Miłość w czasach… Jeźdźców Apokalipsy. „Zaraza” – recenzja książki

-

Istnieje wiele teorii mówiących o końcu świata. Rozbrzmieją trąby, nastaną trzy dni mroku, pojawią się błyskawice, wody zaleją cały świat… Jedni wierzą w religijne zakończenie naszej egzystencji, inni upatrują zagrożenia z innej strony – to my sami zgotujemy sobie marny los. Globalne ocieplenia, zabijanie zagrożonych gatunków, zaśmiecanie globu – niektórzy uważają, że apokalipsa już się rozpoczęła, a za kilkadziesiąt lat ludzie znikną z powierzchni Ziemi.

Znana jest również wersja, kiedy to świat odwiedzają czterej Jeźdźcy Apokalipsy: Głód, Zaraza, Wojna i Śmierć. Laura Thalassa sięgnęła do tych opowieści i wokół nich zbudowała swoją historię. Seria opowiada o czterech niebezpiecznych mężczyznach zesłanych na ziemię, by czynić zniszczenie. Premierowy tom cyklu przedstawia nam pierwszego z Jeźdźców – Zarazę.

Nie ma ratunku

Jeden z czterech Jeźdźców powrócił, zesłana przez niego epidemia, zwana Gorączką Mesjanistyczną, dziesiątkuje ludzkość. Nie ma na nią lekarstwa, a wszelkie próby wyleczenia zarażonych kończą się niepowodzeniem. Niebawem zagrożenie zawita do miejscowości, w jakiej żyje Sara i jej bliscy. Dziewczyna jest strażakiem, jej drużyna nie chce siedzieć bezczynnie, kiedy wysłannik zła zapuka do ich drzwi, pragnie działać. Decyduje się więc na niebezpieczny krok, ktoś z ekipy, wybrany drogą losowania, zostanie wydelegowany do zabicia Zarazy. Los chce, że to właśnie Sara podejmuje się tej misji.

Dziewczyna wie, że może to być ostatnia rzecz, jaką zrobi, nie waha się jednak, ktoś musi powstrzymać Jeźdźca. Bohaterka przygotowuje się więc do zabicia wroga, kiedy ten zbliża się, Sara rusza do ataku. Udaje jej się powalić i spalić napastnika. Nie wie jednak, iż Jeździec jest nieśmiertelny. Po jakimś czasie regeneruje się i postanawia zemścić. Protagonistka zostaje więźniem Zarazy i musi towarzyszyć mu w dalszej drodze.

Dobre złego początki?

Zaraza to dość specyficzna pozycja – połączenie horroru, sensacji, dramatu i romansu. Początek historii okazuje się ciekawy i intrygujący – oto mamy świat w obliczu zagłady i dzielną bohaterkę, która stawia wszystko na jedną kartę. Kiedy nic nie idzie po jej myśli i sytuacja się komplikuje, zostaje więźniem wroga, przez głowę czytelnika przewija się mnóstwo pytań. Pojawia się też wiele scenariuszy dotyczących dalszego rozwoju wydarzeń.

Niestety autorka wybiera ten najmniej interesujący. Choć powinnam to określić nieco inaczej – autorka wybiera najbardziej sztampowy koncept, dając nam miałką historyjkę miłosną. Pierwsze wrażenie okazuje się pozytywne, jednak im dalej w las, tym odbiorca zastanawia się nad tym, dlaczego Thalassa wpadła na taki pomysł.

Sama idea związana z misją, jaką ma Zaraza, brzmi dobrze, zadanie do wykonania Sary mrozi krew w żyłach, podróż z Jeźdźcem także nie jest złym rozwiązaniem, widzimy bowiem, jak wygląda działanie Gorączki, jak epidemia zbiera żniwo, jak zachowuje się byt, który ją stworzył. Problem pojawia się jednak w momencie, gdy pisarka zaczyna snuć historię miłosną. Pierwsza myśl, jaka przychodzi czytelnikowi do głowy, kiedy śledzi losy Sary, dotyczy stanu psychicznego protagonistki. Ma się wrażenie, iż cierpi ona na syndrom sztokholmski. Ofiara, porwana przez Zarazę, zakochuje się w oprawcy. I trudno nazwać wprowadzenie tego romantycznego wątku receptą na sukces.

Kiedy co chwilę czyta się o tym, że Zaraza jest zły, zabija ludzi i sprowadza epidemię, ale przecież ma takie muskularne ciało i najpiękniejszą twarz, po jakimś czasie ma się dość. Dość zmarnowanego potencjału, dość szczeniackich zachowań bohaterski, dość absurdu. Tak jak pisałam – typowe zachowania osoby doświadczającej syndromu sztokholmskiego.

A mogło być tak dobrze

A miało być tak pięknie. Nie mam nic przeciwko dobremu wątkowi miłosnemu, o ile ma ręce i nogi i kieruje nim jakaś logika. A tutaj nie pojawia się nic. Ot autorka musiała uromantycznić opowieść, przecież tak boski zły powinien stać się obiektem czyiś westchnień. Ale czemu akurat tak poprowadzono ten wątek…

Zapomnijmy jednak o nieszczęsnych miłostkach. Zaraza ma kilka ciekawych momentów – widzimy zmianę, jaka zachodzi w Jeźdźcu pod wpływem działań Sary. Uczy się tego, czym jest bycie człowiekiem, przestaje gardzić ludźmi, otwiera się przed bohaterką i mówi o swoich rozterkach.

Miłośnicy pozycji grozy znajdą tutaj mały wątek dla siebie – chwile, kiedy Zaraza podróżuje z miejsca do miejsca i zaraża. Niektóre sceny są dość przerażające, dają do myślenia i pokazują różne oblicza ludzi. Jak my zachowalibyśmy się w obliczu śmiertelnego niebezpieczeństwa?

Zaraza ma kilka plusów, niestety o wiele więcej minusów. Zakończenie książki zdradza nam, kto będzie bohaterem kolejnej części. Mam tylko nadzieję, że autorka przemyśli nieco fabułę, zapewne nie unikniemy wątku miłosnego, ale dobrze by było, gdyby pisarka lepiej go poprowadziła.

Miłość w czasach… Jeźdźców Apokalipsy. „Zaraza” – recenzja książki
Tytuł:
 Zaraza

Autor: Laura Thalassa

Liczba stron: 400

Wydawnictwo: Filia

ISBN: 978-83-8075-720-2

podsumowanie

Ocena
4.5

Komentarz

A mogło być tak pięknie... Pomysł na historię całkiem ciekawy, bohaterowie posiadają dobre momenty, jednak wątek miłosny nie został przemyślany. Wielka szkoda.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

A mogło być tak pięknie... Pomysł na historię całkiem ciekawy, bohaterowie posiadają dobre momenty, jednak wątek miłosny nie został przemyślany. Wielka szkoda. Miłość w czasach… Jeźdźców Apokalipsy. „Zaraza” – recenzja książki