Zawsze dwóch ich jest. Mistrz i jego uczeń. Choć sekwencja ta, wymawiana zazwyczaj z dozą niepokoju, w świecie Gwiezdnych Wojen wypowiadana jest w odniesieniu do mrocznych Sithów, władających ciemną stroną Mocy, w pewnym sensie pasuje również do Jedi. Motyw niezwykłej więzi, jaka łączy Mistrza zakonu Jedi i jego padawana, przewija się nieustannie w produkcjach powiązanych z tą gigantyczną marką, stanowiąc nieodzowny element fabuły związanej z użytkownikami mocy.
Nie ulega wątpliwości, iż jednym z najważniejszych duetów tego typu jest Anakin Skywalker i Ahsoka Tano. Bowiem choć postaci rezolutnej padawan zabrakło w produkcjach filmowych, każdy fan serii, oglądający animację Wojny Klonów, zdaje sobie sprawę z tego, jak wielki wpływ na Wybrańca miała jego uczennica. Końcówka sierpnia tego roku przyniosła upragnioną produkcję, w której to właśnie Ahsoka Tano gra pierwsze skrzypce. Przynajmniej w teorii.
Ahsoka: Rebelianci
Choć tytuł serialu to Ahsoka, równie dobrze mógłby on brzmieć Star Wars: Rebelianci i pełnić rolę aktorskiej kontynuacji animacji o tym samym tytule, bowiem pierwszy sezon serialu stanowi w większej mierze ciąg dalszy opowieści zawartej w wyżej wymienionej produkcji, aniżeli przedstawienie nowego wątku z narracją skupioną wokół postaci Ahsoki. Należy zaznaczyć, iż mimo tego relacje i wydarzenia z przeszłości byłej padawan odgrywają ważną rolę w przedstawionej przez twórców historii. Jednak Ahsoka, poza kontynuacją fabuły Rebelsów, rozwija również kilka nowych wątków oraz przywraca inne, co w znaczący sposób w następnych sezonach może wpłynąć na cały kanon. Część z nich już teraz wywołało spore poruszenie wśród fandomu, zasiewając ziarna domysłów i teorii, które, jeśli okażą się prawdziwe, pokażą pewne dobrze już znane fanom postacie w zupełnie innym świetle i pozwolą dopełnić niedomknięte do tej pory kwestie.
Popatrzeć aż miło
Jednym z wyróżniających się aspektów tej serii jest nienaganna choreografia walk na miecze świetlne. Wielbiciele Gwiezdnych Wojen dostrzegli znaczny spadek jakości tych prezentowanych w najnowszej trylogii i najwidoczniej twórcy Ahsoki postanowili wyciągnąć wnioski z głosów niezadowolenia. Dbałość o szczegóły w tych sekwencjach przypomina zapierające dech pojedynki z filmowych epizodów I – III, przy których pracował jako konsultant, grający hrabiego Dooku, Christoper Lee, będący nie tylko aktorem, ale również mistrzem szermierki. Śmiem twierdzić, iż z uznaniem spojrzałby na duel Ahsoka-Baylan, a widok starcia bohaterki z jej byłym mistrzem mógłby wywołać szczery uśmiech na twarzy nieżyjącego już Lee.
Owa dbałość o szczegóły widoczna jest również w kostiumach oraz scenografii, tworząc dla widza niesamowitą atmosferę oraz klimat, za który tak pokochaliśmy Gwiezdne Wojny. Wielbiciele serii z pewnością je docenią, tak samo jak liczne mniej lub bardziej widoczne nawiązania do filmów i animacji. Wisienką na torcie, choć nie ostatnim odcinkiem, okaże się w tej kwestii epizod piąty, zachwycający wieloma scenami a u prawdziwych fanów uniwersum łezka w oku niechybnie się zakręci.
Nie zawsze była z twórcami Moc
Niestety, nie wszystkie pomysły twórców spotkały się z równym uznaniem jak wprowadzenie postaci mrocznego Jedi Baylana Skolla i jego padawan Shin Hati. Nowe podejście do interpretacji twierdzenia, iż Moc jest wszędzie i w każdym oraz użytkowania jej, zaprezentowane w serialu, może sprawić, że niektórzy widzowie będą kwestionować kierunek, w jakim zmierza Disney w tym względzie. I muszę przyznać, iż jestem jedną z tych osób, a w kluczowych momentach związanych z tym wątkiem, mimowolnie moja dłoń plasnęła głośno o czoło w geście facepalmu, aż się echo poniosło. Według mnie twórcy dopuścili się tutaj sporej nadinterpretacji nauki o Mocy, co w znaczącym stopniu zaburza to, co do tej pory wiedzieliśmy na temat zarówno jej, jak i jej użytkowników.
Zrozumiałe jest również uczucie niezadowolenia, jakie zrodziło się u wielu osób z powodu blado zarysowanych głównych postaci Ahsoki, Sabin i Hery, pozbawionych cech, których można było się spodziewać, biorąc pod uwagę ich pierwowzory z animowanych produkcji. Bo tak jak rozumiem, że Ahsoka nie jest już tą zadziorną nastolatką z własnym zdaniem, na obdarzoną silnym charakterem i pewnością siebie Herę mocno wpłynęła śmierć ukochanego, a Sabin… cóż, tutaj nie widzę usprawiedliwienia, tak jednak stopień, w jakim wręcz ograbiono te bohaterki ich indywidualności, momentami budzi wielkie rozczarowanie. W końcu ewolucja postaci oraz relacji między nimi ma kluczowe znaczenie w tworzeniu wciągającej historii i wydaje się, że ten aspekt można było zdecydowanie lepiej rozwinąć. Warto jednak zauważyć, że serial ma dość spory wydźwięk feministyczny, rzucając światło na wzmacniające się motywy w świecie Gwiezdnych Wojen. Włączenie może nieco mdłych w porównaniu do oryginału, jednak niezaprzeczalnie silnych, niezależnych postaci kobiecych jest aspektem podkreślającym różnorodne perspektywy i rolę kobiet w galaktyce oraz kierunek, jaki najwidoczniej obrał Disney dla rozwoju tego uniwersum.
Czy na taką Ahsokę czekaliśmy?
Ogólnie rzecz biorąc, seria Ahsoka kierowana jest do widzów zaznajomionych nie tylko z filmowymi produkcjami, ale również, a może w szczególności, znających animacje Wojny Klonów oraz Star Wars: Rebelianci. Odnalezienie się bowiem w fabule w znacznym stopniu kontynuującej wątki z Rebelsów i Wojen może być co najmniej trudne dla tych niekojarzących wspomnianych tytułów. Dlatego, chcąc w pełni cieszyć się z tego serialu, należy wcześniej nadrobić siedem sezonów Wojen Klonów oraz cztery Star Wars: Rebelianci (złośliwi twierdzą, iż Ahsoka to wyczekiwany piąty sezon).
W sieci znajduje się spora liczba artykułów stanowiących streszczenie tych dwóch animacji oraz spis najważniejszych odcinków, których poznanie niezbędne jest do zrozumienia w pełni fabuły Ahsoki. Z jednej strony to rozumiem, w końcu wszystkie produkcje tworzą kanon i przenikanie się tych historii ze sobą to nic dziwnego czy bulwersującego. Jednak myślę, iż stworzenie osobnej opowieści, skupionej na samej Ahsoce, jej zerwanej więzi z Anakinem i konsekwencjami wynikającymi z wyborów, jakie podjęła w przeszłości, choć również nawiązywałaby do animacji, z której wywodzi się ta postać, to jednak mogłaby w ostateczności być bardziej zrozumiała dla ogółu odbiorców. Kto wie, może to właśnie przyniesie nam kolejny, potwierdzony już, sezon?