Gdy dźwięk niesie śmierć. „Cisza” – recenzja filmu

-

Cisza to ekranizacja powieści Tima Lebbona o tym samym tytule, która ukazała się w 2015 roku. Podobnie jak w przypadku Cichego miejsca czy Nie otwieraj oczu, naturalna dla wielu z nas czynność stanowi zagrożenie. Tym razem wybór twórców padł na wydawanie dźwięków  – bohaterowie są zmuszeni do funkcjonowania w ciszy, bo każdy głośniejszy oddech może doprowadzić do tragedii. To ciekawa wizja, pokazująca to, że brak możliwości mówienia, czyli coś, co zwykle odbierane jest jako utrudnienie, nagle zmienić się w zaletę.
Zwyczajne początki końca

Fabuła Ciszy nie jest oryginalna: oto pewnego dnia ludzka ciekawość i chciwość doprowadzają do otwarcia dawno zamkniętej jaskini. A to, co się w niej kryje, przynosi śmierć i zniszczenie. Co prawda apokalipsa ogarnia tylko Stany Zjednoczone (a przynajmniej nic nie wskazuje na to, aby uwolnione potwory były w stanie przedostać się przez ocean i przenieść na inne kontynenty), ale robi to na tyle skutecznie, że spora część populacji ginie. Historię umierającego świata możemy obejrzeć z perspektywy rodziny Andrewsów: głuchej córki Ally (granej przez znaną z Chilling Adventures of Sabrina, Kiernan Shipke), jej rodziców (w roli matki wystąpiła Miranda Otto), brata, babci oraz wujka. Katastrofa, jaką było wypuszczenie monstrów z jaskini, zastaje Andrewsów w domu. Szybko, na podstawie prasowych doniesień i filmików na serwisach społecznościowych, bohaterowie dochodzą do wniosku, że aby przeżyć, muszą zrobić dwie rzeczy: uciec z miejsca, w którym są, oraz zachować ciszę. To drugie jest dla nich o tyle prostsze, że w związku z niepełnosprawnością Ally, cała rodzina potrafi komunikować się za pomocą języka migowego.

Gdy dźwięk niesie śmierć. „Cisza” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Cisza”
Im dalej w las, tym więcej drzew

Niezbyt oryginalna fabuła to nie jedyna wada tego  filmu. Nie zachwycają również bohaterowie – tak naprawdę wydają się oni nieco papierowi, brakuje im głębi i kolorytu. O rodzinie Andrewsów dowiadujemy się niewiele: ojciec zarządza firmą budowlaną, córka miała wypadek, syn lubi gry wideo, a babcia w tajemnicy pali papierosy i jest śmiertelnie chora. Matka pozostaje w zasadzie nieopisana i tylko dzięki całkiem niezłej grze aktorskiej Otto, jest ona choć trochę widoczna. Zresztą większość aktorów stara się, jak może, aby swoimi umiejętnościami tchnąć życie w odgrywanych bohaterów. Najlepiej wychodzi to Stanleyowi Tucciemu, który wciela się w rolę głowy rodziny. Mimo że, podobnie jak w przypadku pozostałych postaci, nie wiemy o nim za dużo, to jednak łatwo się do niego przywiązać i mu kibicować. Negatywnie odstaje tutaj Shipke  – przez cały film udało mi się zaobserwować tylko kilka momentów, kiedy jej mimika się zmienia. Ponadto niezbyt przekonała mnie do odgrywanej przez nią postaci – trochę się zawiodłam, bo liczyłam na lepszy występ.

Dodatkową wadą jest to, że sporą część napięcia zbudowanego nagłym pojawieniem się nietoperzopodobnych stworów i ostrzeżeniami na temat tego, by zachować ciszę, udaje się twórcom zepsuć już w pierwszych chwilach gorączkowej ucieczki naszych bohaterów: w pewnym momencie ktoś obok nich używa klaksonu i… nic się nie dzieje. Natomiast nieco później wystarczy szczeknięcie psa, aby wywołać katastrofę.Ten brak logiki wytrąca trochę z rytmu oglądania.

Gdy dźwięk niesie śmierć. „Cisza” – recenzja filmu
Kadr z filmu „Cisza”
Na szczęście nie wszystko stracone

Mimo wad, Ciszę ogląda się całkiem przyjemnie. To ogromna zasługa aktorów, ale też świetnie dobranej scenografii i ładnych ujęć. Cały film zrealizowany jest raczej w nieco przyciemnionej i chłodnej tonacji, bardzo dobrze podkreślającej dramat dziejący się na ekranie. Pomijając miejscowy brak logiki, twórcom udało się stworzyć obraz, który przez dziewięćdziesiąt minut utrzymuje uwagę widza. I nawet jeśli z góry wiemy, jaki będzie koniec, nie zmienia to faktu, że kibicujemy przynajmniej części bohaterów, aby do niego dotrwali.

Słowem podsumowania: nie jest to produkcja szczególnie ambitna, ale zdecydowanie nie jest też to kompletna strata czasu. Warto obejrzeć, zwłaszcza gdy nie szukamy wymagającej rozrywki na wieczór.

Gdy dźwięk niesie śmierć. „Cisza” – recenzja filmu

 

Tytuł oryginalny: The Silence

Reżyseria: John R. Leonetti

Rok powstania: 2019

Czas trwania: 1 godzina 30 minut

GrafikaNetflix

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Cisza to film z całkiem dużym potencjałem, który nie został wykorzystany. Nie żałuję jednak czasu poświęconego na jego obejrzenie. To niezła propozycja na wieczór po męczącym dniu, gdy szukamy czegoś niezbyt ambitnego, ale wciąż przyjemnego w odbiorze. Daję 6/10.
Anna Kwapiszewska
Anna Kwapiszewska
Gdyby nie czytnik, stos nieprzeczytanych książek dawno stworzyłby gustowny nagrobek. Nie wierzy w guilty pleasure, kocha feminatywy i niebinarne formy gramatyczne, Star Treka, herbatę i erpegi.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Cisza to film z całkiem dużym potencjałem, który nie został wykorzystany. Nie żałuję jednak czasu poświęconego na jego obejrzenie. To niezła propozycja na wieczór po męczącym dniu, gdy szukamy czegoś niezbyt ambitnego, ale wciąż przyjemnego w odbiorze. Daję 6/10.Gdy dźwięk niesie śmierć. „Cisza” – recenzja filmu