Czy bycie singlem to koniec świata? „Ostatnia prawdziwa singielka” – recenzja książki

-

Odpowiadając na pytanie z tytułu – w żadnym razie. W Ostatniej prawdziwej singielce Lauren Ho pokazuje, że w byciu singlem nie ma niczego złego, że można realizować się na innych gruntach. Przy okazji wbija także (niezbyt subtelnie) szpilkę wszystkim tym krewnym, którzy zasypują młodszych pytaniami pokroju: „To masz już kawalera?” czy „Przeszłabym się na wesele, nie planujesz jakiegoś?”.

Andrea Tang ma nieco ponad trzydzieści lat, dobrze płatną pracę, ambitne plany zawodowe i własne mieszkanie. Brakuje jej jednak czasu, by cieszyć się zarobionymi pieniędzmi czy szukać mężczyzny, z którym mogłaby wziąć ślub i założyć rodzinę. A właśnie to ostatnie zdaje się najbardziej frapować jej starsze krewne, z matką na czele – one nie przepuszczą żadnej okazji, by podkreślić, że kobieta bez partnera i dzieci nie jest w pełni kobietą. Czarę goryczy przelewa zapowiedź ślubu najstarszej kuzynki. Teraz to Andrea zdobywa najmniej pożądany tytuł „najstarszej singielki rodu”.

Nawet praca, w której mogłaby znaleźć odskocznię od problemów dnia codziennego (jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało), nie przynosi jej wytchnienia, bo skazana jest na dzielenie gabinetu z człowiekiem będącym jej najgroźniejszym przeciwnikiem w walce o upragniony awans.

Dwie bajki

Ostatnia prawdziwa singielka to romans, ale na tyle zabawny i przystępnie napisany, że nawet osoby nieprzepadające za tym gatunkiem powinny dobrze bawić się podczas lektury. Powieść pisana jest z punktu widzenia głównej bohaterki, która dzieli się ze swoim pamiętnikiem – a tym samym z czytelnikiem – spostrzeżeniami na temat codziennych wyzwań. Choć życie Andrei kręci się wokół pracy, sporadycznie zahaczając o relacje damsko-męskie czy problemy rodzinne, historię cechują lekkość i prowadzenie z przymrużeniem oka. Autorka chętnie nawiązuje do popkultury i nie ucieka od uszczypliwych uwag na temat osób, za którymi jej protagonistka nie przepada.

Jednocześnie, gdzieś pomiędzy wierszami, czytelnik zapoznaje się z niektórymi aspektami kultury Dalekiego Wschodu. Z zasłyszanego niegdyś dowcipu wiem, że „nieważne, ile czasu poświęcisz na trening, zawsze znajdzie się chińskie dziecko, które jest lepsze od ciebie”, zaś z Gdybym miała twoją twarz i opublikowanych w zeszłym roku zaleceń dla ciężarnych Koreanek (źródło: https://www.theguardian.com/world/2021/jan/11/dont-look-dishevelled-anger-over-seoul-citys-advice-to-pregnant-women) – że kobieta musi jak najdłużej być piękna i szczupła. Ostatnia prawdziwa singielka dorzuca do tego jeszcze jedną cegiełkę: skupienie na odpowiednim zamążpójściu. Mimo że Andrea prezentuje „postępowe”, zdrowe poglądy na relację, która powinna być budowana na partnerstwie, uczuciu i zrozumieniu, a nie pozycji, pieniądzach czy pochodzeniu, jej matka i ciotki mają na ten temat całkiem odmienne zdanie. Nie obawiajcie się jednak – ten problem również opatrzony został uszczypliwymi uwagami protagonistki, dzięki czemu jego ciężar nie wpływa negatywnie na odbiór całości.

Mam tak samo jak ty

Tym, co najbardziej spodobało mi się w Ostatniej prawdziwej singielce, okazały się liczne analogie pomiędzy Andreą a mną – i zapewne niejedną czytelniczką. Protagonistka bywa zagubiona w relacjach, zarówno z przyjaciółkami, jak i płcią przeciwną, próbuje utrzymać równowagę pomiędzy życiem osobistym a zawodowym, stawia pierwsze kroki w internetowych serwisach randkowych, zdarza jej się topić smutki w alkoholu (ale to już na pewno ostatni raz!) zagryzanym niezdrowym jedzeniem… I to wszystko sprawia, że staje się ona bardziej wyrazista, wiarygodna, wręcz prawdziwa.

Co prawdopodobnie najlepsze, popełniane przez naszą bohaterkę błędy również mogą okazać się znajome dla niejednego czytelnika czy czytelniczki. Mimo że Andrea ma za sobą kilka związków, nadal pozostaje nieco naiwna – i to nie jest zarzut! Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie padł ofiarą „Wielkiej Miłości Od Pierwszego Wejrzenia” – miota się w swoich uczuciach i podejmuje decyzje, które po prostu nie mogą prowadzić do niczego dobrego. I mimo że odbiorca o tym wie – czy to z autopsji, czy z innych książek, filmów, opowieści znajomych – to jednak kontynuuje lekturę, ciekaw, jak to się skończy.

Hakuna Matata

Ostatnia prawdziwa singielka nie wynajduje koła na nowo. Jeśli macie za sobą kilka romantycznych popkulturowych tworów, bez wątpienia odgadniecie, jak potoczy się ta historia. Mimo wszystko, dzięki wspomnianej dowcipnej narracji i lekkiemu stylowi pisania, przez powieść płynie się bardzo szybko i przyjemnie. To świetny pomysł na lekturę-poprawiacz humoru. Nie tylko dla singli i singielek.

Ostatnia prawdziwa singielkaTytuł: Ostatnia prawdziwa singielka

Autor: Lauren Ho

Wydawnictwo: Kobiece

Ilość stron: 448

ISBN978-83-67069-36-6

Więcej informacji TUTAJ

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

Lekka, przyjemna komedia romantyczna, z której bohaterką naprawdę nietrudno się utożsamić.
Klaudia Ciurka
Klaudia Ciurkahttps://moje-czytadla.blogspot.com/
Książkoholiczka stawiająca pierwsze kroki w świecie gier wideo i planszówek. Seriale ogląda rzadko, ale od anime nie stroni. Kociara i herbatoholiczka z wyboru, okularnica z konieczności.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Lekka, przyjemna komedia romantyczna, z której bohaterką naprawdę nietrudno się utożsamić.Czy bycie singlem to koniec świata? „Ostatnia prawdziwa singielka” – recenzja książki