Hej ho, hej ho, na ryby by się szło. „Wielki Połów” — recenzja gry planszowej

-

Każdy ma inną metodę spędzania wolnego czasu. Ci, co wolą adrenalinę, wybierają skoki ze spadochronem czy loty na paralotniach. Inni, preferujący ciszę i samotność, postawią na spokojny spacer, albo wędkowanie. Łowienie ryb nad jeziorem lub rzeką to czas zarezerwowany tylko dla siebie, pozwalający myślom na swobodne płynięcie i zapomnienie o troskach dnia powszedniego. Nic dziwnego, że sport ten cieszy się coraz większą popularnością, zwłaszcza u osób, które w tygodniu żyją w stresie i pośpiechu.

Hej ho, hej ho, na ryby by się szło. „Wielki Połów” — recenzja gry planszowej

Wędkować może każdy, niezależnie od pogody i pory dnia. Wędka, żyłka, kołowrotek, trochę cierpliwości i być może złapiemy pierwszą płotkę, albo… dzięki wydawnictwu Rebel wystarczy nam gra planszowa – Wielki Połów, by zarzucić przynętę i czekać na pierwsze łowieckie sukcesy. Zebraliśmy więc grupę znajomych, wybraliśmy zanętę, zasiedliśmy do stołu i sprawdziliśmy czy w tej nieoczywistej wersji ryby też biorą.

Hej ho, hej ho, na ryby by się szło. „Wielki Połów” — recenzja gry planszowej

Zamysł i wykonanie

Według producenta, w tej planszówce zmierzymy się z wartką rzeką, w której aż roi się od pstrągów i lipieni. Będziemy nęcić, zacinać w odpowiednim momencie, a potem holować naszą zdobycz do brzegu. Wygra ten, kto złowi najwięcej.

Nie będę ukrywać, że Wielki Połów ujął mnie swoimi grafikami. Ilustracje ryb są ładne, kolorowe, oddające szczegóły pojawiających się gatunków. Całość wydaje się wykonana solidnie, nawet po wielu rozgrywkach nie powinny pojawić się uszkodzenia lub otarcia. Wszystko jest spójne i dobrze oddaje wędkarski klimat. Na olbrzymi plus zasługuje kołowrotek, którym będziemy wyciągać nasze wodne łupy. Chociaż jest to ruchomy element, to jednak nie zacina się przy kręceniu i sprawia wrażenie bardzo trwałego.

Hej ho, hej ho, na ryby by się szło. „Wielki Połów” — recenzja gry planszowej

Mimo że po rozegraniu kilku partii szybko okazuje się, iż zasady wcale nie są tak skomplikowane, to jednak czytając instrukcję można odnieść zupełnie inne wrażenie. Nazwy akcji napisane w wędkarskim żargonie, więc dla laika wiele z tych rzeczy nie będzie oczywistych. Ode mnie niewielki minus także za enigmatyczną ikonografię. Nie od dzisiaj wiadomo, że duża liczba obrazków pomaga szybciej zrozumieć zasady. Tutaj przez kilka partii nie mogliśmy rozstać się ze spisem wszystkich reguł, było dużo kartowania i szukania możliwych rozwiązań, więc rozgrywki wychodziły raczej koślawo. Dodatkowo na planszy mamy masę różnych symboli, które początkowo także utrudnią całą zabawę.

Hej ho, hej ho, na ryby by się szło. „Wielki Połów” — recenzja gry planszowej

Jak łowimy?

Wielki Połów opiera się na mechanice dobierania kości, która trwa się na przestrzeni kilku rund. W każdej turze gracze dobierają kostki z puli wyrzuconej na początku i wykonują związane z nimi akcje. Do wyboru mają trzy możliwości: albo zarzucą wędkę, albo będą holować już złowioną rybę, lub też podniosą swój poziom finezji.

Samą rozgrywkę cechuje duża losowość, która wpływa znacząco na naszą strategię zwycięstwa. Kluczem do wygranej jest spory zapas szczęścia, a także zdobywane punkty finezji pozwalające na niewielkie modyfikacje, zwiększające szansę na korzystnie sfinalizowany połów. Gra kończy się w momencie wyciągnięcia przez jednego z graczy siódmej ryby, a zwycięzcą zostaje ta osoba, która po podliczeniu punktów zwycięstwa ma ich najwięcej.

Hej ho, hej ho, na ryby by się szło. „Wielki Połów” — recenzja gry planszowej

Informacja na pudełku podaje, że potrzebujemy na ukończenie całej partii od czterdziestu do dziewięćdziesięciu minut. Gdy gramy w wersję solo, to owszem. Jednak w momencie, gdy do stołu usiadło więcej ludzi, to nigdy nie udało nam się zmieścić w czasie krótszym niż dwie godziny. Podobnie jak w wielu tego typu grach, opierających się na szczęściu poprzez losowanie kart i kości, skład osobowy wpływa na poziom trudności. Każdy dodatkowy wędkarz poprzez swoje wybory akcji sprawia, że na planszy dzieje się więcej i trudniej zaplanować wszystkie swoje ruchy. Trzeba improwizować i na bieżąco modyfikować obraną strategię.

Hej ho, hej ho, na ryby by się szło. „Wielki Połów” — recenzja gry planszowej

Emocje… jak na rybach

Zapaleni wędkarze powiedzą na pewno, że z tym sportem wiążą się duże emocje. To przyspieszone bicie serca, gdy zaczyna się branie i walka z wielką rybą. Albo ona, albo ty. Niestety, w nowym produkcie od Rebela trudno o takie odczucia. Tutaj mamy jedynie kostki, karty i dużą losowość, więc łowienie ryb ma się nijak to rzeczywistych zmagań nad jeziorem czy rzeką.

Wielki Połów nie zapewnia żadnych interakcji pomiędzy graczami, dlatego też brak jakiegokolwiek napięcia. Nawet nie można nikomu złamać wędki ani odstraszyć ryb! Myślę, że wprowadzenie takich modyfikacji wyszłoby na dobre tej planszówce. A tak, jest po prostu nijako. Dla urozmaicenia można sobie z towarzyszami pogadać o wszystkim, bo jest na to czas. Chociaż z drugiej strony, istnieje duża szansa, że o to właśnie chodziło autorom, by jak na prawdziwych rybach z dobrymi kumplami, mieć czas na picie, jedzenie i plotki, a cała reszta schodzi gdzieś na drugi plan.

Niestety, po pewnym czasie zarzucanie wędki i skręcanie linki z kolejnymi okazami na haczyku zaczęło być po prostu monotonne. Dlatego też w mojej ocenie gra ta jest po prostu dobra, a nie wyśmienita, dla raczej wąskiego grona amatorów.

Hej ho, hej ho, na ryby by się szło. „Wielki Połów” — recenzja gry planszowej

 

Tytuł: Wielki połów

Liczba graczy: 1-4

Wiek: 14+

Czas rozgrywki: 40-90 minut

Wydawnictwo: Rebel

 

 

 

Za przekazanie gry do recenzji dziękujemy wydawnictwu Rebel, więcej o grze przeczytacie tutaj:

Hej ho, hej ho, na ryby by się szło. „Wielki Połów” — recenzja gry planszowej

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

„Wielki Połów” to gra o zmarnowanym potencjale. Piękne wykonanie, ruchome części i oryginalna tematyka napawają nadzieją na zarwane z przyjaciółmi wieczory. Po kilku partiach okazuje się jednak, że mamy planszówkę raczej nijaką, dość schematyczną, bez jakichkolwiek interakcji pomiędzy grającymi. Jak dla mnie – tylko dla wąskiego grona amatorów. Wielbiciele emocjonujących rozgrywek będą raczej rozczarowani.
Weronika Penar
Weronika Penarhttps://recenzowniaksiazkowa.blogspot.com/
Z zawodu behawiorystka i badaczka kociego zachowania -  nic co kocie, nie jest jej obce. Z zamiłowania czytelniczka dobrych kryminałów i książek przygodowych, kinomaniaczka i ciągła podróżniczka. Jeśli nie biega na swojej uczelni, nie uczy studentów lub nie czyta pod kocem książek, to na pewno podróżuje, szukając swojego miejsca w świecie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Wielki Połów” to gra o zmarnowanym potencjale. Piękne wykonanie, ruchome części i oryginalna tematyka napawają nadzieją na zarwane z przyjaciółmi wieczory. Po kilku partiach okazuje się jednak, że mamy planszówkę raczej nijaką, dość schematyczną, bez jakichkolwiek interakcji pomiędzy grającymi. Jak dla mnie – tylko dla wąskiego grona amatorów. Wielbiciele emocjonujących rozgrywek będą raczej rozczarowani. Hej ho, hej ho, na ryby by się szło. „Wielki Połów” — recenzja gry planszowej