Jej rodzice zabili się, po tym jak plany budowy lunaparku legły w gruzach. Nie doszłoby do tego, gdyby nie kryzys… Gdy wstrzymano budowę miasteczka, szybko popadli w długi. Oboje się powiesili. Wcześniej jednak ojciec udusił córeczkę… a przynajmniej zamierzał. Od tamtej pory nie oddala się od lunaparku. Mieszka tu całkiem sama. […] Spotkała ją krzywda z rąk najbliższych, obcym tym bardziej nie zaufa.
Y. Ishikawa, Od dziś jestem zombie!
Byłem świadomy wyboru
Front obwoluty recenzowanego dziś tytułu zajmuje nastolatka w bikini. Z dużymi oczami, rzecz jasna. Z tyłu natomiast możecie zobaczyć kolejną bohaterkę mangi, również w skąpym stroju kąpielowym. Okładka krzyczy wręcz neonowymi kolorami i krzykliwym opisem przygód nastoletniej idolki oraz jej zwariowanego życia w wiosce zombi. Rozumiecie chyba, że nie oczekiwałem zbyt wiele po warstwie fabularnej; poprzeczkę postawiłem dość nisko. Zresztą nie pomyliłem się zbytnio – znajdziecie tu głupawe gagi oparte na przemocy, kilka scen wyłącznie po to, by narysować dekolt na całą stronę, ciąg przyczynowo-skutkowy w tej historii także ma swoje gorsze momenty i po prostu znika. Z drugiej jednak strony… nie zmyśliłem cytatu umieszczonego we wstępie. Od dziś jestem zombie! potrafi szarpnąć bardzo mroczną strunę ludzkiej psychiki. No i przy okazji zahaczyć o tę krwawą i morderczą.
Oscarowy scenariusz
Puuka jest młodą modelką bikini, aspirującą do roli idolki. Cóż, w zasadzie to była, ale nie uprzedzajmy faktów. Pewnej nocy wybiera się ze swoim menadżerem w góry, bo podobno „mroczne” sesje zdjęciowe są teraz na topie. Horror jednak staje się prawdą, gdy opiekuna dziewczyny atakują zombi (które istnieją w świecie przedstawionym i są tępione przez zwykłych ludzi), a nastolatka wydostaje się z opresji dzięki swemu rówieśnikowi: Sukekiyo. Ten, co prawda, także jest nieumartym, ale wiecie, takim „cywilizowanym”. Niestety, kultura osobista na niewiele się zdaje, bo podczas ucieczki Puuka potyka się, a upadając, obejmuje nogami twarz chłopaka (naprawdę nie wiem, jak to lepiej wytłumaczyć). Ponieważ to dopiero początek komedii pomyłek, ten gryzie ją wtedy w wewnętrzną część uda: tada! Od dziś niedoszła idolka jest już zombi i musi zamieszkać z innymi w miasteczku ukrytym głęboko w lesie. Alternatywa to powolne gnicie, nic więc dziwnego, że przyjęła zaproszenie.
Komedio…
Przez kolejne strony powoli rozpędza się ta karuzela śmiechu. Dziewczyna, a do tego z ciałem w bardzo małym stopniu rozkładu, wywołuje w osadzie spore poruszenie. Puuka walczy z klasycznym w tym przypadku wyparciem, ale coraz bardziej uświadamia sobie swoją obecną sytuację. Zresztą, dopóki będzie smarować się cudowną maścią przeciw zgniliźnie, wszystko zostanie względnie po staremu. I tak to się toczy: od jednego gagu, do następnego. Czasem trzeba zebrać składniki na miksturę, potem powalczyć z wodną kappą i odeprzeć jego seksualną napaść, później z kolei wziąć udział w sportowych zawodach, by jednocześnie uwydatnić kobiecie wdzięki głównej bohaterki i pośmiać się z uczestników, którym podczas biegu odpadają nogi. Kolejnego dnia wycieczka do miasta z nową przyjaciółką na małe zakupy. Sporo akcji, całkiem śmiesznie, tylko trochę żenująco – nic szczególnego w tym gatunku. Z tym, że…
horror?
…menadżer w pierwszej scenie jest autentycznie rozerwany na strzępy i pożarty żywcem. Wokół osady zombie biegają hordy niemałych psów, polujących na żywych ludzi. Ci zresztą nawet w Tokio nie są bezpieczni, bo mogą zostać porwani przez wiecznie głodną (i dość zboczoną, rzecz jasna) przyjaciółkę Puuki. Poznajemy historię świeżo ugryzionych, porzuconych przez rodziny, wątek „pierwszego międzynarodowego krwawego buntu zombie”, a na dokładkę w fabule pojawia się postać małej dziewczynki, zamordowanej przez rodziców. Wspominałem o przeszczepie mózgu pewnej babci do sklepowego manekina (choć przyznaję, nie mieli innego wyjścia po tym, jak chcąc ją umyć, rozerwali jej ciało na pół)?
Choć pierwszy plan Od dziś jestem zombie! wydaje się być zabawny i wręcz głupkowaty, to drugi, wraz z tłem, jasno pokazują horror nowej rzeczywistości, w której przyszło żyć niedoszłej nastoletniej idolce.
Więc?
Tytuł ten potrafi rozśmieszyć, ale też przerazić. Być może po prostu autor chciał dotrzeć do jak najszerszego grona odbiorców. Jeśli tak, niestety nie skończyło się do dobrze. Choć ostateczne połączenie stylów wyszło całkiem znośnie, a historia zgrabnie oscyluje wokół groteski i gore, końcowy efekt nie zadowoli nikogo. Cóż, może nielicznych – w tym na przykład mnie. Niestety, zbyt wiele wątków pozostało niedomkniętych, a fabuła ma zdecydowanie za dużo dziur, bym mógł polecać tę opowieść na prawo i lewo. Ale to wciąż ciekawy kawał lektury.
Tytuł: Od dziś jestem zombie!
Autor: Yugo Ishikawa/Tsukasa Araki
Gatunek: supernatural, horror, seinen
Wydawnictwo: Waneko