Jak znalazłam gniot roku. „Miszmasz czyli Kogel Mogel 3” – recenzja filmu

-

Gdy ktoś nagle wychodzi z pomysłem na kontynuację hitu telewizyjnego z okresu PRL-u, większość widzów, naznaczona doświadczeniem innych podobnych, jakże nieudanych, produkcji, żywi wielkie obawy, ale i też ciche nadzieje. Bo z jednej strony chcielibyśmy poznać dalsze losy ulubionych bohaterów, ale z drugiej… Kultowe filmy powinny jednak pozostać w sferze sacrum, do której współcześni twórcy nie mają dostępu. Miszmasz czyli Kogel Mogel 3 jest tego najlepszym przykładem.

Przyznaję, dałam się zwieść zwiastunowi, który wzbudził we mnie nadzieję, że kontynuacja Kogla Mogla po 30 latach może być nawet niezła. Tym bardziej że połowę obsady stanowią aktorzy pierwotnych części, nie próbowano wcielić nowych w stare postacie licząc, że widz nie zauważy różnicy, jak to regularnie robią producenci polskich telenoweli. Trailer okazał się o tyle złudny, że umieszczono w nim chyba jedyne przyzwoite sceny, jakie w tym filmie można znaleźć.

Jak znalazłam gniot roku. „Miszmasz czyli Kogel Mogel 3” – recenzja filmu
MTL Maxfilm
Samonapędzająca się promocja

Zanim przejdę do samego filmu, chcę opisać związane z nim zjawisko, które zaskoczyło mnie najbardziej, gdyż dotąd nie byłam świadoma, jak daleko mogą posunąć się działania marketingowe. Jeszcze przed wizytą w kinie, w znanej sieciowej księgarni trafiłam na książkę Barbary Wolańskiej Jak znalazłam swój punkt G. Zdziwiłam się, dlaczego na okładce jest naga Ewa Kasprzyk, skoro to nie ona jest autorką, i jak to się ma do wspomnianego na tylnej okładce filmu Kogel Mogel – wszak publikacja jest (pseudo)poradnikiem, nie powieścią opartą o scenariusz. W trakcie seansu wszystko się wyjaśniło. Grana przez Kasprzyk bohaterka stała się sex-coacherką, która, ku zażenowaniu profesora Wolańskiego i swojej córki, Oli, jeździ po kraju na spotkania, by uświadomić kobietom, jak odczuwać przyjemność z doznań seksualnych, a przy okazji wydała także wyżej wspomnianą książkę. Rozumiecie? Bohaterka filmowa napisała poradnik, który widz może naprawdę nabyć w księgarni. Z jednej strony nie jest to zjawisko całkiem nowe, bo praktykuje się to w popkulturze, stało się nieodłączną częścią ciągłego poszerzania uniwersum przez nowe nośniki. Na przykład po wydaniu wszystkich części Harry’ego Pottera, powstały książki, które były podręcznikami czarodzieja, a później na ich podstawie nakręcono filmy z serii Fantastyczne zwierzęta. Z drugiej zaś, obserwując, jak kiepska produkcja próbuje napędzić sprzedaż równie fatalnej i bezwartościowej publikacji(lub odwrotnie), zniesmaczenie tym całym projektem wzrosło kilkakrotnie.

Jak znalazłam gniot roku. „Miszmasz czyli Kogel Mogel 3” – recenzja filmu
MTL Maxfilm
Był jakiś potencjał…

Miszmasz, czyli Kogel Mogel 3 mógł być uroczą, niezobowiązującą komedią, gdyby zechcieli ograniczyć scenariusz do dosyć ogranego schematu filmów romantycznych. Krytycy co najwyżej zarzuciliby przewidywalność i niedorównanie poziomowi starych komedii, ale na tym uwagi mogłyby się skończyć, a niewybredni widzowie pocieszyliby się przyjemnym seansem w sobotni wieczór. Wszak główny zarys fabuły wygląda następująco: młoda i atrakcyjna, z mocnym temperamentem, córka Wolańskich nie ma dobrego dnia. Zaczęło się od otrzymanego smsa, w którym chłopak informuje ją, że do siebie nie pasują. Później w pracy, w kawiarni, ów eks-facet przychodzi ze swoją nową dziewczyną, by oddać Agnieszce jej rzeczy. Natomiast pod koniec dnia jej samochód zostaje porysowany przez młodzieńca, który wcale nie zamierza wziąć odpowiedzialności za swoje czyny. Tym mężczyzną jest Marcin, syn Katarzyny Zawady, którą ojciec Agnieszki wspomina z nostalgią i radością wypisaną na twarzy. Tymczasem Barbara Wolańska robi karierę jako sex-coacherka. Kiedy profesor i córka mają już dość apodyktycznej żony i matki, postanawiają się wyprowadzić. Najpierw trafiają do Piotrusia, później odnajdują dom cudownej Kasi, przy okazji spotykając nieszczęśnika odpowiadającego za rysy na samochodowym lakierze…

Jak znalazłam gniot roku. „Miszmasz czyli Kogel Mogel 3” – recenzja filmu
MTL Maxfilm

Nie brzmi to szalenie dobrze, ale mogło zachować umiarkowany poziom. Jednak już pierwsza scena, z rozstaniem, przekonała, że wszystko jest przerysowane, a Aleksandra Hamkało nie potrafi grać. Zresztą większość aktorów robi tutaj z siebie pośmiewisko. Najbardziej zaskakuje mnie rola Zakościelnego, który dotąd swoją grą i postaciami rozkochiwał w sobie większość Polek. W Miszmaszu… zdecydowanie je do siebie zniechęci. Nie wspomnę o Ewie Kasprzyk czy Katarzynie Łaniewskiej, która to z kolei próbując grać nowoczesną babcię, wyszła sztucznie. Chyba najlepszą parę aktorów stanowili Grażyna Błęcka-Kolska i Zdzisław Wardejn, którzy nie zniżali się do poziomu sugerowanego przez reżysera.

Widzów jednak mają za kretynów

Ja wiem, że nasze społeczeństwo dzieli się na tych, którzy cenią inteligentny humor i tych, których bawią wulgaryzmy, gołe tyłki i odpały po zaciągnięciu się trawką niewiadomego pochodzenia. Ale czy naprawdę ta druga grupa miała stanowić głównych odbiorców tego filmu? Czy tak są oceniani miłośnicy tej kultowej i wcale niegłupiej komedii? Dialogi bohaterów obrażały inteligentnych widzów. Sceny, które miały zilustrować polskie relacje sąsiedzkie i typowego człowieka wsi może i kryły w sobie ziarno prawdy, ale opierały się na stereotypach, co gorsza w żaden sposób z nimi nie dyskutując. Twórcy podają na tacy same ograne oczywistości, a takie „suchary” nie mają szans być choć odrobinę zabawne, są wręcz kompromitujące i obnażają ignorancję filmowców. Jak pokazuje to na przykład dialog o tęczy, która, zanim w powszechnym obiegu stała się symbolem ruchu LGBT, faktycznie występuje w Biblii i jest znakiem przymierza Boga z człowiekiem po czterdziestodniowym potopie, i każdy duchowny dobrze o tym wie. Ale nie w tym filmie. Szczytem żenady są jednak wstawki polityczne, wprost oceniające politykę Tuska i Kaczyńskiego.

Jak znalazłam gniot roku. „Miszmasz czyli Kogel Mogel 3” – recenzja filmu
MTL Maxfilm

Czy jest w tej produkcji coś dobrego? Jak dobrze wiecie, idąc stereotypowym myśleniem twórców, wieśniacy słuchają głównie disco polo, które towarzyszy nam w końcowej części filmu – i to z udziałem samego Zenona Martyniuka, śpiewającego hit Przez twe oczy zielone. Mimo to, ścieżka muzyczna, zaraz za ślicznymi krajobrazami, zdaje się stanowić mocniejszą stronę Miszmaszu… Pojawia się parę kultowych kawałków ze starych filmów, a także kilka nowych utworów, które da się słuchać i nawet wpadają w ucho.

Moja rekomendacja: unikać tego jak ognia.

 

Jak znalazłam gniot roku. „Miszmasz czyli Kogel Mogel 3” – recenzja filmu

 


Tytuł:
Miszmasz czyli Kogel-Mogel 3

Reżyseria: Kordian Piwowarski

Rok: 2019

Czas trwania: 1 godzina 40 minut

Inne artykuły tego redaktora

1 komentarz

Popularne w tym tygodniu