Dzień dobry Night City! „Cyberpunk 2077” – recenzja gry po patchu 1.5

-

Cyberpunk 2077 nie miał najłatwiejszego startu, nie trzeba o tym przypominać. Jednakże od premiery minęło już blisko półtora roku, a w tym czasie tytuł dostał sporo łatek i aktualizacji. Ostatnia, oznaczona numerem 1.5, wprowadza możliwość gry na konsolach nowej generacji. Czy będzie lepsza okazja, by spojrzeć na najnowsze dzieło CD Projektu świeżym okiem i porozmawiać troszkę o dolegliwościach, które wciąż je trapią?

Przemek: Z racji wieku, pozwolę sobie zacząć (nie mam tu na myśli moich lat, lecz te konsoli, ponieważ posiadam Xboxa One) – przyznaję, po pada sięgałem z przestrachem. Nie byłem pewien, czy mój wiekowy sprzęt poradzi sobie z tym tytułem, ostatecznie wszystkie te doniesienia o problemach z rozgrywką nie wzięły się znikąd. Na szczęście sama konfiguracja postaci przebiegła dość sprawnie, kiedy wreszcie zdecydowałem się co do blizn, tatuaży i tak dalej. Nie mogę jednak nie wspomnieć o delikatnej zadyszce konsoli przy próbie animacji długich włosów, zamieniających się w wiązki słomy. Prolog zaskoczył mnie o wiele bardziej pozytywnie.

Karol: Cóż, wyczekiwanie na Cyberpunka 2077 trwało i trwało. Kiedy człowiek w końcu zasiadł przed konsolą, a gra skopiowała się na dysk, odpalił się prolog, który wciągnął każdego z nas do metrtopolii przyszłości. Jakoś specjalnie nie konfigurowałem swojej postaci, wolałem od razu zabrać się za zabawę jako punk chcący być królem tego miasta. Miejsca mającego w sobie to coś, co cię po prostu na zawsze odmienia.

Przemek: No to ja wybrałem całkowicie inne podejście: korposia, który uwalnia się spod jarzma bezwzględnego biznesu i zaczyna wreszcie żyć naprawdę. Zacząłem w zamkniętej lokacji biurowca, i być może dlatego warstwa graficzna stała tu na naprawdę wysokim poziomie, zdecydowanie zrobiła na mnie wrażenie. Zabrzmi to śmiesznie, ale przez pierwsze minuty po prostu spacerowałem po pokojach i podziwiałem wystrój wnętrz. Dużego spadku wizualnej jakości nie poczułem także podczas późniejszych scen prologu, na przykład w oskryptowanej pierwszej misji ratunkowej. Moje przygody z bugami zaczęły się dopiero w otwartym świecie…

Karol: Och, błędy, problemy i inne niespodzianki. Zacznijmy od tego, że pierwsza rozgrywka poszła na PlayStation 4, co faktycznie stanowiło problem, ponieważ produkcja zawieszała się co chwilę. Reset pomagał, ale tylko czasowo, bo rozgrywka na podstawowej konsoli Sony to po prostu koszmar, jednak ten problem rozwiązała wspomniana wcześniej aktualizacja i fakt, że przy drugim podejściu do Cyberpunka człowiek miał już konsolę nowej generacji.

Przemek: Więc, PS5 pozwoliło ci ominąć takie przyjemności, jak postacie pojawiające się wewnątrz pojazdu, samochody z gumy, których koła zapadają się czasem pod asfalt, nagłe spadki klatek w konkretnych lokacjach oraz problemy z wczytywaniem tekstur budynków? A wszystkie zadania ładowały się zaraz po dotarciu do docelowej lokacji?

Magia bezludnego miasta. „Ghostwire: Tokyo” – recenzja gry

Karol: W sumie to nie pamiętam, by jakieś questy mi się zawieszały czy psuły po updacie, prędzej musiałem wczytać grę, bo ginąłem, a nie dlatego, że Night City to kiedyś było miasto pełne niemiłych niespodzianek. A że starałem się robić prawie każdą misję, jaka pojawiła się na moim radarze, to nie zauważyłem żadnego, które popsuło się podczas zabawy.

Przemek: Fakt, poziom trudności potrafił czasem wywołać u mnie zgrzytanie zębów, ale tym większa potem satysfakcja po przejściu danej misji. No i też przyznaję, błędów na mojej starszej konsoli nie było jakoś strasznie dużo, po prostu się zdarzały. Najbardziej irytujące jest późne wczytywanie się linii dialogowych przy kontaktach z nowo poznanymi NPCami. Zdecydowanie większym problemem okazał się ogólny wygląd świata w Cyberpunku 2077. Czy u ciebie także wszystko było tak ziarniście niewyraźne?

Karol: Nie, albo raczej nie odczułem tego, chociaż na poprzedniej wersji konsoli musiałem bawić się ustawieniami grafiki. Jednak tutaj wszystko jest pięknie, wręcz jak w dobrym filmie Matrix. Co najbardziej Cię denerwowało w grze? Jakbyś miał wybrać jedną rzecz, która naprawdę była dla Ciebie koszmarem?

Przemek: Zazdroszczę więc możliwości graficznych. Tylko jedną? W zasadzie nic związanego bezpośrednio z rozgrywką: długie ekrany ładowania. Ale chyba ex aequo byłoby wszystko związane z mechaniką pojazdów. Zarówno sterowanie, jak i przywoływanie ich do postaci potrzebuje jeszcze paru poprawek. Ale dla równowagi, w zasadzie nie mogę mieć większych zastrzeżeń co do pozostałych elementów — to naprawdę kawał porządnej gry. Największa wada i zaleta według Ciebie?

Cyberpunk
Cyberpunk / CD PROJEKT RED

Karol: Wadą definitywnie jest to, że sterowanie czasem lubi się pomieszać, niezależnie od tego, ile człowiek gra. Zaletą na pewno będzie fakt, że dzięki DualSense „czuje się” strzelanie. Przez obecne w padzie triggery adaptacyjne, możemy czuć każdy moment, kiedy nasza broń oddaje strzał.

Przemek: No to teraz coś, o co chciałem zapytać od początku: broń biała czy palna? No i co sądzisz o typowo RPGowym drzewku rozwoju? Ze swojej strony muszę przyznać, że mnogość gałęzi zdolności i atutów początkowo trochę mnie przytłoczyła. Podobnie zresztą jak statystyki i możliwości ulepszeń pistoletów, strzelb i tak dalej. Potrzebowałem paru godzin i kilku misji pobocznych, by w pełni zrozumieć zalety każdej z opcji. Choć bez wstydu przyznaję: nic nie dało mi tyle radości, co hakowanie ulepszeń przeciwników.

Karol: Hakowanie ulepszeń przeciwników to dość niecodziennym doświadczeniem, które sprawiało, że rozgrywka stawała się coraz bardziej wciągająca. Drzewko rozwoju stało się moim osobistym koszmarkiem, bo w pierwszych chwilach po prostu nieczytelne. A co do broni to odpowiem Ci, jak prawdziwy psycholog – to zależy. Faktycznie, raz dało się walczyć na chama, a jak nie, to człowiek leciał na odległość snajperką i karabinkiem lub dobrym rewolwerem. Najbardziej znienawidzony przeciwnik?

Przemek: Och, ulepszony rewolwer z tłumikiem nie schodzi z mojego stałego wyposażenia. A co do przeciwnika… Postaci z cyberpsychozą zbyt wiele razy spowodowały nagłą śmierć mojego bohatera, bym pałał do nich wielką miłością. Czasem były ogromnym wyzwaniem: ogólnie rzecz ujmując, to większość zadań nie wybacza błędów, nawet na normalnym poziomie trudności. Ale to nie znaczy, że nie będę wracał do tego tytułu. Pomimo wielu niedopracowań oraz problemów z grafiką i wydajnością, po patchu 1.5 mój leciwy Xbox One dał radę wycisnąć to, co najważniejsze: masę świetnej zabawy, opakowanej we wciągającą fabułę.

Karol: No cóż, patch w naszych przypadkach podziałał cuda, sprawiając, że Cyberpunk 2077 stał się bardzo przyjemnym i wciągającym doświadczeniem. Mimo swoich poprzednich grzechów, na pewno jest czymś, co powinno się polecać. To świetny tytuł, posiadający naprawdę nietuzinkową fabułę oraz możliwości rozwoju postaci zarówno poprzez wszczepy, jak i po prostu drzewko umiejętności, wymieszane w świetnie stworzonym, żywym świecie miasta grzechu przyszłości.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu