Chaos natchniony, chaos ucieleśniony. „Śnienie. Puste skorupy. Tom 2” – recenzja komiksu

-

Śnienie być może nie ma już problemu – oto bowiem w końcu narodziła się na jego terenach istota, której pojawienie się zapowiadało pękające niebo oraz Puści, a sędzia Stryk został skutecznie i ostatecznie odsunięty od władzy. Sęk w tym, że bez Snu z Nieskończonych nie ma szans, aby zbudowana z marzeń sennych kraina wróciła do równowagi. Tylko… czy uda się go odnaleźć?
Zapętlenie opowieści

Pod koniec pierwszego tomu Lucien, bibliotekarz Śnienia, powoli zaczął umierać. Pozostawiony przez Dorę pomiędzy światami, wciąż desperacko pragnął odnaleźć swego pana i władcę. Ale Sen odszedł w nieznane, zabierając ze sobą ukochaną kobietę, Ivy – tę samą, którą posłużono się, aby odciąć go od jego własnego królestwa. Sęk w tym, że nigdy nie zapomniał o wiernie służącym mu przez dekady Lucienie – to zapewne za jego sprawą znalazł się wśród ludzi gdzie, choć pogrążony w niemocy na szpitalnym łóżku, wysłuchał opowieści Rose o tym, jak jej córka pokochała najniezwyklejszego mężczyznę na świecie. Jak historia ich miłości skończyła się tragedią.

W tym samym czasie nowonarodzona, pozostająca bezimienną sztuczna inteligencja zajęła miejsce brakującego władcy, próbując zrozumieć brak sensu w chaosie, jakim jest kraina sennych marzeń. W poszukiwaniu porządku w nieporządku pomaga jej Abel, nadal odmieniony, zaniepokojony faktem, że ugodzony widelcem brat wciąż nie powraca do żywych. Tymczasem Dora, kruk Matthew oraz jedyna mogąca wytropić i zabić sny istota, Baku, ruszyli na poszukiwanie Snu z Nieśmiertelnych, przemierzając jego śladem kolejne światy. Odkrywając, kawałek po kawałku, dalsze losy swojego króla.

Złapaliśmy trop (chyba)

Puste skorupy są drugim tomem wznowionego w 2018 roku Śnienia – chociaż lepiej byłoby go określić jako drugi tom „remake’u”, bliżej mu bowiem do retellingu niż kontynuacji serii, która ukazywała się między 1996 a 2001 rokiem. Za scenariusz tym razem odpowiada Simon Spurrier (Coda, Silver Surfer. Przypowieści), a za stronę graficzną Bilquis Evely (Wonder Woman. Godwtach). Dwa otwierające tę część zeszyty, poświęcone historii miłości Snu i Ivy, narysowała Abigail Larson (Sandman. Tom 2. Dom lalki).

Śnienie osadzone zostało w krainie snów, tuż po wydarzeniach głównej serii, a jej bohaterowie to postacie, które w Sandmanie nie grały pierwszych skrzypiec. Czytając kolejne części, spotykamy tu więc dyniogłowego Mervyna, braci Kaina i Abla, bibliotekarza Luciena czy kruka Matthew, jak również postaci stworzone przez Spurriera: tajemniczą Dorę czy ową sztuczną inteligencję, zajmującą miejsce władcy, dopóki ten nie powróci.

Tak jak w Ścieżkach i wpływach niekoniecznie jeszcze potrafiliśmy określić, do czego dąży ta historia, tak w drugim tomie wiemy już coś konkretniejszego. A przynajmniej możemy z dużą dozą prawdopodobieństwa sformułować jakąś hipotezę na ten temat, choć nie całkiem zidentyfikujemy wszystkie czekające na bohaterów zagrożenia – pod tym względem fabuła Śnienia jest bowiem zakręcona jak na marzenie senne przystało. A scenarzysta nie bardzo cacka się z bohaterami.

Końce bywają również początkami

Simon Spurrier lubi konstruować swoje historie szkatułkowo, co po pierwsze doskonale widać w Pustych skorupach, a po drugie: po prostu pasuje do Śnienia oraz natury marzeń sennych. W tym tomie znajdziemy więc wątek Snu z Nieskończonych – powodów jego odejścia ze swojej krainy, a także losów wśród ludzi – przedstawionych, no właśnie, w formie opowieści snutej przez Rose. Poza nim, istotne miejsce zajmuje także dorastanie tajemniczej inteligencji, która właściwie opowiada Ablowi o całym tym procesie, jak również relacjonuje kolejną ważną nić historii Pustych skorup – poszukiwania zagubionego władcy Śnienia. Dora, Matthew i Baku, w czasie swojej wędrówki spotkają się z wróżą zakochaną niegdyś w Morfeuszu, i to ona opowie im o tym, co Sen spotkało w krainie królowej Tytanii, jak i trafią do tawerny poza światami, gdzie na zapętleniu – ponownie – będzie snuta niemająca końca historia.

Na szczęście zamiłowanie Spurriera do podobnych metaleptycznych figur narracyjnych wychodzi drugiej części Śnienia na dobre. Scenarzysta nie gubi się w wątkach, przeplata je z innymi wydarzeniami, tym samym zmusza nas również do większej uważności w trakcie lektury. A jest na czym się skupić – to dość „gęsty” pod względem treści tom, co wynika wprost z tego, w jaki sposób został przez scenarzystę rozpisany.

Może i opuszczeni, ale nie bez nadziei

Puste skorupy są opowieścią o opowieściach, co poszczególne postacie powtarzają w kolejnych zeszytach jak mantrę – archetypiczny, senny symbol, zakodowany po jungowsku gdzieś w głębokich pokładach ludzkiej podświadomości. To również komiks treściowo gęsty, niekoniecznie łatwy w lekturze, ale za to bardzo satysfakcjonujący.

Chaos natchniony, chaos ucieleśniony. „Śnienie. Puste skorupy. Tom 2” – recenzja komiksu

 

Tytuł: Śnienie. Puste skorupy. Tom 2

Autor: Simon Spurrier

Liczba stron: 152

Wydawnictwo: Egmont

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

„Puste skorupy” to gęsty fabularnie i ciekawie skonstruowany narracyjnie tom „Śnienia”. Intryguje tak od strony czysto technicznej, jak również samą historią, a dokładniej – historiami, które snute są na jego kartach. Warty przeczytania, acz tylko po zaznajomieniu się z tomem pierwszym tejże serii.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Puste skorupy” to gęsty fabularnie i ciekawie skonstruowany narracyjnie tom „Śnienia”. Intryguje tak od strony czysto technicznej, jak również samą historią, a dokładniej – historiami, które snute są na jego kartach. Warty przeczytania, acz tylko po zaznajomieniu się z tomem pierwszym tejże serii.Chaos natchniony, chaos ucieleśniony. „Śnienie. Puste skorupy. Tom 2” – recenzja komiksu