Co wyniosłam z serialu „Supernatural”?

-

Już ponad dekadę oglądamy na małym ekranie zmagania braci Winchester. Kto obejrzał te ponad trzysta odcinków, ten wie, że z tym światem nie tak łatwo się rozstać. I choć Supernatural (polskie tłumaczeni brzmi Nie z tego świata) nie bije rekordów popularności, to prawdopodobnie ma najbardziej oddanych fanów spośród wszystkich obecnie emitowanych seriali. To właśnie dzięki nim co roku stacja The CW decyduje się nakręcić kolejny sezon. Obecnie w Ameryce emitowana jest trzynasta odsłona Supernatural. I jak zwykle, Sam i Dean nie mają lekko.

Ten serial pokazuje nie tylko walki z potworami. Chociaż niemal co odcinek bohaterowie rozwiązują jakąś nadnaturalną sprawę, to ich działania zazwyczaj niosą za sobą pewne przesłania. W końcu z wszystkiego da się wyciągnąć lekcję, która w przyszłości może nam pomóc w prawdziwym życiu. A Supernatural ma ich bardzo dużo. Kilka najważniejszych znajdziecie poniżej.

W rodzinie siła

Chyba najważniejsza nauka, jaką można wyciągnąć z tego serialu. Zwłaszcza kiedy obserwuje się braci Winchester, gdy ratują ludzi, polują na potwory i kontynuują rodzinny biznes (ang. saving people, hunting things, the family business). Mimo wielu, mniej lub bardziej poważnych sprzeczek i komplikacji, zawsze wskoczą za sobą w ogień piekielny (i to dosłownie!). Braterska miłość, przyjaźń i oddanie – tylko pozazdrościć. Chociaż z drugiej strony, kto chciałby całe życie być skazany na rodzeństwo? Mieszkać z nim, podróżować, pracować… W końcu każdy miałby dość tej drugiej osoby. Nic własnego, wszystko wspólne. A jeżeli jesteś starszy i masz samochód – to ty wybierasz muzykę. Wkurzające, prawda? A o życiu prywatnym możesz zapomnieć… Ale wiecie, w rodzinie siła.

Co wyniosłam z serialu „Supernatural”?

Przyjaciół trzymaj blisko, ale wrogów…

… jeszcze bliżej. Stare powiedzenie, ale jakże prawdziwe. Zwłaszcza sprawdza się ono w przypadku tego serialu. Pamiętacie zapewne, że Castiel na początku znajomości z Winchesterami nie był do nich przychylnie nastawiony. Natomiast Crowley nasyłał na braci swoje demony i ogary piekielne. Z czasem jednak panowie nawiązali nić porozumienia. Castiel stał się niemal rodziną, a Crowley… Cóż, pozostał sobą. Jednak dzięki tym znajomością, obie strony dużo zyskały. Nie tylko cenne informacje, ale przede wszystkim sojuszników, gdy przyszło im mierzyć się z większymi wyzwaniami. Także nie ma co palić za sobą przysłowiowych mostów, tylko tolerować każdego – nawet jeżeli ta osoba nie do końca nam odpowiada. A nuż, może w przyszłości wyniknie z tego coś dobrego. O ile wcześniej się nie pozabijacie.

Co wyniosłam z serialu „Supernatural”?

Bring me some pie!

I jeszcze jakieś śmieciowe jedzenie: smażone, tłuste i niezdrowe. Cheesburgery, tony cukierków, batoniki, chipsy, frytki, suszona wołowina, smażony bekon… Ale najważniejsze: ciasto (tylko nie placki!). Pal licho kalorie! Najwyżej pójdzie się na siłownię i zrzuci kilka zbędnych kilogramów. Ale radość z jedzenia takich smakołyków – bezcenna! Wystarczy spojrzeć na minę Deana, kiedy przynoszą mu zamówienie. Czy on się przejmuje, że przytyje? Nie! I to wszystko popić jeszcze zimnym piwkiem. Żyć nie umierać!

Co wyniosłam z serialu „Supernatural”?

Samochód to twoja dziecinka

Dbaj więc o nią! Co z tego, że jest stara i wydaje z siebie nieprzyjemne odgłosy. To twój samochód, twoja kochanka (nie żona, bo wiadomo, jak to się w końcu skończy), więc traktuj ją z należytym szacunkiem. jak jednak pamiętaj, że w każdą kobietę trzeba inwestować – nie ma, że boli. Ty też musisz dać coś od siebie. Zgoda buduje, niezgoda rujnuje. Chcesz chodzić pieszo? Dlatego warto brać przykład z Deana. On rozumie potrzeby swojego samochodu, jak nikt inny. I wie, gdzie najlepiej ukryć w nim rzeczy, których nie powinny oglądać osoby postronne.

Co wyniosłam z serialu „Supernatural”?

Jak umrzesz to… Umrzesz

Niestety, tylko bracia Winchester posiadają licencje na zmartwychwstanie. My śmiertelni ludzie nie mamy co liczyć na dostanie drugiej szansy. Potrąci cię samochód, dopadną wściekłe psy albo popełnisz samobójstwo – to koniec. I nie licz na przystojne demony w piekle (jeszcze najlepiej z brytyjskim akcentem) albo pomocne aniołki w niebie. Twoje ciało czeka samotność w trumnie (przynajmniej do czasu całkowitego rozkładu), a duszę… Tego się dopiero dowiemy. I nie ma bata, nikt nie pomoże ci wrócić do żywych. Chyba, że nastąpi apokalipsa, ale wtedy będziesz śliniącym się, przebrzydłym zombie, a twoimi jedynymi zmartwieniami będą mózgi i janusze survivalu.

Co wyniosłam z serialu „Supernatural”?

Carry on My Wayward Son[1]

Nieustannie w drodze. Ciągle w rozjazdach i spanie w przydrożnych motelach. I może w serialu to wygląda na ekscytujące życie, pełne przygód i nieustannych wrażeń. Ale na dłuższą metę wydaje się to smutne. Nie mieć własnego kąta, do którego można wrócić, usiąść i odpocząć po dobrze wykonanej pracy. Styl, jaki prowadzą bracia Winchester jest być pewnym rodzajem przestrogi – wybierasz karierę zamiast prawdziwej rodziny. Zobacz, jak może się to skończyć. Ostatecznie spędzisz życie w samotności i do końca będziesz żałował, że się w porę nie ustatkowałeś. Bo czas płynie nieubłaganie, a ty z każdym dniem się starzejesz. I nie ma lekarstwa na wieczną młodość. Zawczasu więc przemyśl swoje decyzje i postępuj zgodnie z własnym sumieniem.

Co wyniosłam z serialu „Supernatural”?

[1] Utwór należący do zespołu Kansas

Agnieszka Michalska
Agnieszka Michalska
Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Wielbicielka amerykańskich seriali i nienasycona czytelniczka książek, ale nie znosi romansów. Podróżuje rowerem i pisze fantastyczne powieści - innymi słowy architekt własnego życia.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu