żyłach płynie trochę krwi detektywa. Bohaterka coraz bardziej angażuje się w znajomość z Jonathanem, dowiaduje się wielu informacji na jego temat, aż w końcu odkrywa coś, co może kompletnie odmienić jej codzienność. 

Mężczyzna za to, po raz kolejny, stara się ułożyć swoje życie. Pragnie zrozumienia i wzajemnej miłości, ale nie potrafi znaleźć odpowiedniej kobiety. Pewnego dnia, gdy na swej drodze spotyka śliczną i tajemniczą Kate, jego serce zaczyna bić mocniej. Czy jednak będzie potrafił stworzyć z taką kobietą normalny związek? Czy zdoła wyjawić swojej wybrance najmroczniejsze sekrety, tylko po to, aby być z nią w stu procentach szczerym? Cała sytuacja zaostrza się i nabiera innego smaku, kiedy Kate wprowadza Jonathana w środowisko swoich znajomych. A to okazuje się być mocno specyficzne… 

Pierwsze wrażenia z seansu

Czekałam na czwarty sezon You z wypiekami na twarzy. A kiedy w końcu nadszedł, okazało się, że twórcom udało się totalnie zepsuć jego początek. Pierwszy odcinek był dla mnie zaskoczeniem, ale niestety, w negatywnym znaczeniu tego słowa. Nic w nim nie trzymało się sztywnych ram, które widz miał okazję poznać w poprzednich sezonach. Z każdą upływającą minutą seansu, moje oczy robiły się coraz większe ze zdumienia, jak można zniszczyć potencjał czegoś dobrego i w sumie już wypracowanego. A potem nadszedł drugi odcinek i było to samo. Chciałam porzucić oglądanie dalszych epizodów, ale nie potrafiłam rozstać się z Jonathanem, więc uparcie brnęłam dalej. I okazało się, że dobrze zrobiłam. 

you
Kadr z serialu You / Netflix

Od trzeciego odcinka powraca dawny klimat You. Mam tu na myśli ciągłą niepewność wydarzeń, zdumienie tym, co wyprawia Jonathan i jak to wszystko ponownie uchodzi mu na sucho, oraz podziwianie gry aktorskiej. Ten serial może zachwycać, może też odrzucać. Z pewnością nie jest dla każdego widza, szczególnie że twórcy nie boją się dodawać co jakiś czas scen krwawych i wręcz szokujących.  

Wraz z nadejściem finału, muszę przyznać, że po raz kolejny byłam zaskoczona, jak główny bohater potrafi wszystko wyjaśnić i odkręcić tak, żeby sam jawił się jako nieskazitelny, a jego czyny motywowane są poświęceniem dla swojej partnerki.

Zaskakujący aktorzy

O Pennym Badgleyu wypowiadałam się już wielokrotnie, ale raz jeszcze muszę to przyznać: wciąż uważam, że jest on fenomenalnym aktorem i świetnie odegrał rolę Joego/Jonathana. W tym sezonie widzowie zobaczą także ponownie Tati Gabrielle, wcielającą się w postać Marianne, czyli kobiety, na punkcie której główny bohater miał obsesję. Jednak na tym nie koniec. Twórcy postanowili dać szansę zupełnie nowym twarzom. I tak, na pierwszy plan wysforowała się Charlotte Ritchie, która odegrała rolę Kate. W serialu pojawia się ona dość szybko i od razu zaczyna interesować się Jonathanem, chociaż z początku nie chce tego pokazać. Zachwyciła mnie ona swoją charyzmą, prezencją i sposobem bycia. Kolejną aktorką, podbijającą moje serce, okazała się być Amy-Leigh Hickman, odgrywająca rolę Nadii. Jest to młodziutka dziewczyna, która wpada na Jonathana całkiem przypadkiem, bowiem staje się on jej nauczycielem na studiach. Dziewczyna szybko pokazuje pazurki (chociażby podczas dyskusji z pewnym chłopakiem na zajęciach), a na późniejszych etapach serialu, do głosu dochodzi także jej detektywistyczna natura. Dosłownie z prędkością światła dociera do niepokojących informacji na temat Jonathana, tylko pytanie, co z tym zrobi? Przyznam szczerze, że sposoby jej postępowania niekiedy mnie denerwowały i nie potrafiłam ich do końca pojąć, ale w ostatecznym rozrachunku bardzo polubiłam tę postać. 

you
Kadr z serialu You / Netflix

Nie sposób też przejść zupełnie obojętnie obok Eda Speleersa, który wcielił się w postać tajemniczego Rhysa. Moim zdaniem zagrał on fenomenalnie. Niekiedy samą mimiką sprawiał, że aż przechodziły mnie ciarki. Przyznam szczerze, że jego rola raczej należała do jednych z trudniejszych, a jednak aktor potrafił przekazać widzowi najważniejsze informacje na temat swojej postaci (niekiedy naprawdę zdumiewające!). 

Na koniec chciałabym jeszcze wspomnieć o Tilly Keeper, która zagrała Lady Phoebe. Dawno nie widziałam na szklanym ekranie tak irytującej postaci. Wiecznie się do wszystkich uśmiechała, mówiła tylko to, co ludzie ją otaczający chcieli usłyszeć, a gdy ktoś sugerował, że jej facet nie pozostaje z nią do końca szczery, zbywała tę informację machnięciem dłoni i uparcie szła za swoim wybrankiem. Nawet przez moment nie zastanowiła się nad tym, że może w tych wypowiedziach zupełnie czasem obcych dla niej ludzi, jest ziarnko prawdy. 

Czy warto obejrzeć?

Zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie znajdę się w mniejszości, ale uważam, że sezon czwarty serialu You jest wciąż dobrą kontynuacją przygód Joego/Jonathana. Pomijając fakt, iż pierwsze dwa odcinki mogą zniechęcić do dalszego oglądania nowych pomysłów głównego bohatera, sama końcówka wszystko wynagradza. Jestem jednak zdania, że na tym sezonie cała historia powinna się już ostatecznie zakończyć, bowiem przeciąganie fabuły i pokazywanie Jonathana w jak najgorszym świetle zaoowocuje gorszym odbiorem całości. Warto też wspomnieć, że ten sezon jest utrzymany w nieco innym klimacie niż poprzednie, co jednak moim zdaniem, wcale mu nie umniejsza, a wręcz przeciwnie, dodaje jeszcze większej oryginalności i bardziej przyciąga przed telewizor. 

you
Kadr z serialu You / Netflix
Podsumowanie

Czwarty sezon You to wciąż umiejętnie poprowadzona historia pewnego szczęściarza, który nosi obecnie imię Jonathan. Chociaż pierwsze odcinki bardzo mnie rozczarowały, to jednak całość odbieram bardzo pozytywnie. 

Jest to opowieść o szukaniu miłości za wszelką cenę, podejmując przy tym kroki nie w pełni rozumiane przez społeczeństwo, delikatnie rzecz ujmując. To również opowieść o walce o wszystko, na czym nam zależy w życiu. Jestem bardzo zadowolona, że miałam możliwość obejrzenia tego sezonu i przyznam, że już czekam na finałowy.

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Czwarty sezon popularnej serii „You” mógłby być wręcz idealny. No właśnie. Byłoby tak, gdyby pierwsze odcinki znacznie nie odbiegały od poprzednich i nie sprawiały wrażenia, że stworzył je zupełnie ktoś inny. Za to moja ocena leci nieco w dół.
Paulina Korek
Paulina Korekhttp://zaczytanapanna.blogspot.com
Bez pamięci oddała się czytaniu książek. Zadowoli ją dosłownie każdy gatunek, byle tylko treść była wciągająca. Nie oznacza to wcale, że nie ma swoich ulubionych gatunków. Należą do nich: kryminały, thrillery, romanse, erotyki, horrory. Po skandynawskich autorów sięga już w ciemno. Oprócz literatury jej pasjami są także filmy, zwierzęta, podróże oraz odwiedzanie wszelkich wydarzeń z tym związanych. W przyszłości chciałaby napisać własną książkę.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Czwarty sezon popularnej serii „You” mógłby być wręcz idealny. No właśnie. Byłoby tak, gdyby pierwsze odcinki znacznie nie odbiegały od poprzednich i nie sprawiały wrażenia, że stworzył je zupełnie ktoś inny. Za to moja ocena leci nieco w dół. Psychopatyczną grę czas znów rozpocząć! „You” – recenzja serialu, sezon 4