Zrozumieć siebie. „Moon Knight” – recenzja komiksu

-

Czy słyszeliście kiedyś o Moon Knight? Znacie jego początki? Wiecie, jakie ma specjalne moce? Ja do tej pory nie znałem tej postaci. Powstała w 1975 roku, a pierwsze zeszyty z historią Moon Knight opublikowano w 1980 roku.
Kim jest Moon Knight?

Marc Spector, bo tak brzmi prawdziwe nazwisko bohatera, to chłopak pochodzący z żydowskiej rodziny, zamieszkującej Chicago. W związku z dziecięcą traumą, młodzieniec zaczyna widzieć wyimaginowanych przyjaciół. Zaniepokojony ojciec wysyła go do specjalisty, który diagnozuje u Marca zaburzenia psychiczne. Chłopiec dorasta w zakładzie dla obłąkanych. To tam objawia mu się Konshu, postać przedstawiająca się jako jego ojciec. Pół człowiek, pół ptak, bóg egipski.

Konshu kontroluje poczynania Marca, jego myśli i sposób postrzegania świata. Jako nastolatek chłopak zostaje wypuszczony z zakładu i zaciąga się do Marines. Po kilku latach jego zwierzchnicy dowiadują się o problemach psychicznych Spectora i wydalają go z czynnej służby. Wtedy zostaje najemnikiem, poznaje „Frenchiego”, francuskiego pilota, z którym współpracuje podczas różnych zleceń. Jednym z nich jest misja w Egipcie dla Raola Buschmana. Podczas niej najemnicy spotykają doktora Petera Alraune i jego córkę Marlene, którzy pracują przy wykopaliskach archeologicznych. Odkryli oni starożytną świątynię, a w niej odnaleźli statuetkę egipskiego boga księżyca, Konshu. Raol, chcąc ukraść znalezione skarby, zabija doktora Alraune. Wściekły Marc Spector atakuje najemnika, ale przegrywa walkę i zostaje pozostawiony na pustyni na pewną śmierć.

40 lat minęło

Historia Moon Knighta trwa ponad czterdzieści lat. To w latach 80. i 90. powstało najwięcej komiksów o tym bohaterze. W 1994 roku seria miała dwunastoletnią przerwę, ale powróciła i od 2006 roku ukazuje się w miarę regularnie. W albumie wydanym przez wydawnictwo Egmont znajdują się zeszyty z samego początku serii: Moon Knight (1980) #2, ale i materiały z najnowszych wydań, czyli Moon Knight (2016) #1-14, Moon Knight vol. 1: Lunatic, vol. 2: Reincarnations, vol. 3: Birth and Death. Scenariusz do tych ostatnich napisał Jeff Lemire, a rysunki przygotował Greg Smallwood. Taki dobór materiałów pozwala czytelnikowi poznać historię Moon Knighta, ale i zobaczyć, w jaki sposób będzie ta postać kreowana współcześnie.

Moon Knight Lemira i Smallwooda

Album Moon Knight to przede wszystkim dzieło Jeffa Lemira i Grega Smallwooda. Lemire, którego twórczość uwielbiam i cenię, to niezwykły scenarzysta i rysownik. Kanadyjczyk znany jest w Polsce z takich autorskich albumów jak Łasuch, Twardziel, Royal City czy Podwodny spawacz. Jego komiksy przeważnie opowiadają o ludziach, ich słabościach, problemach. Skupiają się na emocjach i świetnie je pokazują. Podobnie jest, gdy występuje w roli scenarzysty dla Marvela czy DC Comics. Z jednej strony mamy tu komiks superbohaterski, z drugiej – cała historia toczy się wokół głównego bohatera, jego problemów psychicznych, wewnętrznej walce, drodze do zaakceptowania tego kim jest.

Wystarczy spojrzeć na okładkę albumu, żeby domyślić się, że to nie będzie cukierkowa przygoda o facecie w kostiumiku, który związuje pajęczą siecią jakichś rabusiów. Historia Lemira, opowiada o dorosłym Marcu Spectorze, który budzi się w zakładzie dla obłąkanych i uświadamia sobie, że spędził w nim prawie całe swoje życie. Bohater widzi wiele twarzy, słyszy głosy. Początkowo możemy mieć problemy z ustaleniem, co jest rzeczywistością, a co prezentacją chorego umysłu Spectora. Jedno jest pewne od początku – Marc postanawia uciec. I właśnie o tym opowiada ten komiks, o ucieczce ze swojego umysłu. O poszukiwaniu tożsamości, akceptacji tego, kim się jest. O rodzeniu się Moon Knighta.

Czytając ten album, miałem przed oczami takie filmy jak Lot nad kukułczym gniazdem, Split czy Podziemny krąg. Podobnie jak w tych obrazach, rzeczywistość miesza się z tym, co dzieje się tylko w umyśle głównego bohatera. Kadry są dwuznaczne, czasami przerażające. Greg Smallwood świetnie to wszystko narysował. Bardzo dobrze oddaje ducha oryginalnych komiksów, dodając do nich nowoczesność. Jestem pod ogromnym wrażeniem pracy kolorem i mocą przekazu, który  rysownik osiągnął t przez zastosowanie szarości połączonej z żywymi barwami.

Lemire po raz kolejny udowadnia, że potrafi napisać genialny scenariusz. Smallwood pokazuje, że pomimo swojego młodego wieku jest świetnym rysownikiem. Moon Knight to inny typ komiksu superbohaterskiego. Moon Knight to nie jest typowy bohater Marvela. Bo czy wszyscy muszą mieć fikuśne stroje? Super zdolności? I być do bólu idealni?

Zrozumieć siebie. „Moon Knight” – recenzja komiksu

 

Tytuł: Moon Knight

Autor: Jeff Lemire

Ilustrator: Greg Smallwood

Liczba stron: 344

Wydawnictwo: Egmont

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

„Moon Knight” to genialny komiks o bohaterze z drugiego, a może trzeciego planu. Miłośnicy Lemira powinni być zachwyceni, a tym, którzy go nie znają, polecam przeczytać. Być może i wy staniecie się jego fanami.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Moon Knight” to genialny komiks o bohaterze z drugiego, a może trzeciego planu. Miłośnicy Lemira powinni być zachwyceni, a tym, którzy go nie znają, polecam przeczytać. Być może i wy staniecie się jego fanami.Zrozumieć siebie. „Moon Knight” – recenzja komiksu