Nie bój się! „Strange the Dreamer. Marzyciel” – recenzja książki

-

Marzenia? Ma je każdy z nas. Są jednocześnie ucieczką od smutnej i szarej rzeczywistości, przejawem nadziei na lepszą przyszłość oraz sposobem na zachowanie zdrowych zmysłów w świecie, który często nie spełnia naszych oczekiwań. Jedni uważają je za stratę czasu, inni zaś są zdania, że wiara czyni cuda. O marzeniach można mówić wiele, warto jednak zastanowić się nad niezwykle ważnym pytaniem – co byście zrobili, gdyby jedno z waszych największych pragnień… spełniło się komuś innemu? Z odpowiedzią na nie musiał zmierzyć się bohater powieści Marzyciel.
To marzenie wybiera marzącego!

Lazlo Strange nie miał łatwego życia. Osierocony w czasie wojny, najpierw znalazł schronienie wśród mnichów, a potem – na skutek szczęśliwego zbiegu okoliczności – w Wielkiej Bibliotece w Zosmie. Od czasów dzieciństwa ma jedno marzenie: chce odnaleźć miasto Szloch, miejsce, które stało się jego obsesją od momentu, w którym poczuł, że umyka mu jego nazwa. Zupełnie jakby ktoś wymazał ją z pamięci chłopca przy użyciu… magii.

Jako dorosły mężczyzna, Lazlo wszystkie wolne chwile poświęca badaniom każdego strzępka wiedzy mogącego przybliżyć go chociaż o krok do spełnienia marzenia: odkrycia tajemnicy Niewidocznego Miasta, wszystkich jego sekretów, poznania mieszkańców. Pewnego dnia okazuje się, że realizacja jego pragnienia jest na wyciągnięcie ręki – do Wielkiej Biblioteki przybywa delegacja Szlochu, szukająca pomocy przy rozwiązaniu pewnego problemu, a pragnienie Strange’a może spełnić się… komuś innemu.

Na szczęście nasz bohater należy do tych gotowych walczyć o wypełnienie własnych pragnień, zostaje zatem członkiem ekspedycji badawczej i wyrusza w podróż ku nieznanemu. Zmierza ku miastu Szloch, ku spełnieniu marzenia, które może okazać się o wiele bardziej niesamowite, niż mógł to sobie wyobrazić. A jeśli coś zaskakuje Lazla, to bądźcie pewni, że wprawi w oszołomienie również was.

Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń1

Przyznaję, że moje zainteresowanie powieścią Laini Taylor stanowiło efekt absolutnie fenomenalnego wydania – śliczna, niebieska okładka, ozdobiona lśniącym, złotym wzorem ćmy przykuła uwagę o wiele skuteczniej niż nazwisko autorki. Tym bardziej, że wcześniej nie miałam okazji zapoznać się z twórczością amerykanki, co może być efektem tego, że od jakiegoś czasu żyję pod kamieniem. Okazuje się jednak, że cudowna szata graficzna, w którą Wydawnictwo SQN oblekło tę powieść, zadziałała na mnie jak magnes na opiłki żelaza. I wiecie co? Nie żałuję! Okazało się, że wnętrze jest równie zjawiskowe i urokliwe.

To historia o spełnianiu marzeń, a nie o biernym czekaniu aż same się ziszczą; o zemście, trawiącej duszę niczym trucizna; o nienawiści, napędzającej błędne koło uprzedzeń; o wybaczeniu, kojącym serce; o miłości gotowej na wiele. O ludzkich uczuciach… i o ludziach, nawet jeśli niektórzy z nich mają niebieską skórę i ubierają się w szaty po zmarłych bóstwach. W świecie wykreowanym przez Laini nic nie jest jednoznacznie dobre lub złe, nie zabraknie odcieni szarości (czasem wpadających w błękit), nie ustrzeżemy się moralnych dylematów. To realia, w których bohater jednych dla drugich stanowi uosobienie najgorszych koszmarów – zbrodniarza, mającym krew niewinnych na rękach.

Kto nie marzy, ten nie żyje!

Laini Taylor w Marzycielu stworzyła bohaterów z krwi i kości, mających swoje wady, zalety oraz marzenia. Nade wszystką mają jednak własną historię, każda z postaci niesie – często ciężki – bagaż doświadczeń, które ukształtowały ją, są jej siłą napędową i pozwalają zrozumieć podjęte przez nią decyzje. Nie znajdziecie tu bohaterów płaskich, kartonowych i pozbawionych charakteru, każda osoba wnosi coś do powieści – czy są to mądrości, mające skłonić Lazla do niewychylania się, czy właśnie te zachęcające go do działania i wzięcia życie we własne ręce. Niemal nic nie bierze się tutaj z powietrza, a większość wyborów jest logiczna i wynika ze zrozumiałych dla czytelnika motywów, nie brakuje też nieprzyjemnych konsekwencji działań bohaterów.

Świat wykreowany w Marzycielu jest na tyle baśniowy, że nie przeszkadzał mi szybko rozwijający się wątek uczucia między dwiema postaciami. Nie wykluczam, że dla wielu czytelników miłość mogła pojawić się zbyt prędko, rozkwitając praktycznie z niczego, sama jednak nie odczułam tego zbyt mocno. To rzeczywistość pełna ciem przynoszących sny i spełniających się marzeń, niech więc i żar pożądania będzie silny. Zwłaszcza że wątek ten również okazuje się kluczowy zarówno dla fabuły i dalszych losów pary kochanków, ale też całego Szlochu.

Marzyciel to bez wątpienia cudowna powieść, która nie tylko wciąga, ale też wzrusza. To historia o ludziach i dla ludzi, podkreślająca naszą odmienność i różnorodność, eksponująca wady, ale też uwydatniająca zalety. Nic w niej nie jest oczywiste, dobre albo złe – wszystko zależy od naszej perspektywy i doświadczeń.

Nie bój się! „Strange the Dreamer. Marzyciel” – recenzja książki

 

 

Tytuł: Marzyciel

Autor: Laini Taylor

Wydawnictwo: SQN

Liczba stron: 512

ISBN: 978-83-8129-079-1

 

 

 


Przypis: 
1 I wszystko się może zdarzyć, Anita Lipnicka

Martyna Halbiniak
Martyna Halbiniak
Lubi twierdzić, że nie wpisuje się w schematy, łamie konwencje i jest jedyna w swoim rodzaju, chociaż doskonale zdaje sobie sprawę, że tak naprawdę otacza się ludźmi o podobnych zainteresowaniach. Wyznaje zasadę, że czekolada nie pyta, ona rozumie, a sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kocha książki (chociaż zagina im rogi), kinomaniaczka i serialoholiczka, wciąż znajdująca czas na kolejne inicjatywy.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu