8 czerwca 2021 roku Koch Media Poland wypuściło na rynek polski fantastyczny tytuł, od którego nie sposób się oderwać – sieciową grę akcji Chivalry 2, opracowaną przez studio Torn Banner. I jestem im za to kosmicznie wdzięczna, bo dawno żadna produkcja nie dostarczyła mi tak dużej – i krwawej! – frajdy.
Czy ten tytuł nie brzmi znajomo?
Chivalry 2 to gra osadzona w średniowiecznych realiach, dostępna zarówno na PC, jak i konsole PS4/PS5 i XONE/XSX. Jeśli na dźwięk tego tytułu coś kołacze nam w głowie, to niewykluczone, że niemal dekadę temu ekscytowaliśmy się potyczkami w pierwszym tytule z tej ultraciekawej serii, Chivalry: Medieval Warfare – również stworzonym do wieloosobowych pojedynków w sieci.
Tym razem jednak skala krwawych walk jest sporo większa, ponieważ mamy możliwość stawania do starć z aż sześćdziesięcioma czterema przeciwnikami, podczas gdy pierwsza część przewidywała ich jedynie dwudziestu czterech (dla konsol) lub trzydziestu dwóch (dla pecetów).
Sama koncepcja gry właściwie niewiele się zmieniła – także i tutaj stajemy po stronie bądź to Zakonu Masońskiego, bądź Rycerzy Agathy – i po prostu… uczestniczymy w potężnym, średniowiecznym mordobiciu.
Przygotuj się do walki
Zanim chwycimy za broń i ruszymy do walki, warto skorzystać z zaproponowanej przez autorów opcji samouczka. O ile nie jesteśmy niedzielnymi graczami, wciskającymi wszystkie przyciski w przypadkowej kolejności, poznanie różnorodnych opcji obrony i ataku powinniśmy uznać wręcz za punkt obowiązkowy przygotowania do rozgrywki. Przejście samouczka nie zajmuje długo, a okazuje się bardzo przydatne, gdy chcemy odkryć wszystkie niuanse walki.
Po zakończeniu części edukacyjnej otrzymujemy prawo wyboru: czy stajemy po stronie teamu niebieskiego (Agatha) czy czerwonego (Masoni), ale w kontekście rozgrywki sieciowej i tak nie ma to większego znaczenia, bo system losowo przydziela nam, do którego zespołu trafimy w trakcie pojedynku.
Halabardy w dłoń!
Chivalry 2 daje do wyboru cztery klasy postaci, w jakie możemy się wcielić. Wśród nich znajdują się: łucznik, berserker, piechur lub rycerz. Każdy z nich dysponuje innym rodzajem broni oraz umiejętności dodatkowych, dlatego ryzyko, że znudzimy się wyborem bohaterów, jest naprawdę niewielkie.
A jeśli lubimy bawić się w personalizowanie swoich postaci, to tutaj mamy pełen wachlarz opcji zmiany wyglądu twarzy, fryzury, głosu, uzbrojenia i stroju, dodatkowo z podziałem na trzy typy: każdy na każdego, Masoni i Agatha.
Co ważne – nasz rycerz czy łucznik może być także kobietą – uważam to za bardzo miłe urozmaicenie. I chociaż w kwestii ubioru czy wyglądu nie jest to rzecz jasna wybór tak szeroki, jak w przypadku The Sims, to rozwijanie bohaterów w taki sposób (poszczególne elementy zostają odkryte wraz z postępem rozgrywki) z pewnością wielu osobom dostarczy dodatkowej frajdy.
Chociaż prawda jest taka, że najlepszą i najważniejszą częścią Chivalry jest, oczywiście, swojska nawalanka. A ta okazuje się krwawa, brutalna, ekscytująca i nastawiona na proste efekciarstwo, a nie zupełnie tutaj niepotrzebny realizm.
Dlatego trup ściele się gęsto, głowy latają na lewo i prawo, krew leje się strumieniami, a rozwalić komuś twarz można zarówno pięścią, halabardą, jak i… zdechłą rybą albo kuflem piwa. I każda z tych opcji dostarcza równie dużo satysfakcji!
W co dziś zagramy?
Sequel kultowego już Chivalry: Medieval Warfare oferuje trzy rodzaje rozgrywek sieciowych – dwie drużynowe i jedną indywidualną. Tą ostatnią jest tryb „każdy na każdego”, gdzie na arenie pojedynkujemy się z wszystkimi dookoła. Dwie pozostałe to już drużynówki – z serwerami na sześćdziesiąt cztery bądź czterdzieści osób.
W zależności od tego, w jakim zespole wylądujemy, naszym zadaniem będzie albo bronienie, albo atakowanie. Do zdobycia są wioski, mosty, zamki, złoto albo… ludzie. Jedno jest pewne – fabularnie nie ma tutaj nudy, a każdy pojedynek różni się od poprzedniego – niektóre misje przechodziłam kilkanaście razy, ale zachowanie zarówno rywali, jak i kolegów z zespołu sprawiało, że wszystkie wyglądały zupełnie inaczej.
Co jednak nie zmieniło się od mojej pierwszej minuty w świecie Chivalry 2, to to, że cały czas bawię się tutaj świetnie. Uwielbiam bijatyki, ale ten tytuł wyróżnia się klimatem, pomysłem, a nawet mnogością dostępnych broni. Graficznie może nie powala, ale zdecydowanie nie musi – bo ma inne atuty. I polecam tę grę każdemu, kto potrzebuje wyładować emocje, poczuć ducha drużyny czy po prostu dostarczyć sobie frajdy.
A zatem… halabardy w dłoń i stajemy do mordobicia!
Ciekawy klimat
System walki
Wybór klas postaci oraz broni
Warstwa fabularna
Poziom emocji rozgrywki
Rozbudowany samouczek
Jakość dźwięku
Nie mam się do czego przyczepić 😉