Widmo Diabelskiej Rafy. „Kroniki Arkham. Widma nad Innsmouth” – recenzja książki

-

Howard Phillips Lovecraft na stałe zapisał się zarówno w literaturze jako autor posępnych, często surrealistycznych i budzących koszmary opowieści, jak i postać sama w sobie w popkulturze. Znamy jego ponure spojrzenie, pociągłą, znużoną życiem twarz. Wiemy o zgryzocie, jaka go męczyła, o silnej depresji i wygórowanych oczekiwaniach wobec siebie samego i wszystkich dookoła. 

Ten znany z niechęci do niemal każdej odmiennej od swojej narodowości jednocześnie zachęcał innych do tworzenia kolejnych zakątków stworzonych przez siebie krain na pograniczu jawy i koszmaru. Z otwartymi ramionami zapraszał do wspólnego kreowania pełnego lęków i aberracji świata. Czy ta niechęć rzeczywiście była więc rasizmem i ksenofobią? Czy może po prostu Lovecraft nie lubił innych ludzi z wyjątkiem intelektualistów i artystów? Ciężko powiedzieć. Jedno jest jednak pewne, przekuł swoje negatywne spojrzenie na otoczenie w literackie uniwersum makabry i horroru. 

Nie umarło, co wiecznie może trwać uśpione

Chociaż słysząc nazwisko Lovecraft, pierwszym skojarzeniem dla większości są Cthulhu i Arkham, to w rzeczywistości jedno z jego najlepszych opowiadań wiąże się z innym wyimaginowanym miastem w stanie Massachusetts. To  Widmo nad Innsmouth najdłuższy z tekstów autora, powstały w 1931 roku, którego akcja dzieje się w tytułowym, nadmorskim Innsmouth. Choć przez samego Lovecrafta podsumowane jako mój własny, przegadany, wątpliwej jakości łabędzi śpiew. Początkowo niezbyt przychylnie przyjęte przez krytyków zgodnie z przewidywaniami ucznia Lovecrafta, w końcu zdobyło uznanie dziesięć lat po tym, jak zostało napisane. Obecnie uważane jest za najlepszy przykład lovecraftowskiego horroru, a nowa antologia od wydawnictwa Vesper zainspirowana Widmem dowodzi, jak wielkie wrażenie wywarło ono i nadal wywiera na innych twórców. 

Widma nad Innsmouth to składający się z siedemnastu opowiadań zbiór. Rozpoczyna go legendarne wręcz dzieło Samotnika z Providence o tajemniczym, omijanym przez wszystkich o zdrowych zmysłach miasteczku portowym Innsmouth położonym między Arkham a Newburyport. Niegdyś cieszące się dobrą renomą słynące z portu, stoczni, a później fabryk miasto podupadło niecałe dwieście lat po tym, jak zostało założone, zmieniając się w mieścinę z pustymi za dnia ulicami, na których próżno szukać choćby zwierząt, zżeranymi przez wilgoć i próchnicę domostwami i powietrzem zatęchłym i przesiąkniętym najohydniejszym na świecie rybim fetorem. Miastowi nieczęsto są widywani poza jego granicami. Co choć rodzi ciekawość sąsiednich społeczności, jednocześnie też przynosi ulgę. Miejscowi bowiem samym swym wyglądem budzą w innych odruchową odrazę i niechęć za sprawą niezgrabnej sylwetki z jakby za długimi rękoma i wielkimi stopami, wybałuszonymi oczyma osadzonymi na jak gdyby zniekształconej głowie obleczonej dziwną, zrogowaciałą, a jednocześnie otłuszczoną skórą. Ryboludzie. Choć określenie to brzmi obelżywie, najlepiej oddaje degenerację ciał populacji Innsmouth. Co było przyczyną tej zatrważającej zmiany zarówno miasta, jak i jego mieszkańców? Oficjalnie tajemnicza zaraza przywieziona przez żeglarzy z dalekich i dzikich zakątków pogańskiego świata. Prawdziwym przekleństwem Innsmouth jest jednak Diabelska Rafa i pochodzące z niej Istoty z Głębin, ni to żaby, ni to ryby o antropomorficznych sylwetkach, spółkowanie z dziećmi Dagona i późniejszy chów wsobny, którego skutkiem są patologia w wyglądzie zamieszkujących miasto. 

Oprócz dzieła Lovecrafta antologia zawiera szesnaście opowiadań, między innymi Neila Gaimana, D.F. Lewisa i R. Campbella, w różnym stopniu odnoszących się do Innsmouth i upiornych mieszkańców przeklętego portowego miasta, oddających hołd Samotnikowi z Providance i jego twórczości. 

Cały tom jest swego rodzaju historią upadłej metropolii opowiedzianą od początków Innsmouth po czasy współczesne i utrzymaną w łączącym w sobie fantastykę, powieści grozy oraz sci-fi klimacie weird fiction i horroru lovecraftowskiego. Dusznym, klaustrofobicznym, niejednoznacznym. Działającym na najgłębiej zakorzenione w nas lęki i abominacje. Nie są to opowieści mające jedynie wprowadzić nas w stan obrzydzenia, zniesmaczenia i strachu. Bardziej niż na przestraszeniu odbiorcy, autorom zależy na ukazaniu aspektu psychologicznego danego koszmaru poprzez stosowany suspens. Horror lovecraftowski to bowiem swego rodzaju literacka manipulacja uczuciami czytelnika mająca go zmusić do refleksji nad mroczną stroną człowieczej natury, nad tym, jak ogromnie destrukcyjnie mogą na nią działać trauma i obłęd. 

Oddając się lekturze Widm nad Innsmouth, jestem przede wszystkim pełna podziwu, jak jeden człowiek pesymistyczny, negatywnie nastawiony do świata i ludzi, przesadnie wymagający wobec siebie i innych, a jednocześnie genialny literat przelewający swoje koszmary na papier zainspirował tak liczne grono pisarzy do spisania historii opierających się na stworzonym przez niego mrocznym uniwersum. 

Iä! Iä! Cthulhu fhtagn!

Widma nad Innsmouth to ciesząca oko cegiełka licząca sobie sześćset pięćdziesiąt stron tekstu i ważąca (tak, zważyłam ją!) Dziewięćset trzydzieści gram. Nie jest to więc publikacja stworzona do czytania podczas codziennych podróży komunikacją miejską czy dźwigania w podręcznym bagażu. 

Jednak miłośnicy nieoczywistych opowieści snutych jakby od niechcenia, spokojnie opisujących przeróżne okropności, osadzonych w świecie gdzie rzeczywistość miesza się z metafizyką, podczas poznawania których na naszym ciele pojawia się niekontrolowana gęsia skórka, a głowę z każdą przeczytaną stroną w coraz większym stopniu zaprzątają niepokojące myśli, z pewnością docenią ten intelektualny ciężarek podczas domowej lektury. Tym bardziej, iż wydawnictwo zadbało o oprawę wizualną. Budzący skojarzenia z tajemnicą i mistycyzmem fiolet zestawiono z czernią. Niepokojąca kolorowa grafika z okładki została powielona na przedniej wklejce w czarno-białej wersji, natomiast tylna żegna nas posępną twarzą Lovecrafta na tle symbolu Necronomiconu. Treść dopełnia również dziewięć niesamowicie oddających klimat mitologii Cthulhu ilustracji Macieja Kamudy, który już po raz kolejny współpracuje z Vesperem, wzbogacając wydawane przez nich książki swoimi pełnymi detali pracami. 

Zostań potentatem wiertniczym. „Drill Deal – Oil Tycoon” – recenzja gry

Tym, co jest dla mnie istotne, zwłaszcza przy tak obszernej publikacji, to procent zadrukowanej strony. Ubolewam za każdym razem, widząc irracjonalnie wręcz szerokie marginesy. W przypadku Widm… takie marnotrawstwo papieru na szczęście nie występuje. 

Jeśli zaś chodzi o treść, jej edycję i korektę, również nie ma się do czego przyczepić. To kawał dobrze wykonanej pracy. W tekście nie dopatrzyłam się błędów i literówek, które odwracały by  naszą uwagę od poznawanych historii. Co jest o tyle istotne w przypadku weird fiction, że tutaj każde słowo ma znaczenie i może stanowić klucz.

Czy wszędzie wokół nas dorastają dzieci Innsmouth

Szczególnie intensywnie zadziałały na mnie opowiadania Deepnet Davida Langforda, Kościół na High Street  Ramseya Campbella oraz To tylko znowu koniec świata Neila Gaimana, jednak prawda jest taka, że każda z wybranych do tej publikacji opowieści bardzo głęboko sięga do świadomości i podświadomości czytelnika, zmuszając go do zadumy prowadzącej często do niezbyt przyjemnych wniosków na temat człowieczeństwa, ludzkiej psychiki i jej patologii oraz tajemnic wszechświata skrywanych głęboko pod powierzchnią pozornie tak dobrze nam znanego świata. Lektura ta nie należy do lekkich, zarówno dosłownie, jak i w przenośni, ani relaksujących, pozwalających na umysłowy odpoczynek. Zdecydowanie też trzeba lubić tego typu posępną literaturę pełną półmroku, odrażających istot rodem z najokropniejszych koszmarów, niedomówień i makabrycznych metafor. Zapewniam jednak, iż miłośnicy takiego klimatu nie zawiodą się na najnowszej lovecraftowej publikacji wydawnictwa Vesper.

Jako jeden z nich oceniam tę pozycję na w pełni zasłużoną, mocną dziewiątkę. 

Okładka książki Widma nad Innsmouth Ramsey Campbell, Adrian Cole, Basil Copper, Neil Gaiman, David Langford, D.F. Lewis, H.P. Lovecraft, Brian Lumley, Brian Mooney, Kim Newman, Nicholas Royle, Guy N. Smith, Michael Marshall Smith, Brian Stableford, David A. Sutton, Peter Tremayne, Jack YeovilTytuł: Kroniki Arkham. Widma nad Innsmouth

Autor: Opracowanie zbiorowe

Wydawnictwo: Vesper

Liczba stron: 640

GrafikaVesper

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Widma nad Innsmouth to prawdziwa gratka dla fanów mrocznego, stale rozwijającego się uniwersum, które stworzył Lovecraft.  Pięknie wydane, zdobiące półkę i cieszące oko, a do tego pełne typowej dla mitologi Cthulhu makabry.
Paulina Komorowska-Przybysz
Paulina Komorowska-Przybysz
Mól książkowy, marzący o wydaniu własnej książki, zapalony gracz konsolowy i planszówkowy o zapędach artystycznych i zamiłowaniu do rękodzieła. Wychowana na Gwiezdnych Wojnach, Obcym i książkach Stephena Kinga. Trochę roztrzepana, często zbyt szczera i nieustannie ciekawa świata.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Widma nad Innsmouth to prawdziwa gratka dla fanów mrocznego, stale rozwijającego się uniwersum, które stworzył Lovecraft.  Pięknie wydane, zdobiące półkę i cieszące oko, a do tego pełne typowej dla mitologi Cthulhu makabry.Widmo Diabelskiej Rafy. „Kroniki Arkham. Widma nad Innsmouth” – recenzja książki