Ktoś zabił pana. „Morderstwo w Orient Expressie” – recenzja filmu na DVD

-

Kenneth Branagh, któremu sławę przyniosła ekranizacja szekspirowskiego Henryka V, tym razem sięgnął po jedną z najbardziej znanych powieści detektywistycznych Agathy Christie, czyli Morderstwo w Orient Expressie. Jest to drugie, nie licząc wersji telewizyjnych, przeniesienie tej historii na duży ekran. Pierwszą wyreżyserował Sidney Lumet, który zgromadził na planie między innymi: Seana Connery’ego, Ingrid Bergman, Vanessę Redgrave czy Alberta Finneya. Tymczasem w kolejną, tajemniczą podróż zabrały nas takie gwiazdy kina, jak: Penélope Cruz, Johnny Depp, Judi Dench i Willem Dafoe. Szkoda tylko, że pod powierzchnią ekskluzywnego pociągu skryła się zardzewiała kolej regionalna.
Bilet w jedną stronę

Herkules Poirot to jeden z bardziej znanych detektywów, którym niestraszna żadna zagadka. Zaraz po rozwiązaniu wielkiej sprawy w Jerozolimie, bohater wsiada na statek pociągu Orient Express. W trakcie podróży mężczyzna marzy tylko o tym, aby w końcu odpocząć. W pewnym momencie ginie jeden z podróżników, gangster i handlarz narkotykami. Detektyw Poirot postanawia wziąć sprawy w swoje ręce i podejmuje się rozwiązania zagadki i wytypowania mordercy spośród trzynastu pasażerów Orient Expressu.

Ktoś zabił pana. „Morderstwo w Orient Expressie” – recenzja filmu na DVD
Kadr z filmu „Morderstwo w Orient Expressie”

Podczas całego seansu zastanawiałam się, jaki cel przyświecał Kennethowi Branaghowi, kiedy zdecydował się nakręcić ekranizację klasycznego kryminału Agathy Christie. Z jednej strony jego film pod wieloma względami miał być staromodny, chociażby patrząc na grę aktorów, którzy często są zbyt przesadni w gestach i pozach. Podobnie strona wizualna, poczynając od kostiumów i scenografii, po pracę kamery, a nawet lekkie przesunięcie kolorów, sugerujące, że oto przenosimy się w przeszłość, do dawnego Hollywood. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie przesadna chęć uwspółcześnienia książkowego pierwowzoru, czy to poprzez dokładanie spięć na tle rasowym, obsesje albo nieustanne konflikty i wszechobecnie panującą grozę. Sam Hercules Poirot zresztą więcej ma tu wspólnego z cudacznym Detektywem Monkiem czy genialnym i trudnym w obyciu Sherlockiem (z rolą Benedicta Cumberbatcha) niż z tym, jak w powieści faktycznie opisała go Christie.

Wszyscy są podejrzani

Wracając jednak do obsady. Branagh ściągnął do swojego filmu same znane osobistości, które w większości znakomicie wypadają w swoich rolach. Problem polega na tym, że nie za bardzo mogą wyjść poza utarte schematy. Natomiast gdy na ekranie pojawia się Johnny Depp, ma się ochotę wyciągnąć płytę z odtwarzacza i głęboko schować na dnie szuflady. Ewidentnie widać po aktorze zmęczenie i jakikolwiek brak pomysłu na odegranie swojej postaci, która jest tak naprawdę nudna i nie wzbudza żadnych emocji, a powinna. W końcu to od niej zaczyna się cała intryga w filmie. Przez to rozgrywającą się historię ogląda się bez większego zaangażowania, a sam Poirot nie jest w stanie udźwignąć ciężaru produkcji. Wszak wałęsa się on tylko po wagonach i odhacza kolejne punkty swojego dochodzenia, a my po prostu mu towarzyszymy, bo w sumie nie mamy innego wyjścia. Sam detektyw to bezbarwny, przejaskrawiony, a nawet irytujący przez pewność siebie graniczącą czasami z arogancją mężczyzna. Jedynie kobiety ratują film, swoją aurą tajemniczości i seksapilem oraz wymownymi gestami, niemal hipnotyzują widza do tego stopnia, że jesteśmy w stanie uwierzyć w każde ich słowo. Tutaj przede wszystkim mam na myśli Michelle Pfeiffer w roli Pani Hubbard. Wielkie ukłony za doskonałą grę aktorską nawet w tak przeciętnej produkcji.

Ktoś zabił pana. „Morderstwo w Orient Expressie” – recenzja filmu na DVD
Kadr z filmu „Morderstwo w Orient Expressie”

Nie miałam przyjemności obejrzeć filmu w kinie, dlatego zdecydowałam się sięgnąć po wydanie na DVD. Oprócz samej płyty, kartonowe pudełko zawiera również krótką książeczkę, w której możemy znaleźć dokładny opis produkcji, oraz szczegółowe przedstawienie każdego z pasażerów tytułowego Orient Expressu. Oczywiście najwięcej miejsca zostało poświęconego głównemu bohaterowi produkcji, czyli Herkulesowi Poirotowi. Co mnie najbardziej zaskoczyło to dodatki, które zamieszczono na płycie. Do tej pory wydania na DVD były raczej ubogie w porównaniu do Blu-ray i najczęściej w oryginalnej wersji językowej. Tutaj otrzymaliśmy materiały z polskimi napisami i dotyczą one między innymi: Agathy Christie i jej twórczości, Herkulesa Poirota, scen niewykorzystanych z komentarzami reżysera i scenarzysty i dużo, dużo więcej. Tym razem naprawdę się postarano.

Niech już nikt więcej nie zabija!

Finalnie Morderstwo w Orient Expressie to film, który wywołuje we mnie mieszane uczucia. Z jednej strony Branagh nie tylko wyreżyserował widowisko, ale też pomimo wszystko ciekawie zagrał Poirota. Jednak odniosłam wrażenie, że nie o tytułowe morderstwo tutaj chodzi. Wątek ten został raczej zepchnięty na drugi plan do tego stopnia, że scenarzyści nie próbują nas nawet wodzić za nos i sprowadzać na dedukcyjne manowce. Wręcz przeciwnie, gdzieś w połowie filmu domyślamy się, kto zabił. I mamy tutaj kryminalną zagadkę… tyle, że bez zagadki. A o co tak naprawdę chodzi? O kolejny zapychacz kinowy, który nie jest nikomu potrzebny.

Film obejrzałam dzięki uprzejmości

Ktoś zabił pana. „Morderstwo w Orient Expressie” – recenzja filmu na DVD

Ktoś zabił pana. „Morderstwo w Orient Expressie” – recenzja filmu na DVD

Tytuł oryginalny: Morderstwo w Orient Expressie

Reżyseria: Kenneth Branagh

Rok powstania: 2017

Czas trwania: 1 godzina 54 minuty

Agnieszka Michalska
Agnieszka Michalska
Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Wielbicielka amerykańskich seriali i nienasycona czytelniczka książek, ale nie znosi romansów. Podróżuje rowerem i pisze fantastyczne powieści - innymi słowy architekt własnego życia.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu