Zagubione w czasie. „Paper Girls” tom 4 – recenzja komiksu

-

Co my tu mamy… Daleką przyszłość? Głęboką przeszłość (taką z mamutami)? Lata osiemdziesiąte? Rok 2000 i pluskwę milenijną? Wszystko naraz. Do lektury Paper Girls przyda się umiejętność poruszania się w czasie.
Gazeciarki

Cztery dwunastolatki zajmujące się w 1988 roku rozwożeniem gazet („paper girls”) przypadkiem zostają uwikłane w międzyepokową awanturę. W tym tomie ich przygód (a raczej kłopotów) trafiają do roku 2000, przy czym Tiffany zostaje oddzielona od Erin, Mackenzie i KJ. Korzystając z metod dedukcji godnych Sherlocka Holmesa, trzy dziewczyny odnajdują kobietę, która wie więcej o całym zamieszaniu niż one. Dalej akcja toczy się tak dynamicznie, że nie sposób się oderwać od komiksu.

Czwarty tom mocno nawiązuje do poprzednich. Czytając go oddzielnie, mamy do czynienia z niepełnymi danymi i domyślamy się wielu rzeczy. Można jednak przypuszczać, że efekt ten działa i odwrotnie – w tym tomie pojawiają się treści, których dziewczyny nie znały wcześniej, a przecież podróżują (to chyba znaczny eufemizm) w czasie już przez piętnaście zeszytów. Informacje o postaciach, potrzebne, by podążać za akcją, są wprowadzane sprawnie, wzbudzają zaciekawienie. Na szczególne uznanie zasługuje retrospekcja, przeżywana przez Tiffany jako sen. Nie chodzi tylko o sytuacje, które są w nim przywoływane. Tych raptem kilka scen z wczesnych lat osiemdziesiątych pozwala nam domyślić się, jaką dziewczyną jest Tiff.

Sylwetki gazeciarek w niczym nie przypominają grzecznych dziewczynek. Według scenariusza mają po dwanaście lat (nie wiemy tego tylko z okładki, te dane są zręcznie wkomponowane w dialogi), ale nic na to nie wskazuje. To pyskate łobuziary, którym nie jest obcy rynsztokowy język, papierosy ani bezpardonowa walka o swoje. Na oko można by im dać po siedemnaście lat, ale skoro scenarzysta chce, żeby były raczej preteens, warto uznać to za nieprzypadkowe.

Happy New Year 2000

Warto zwrócić uwagę na formę. Czwarty tom zawiera pięć zeszytów – od 16-go do 20-go. Na próżno będziemy szukać tytułów czy wyraźnych oznaczeń rozpoczynających kolejną część. Okładki idealnie wtapiają się w treść, stanowiąc zajmujący całą stronę rysunek. Na ich odwrocie umieszczono cytaty – newsy prasowe – dotyczące milenijnej pluskwy, wokół której kręci się fabuła zbioru. Tak płynne przejścia tworzą klimat komiksu, pozwalają skierować uwagę nie tylko na toczącą się akcję, ale też na szaleństwo Y2K, będącego niemal pełnoprawnym bohaterem tego fragmentu perypetii czwórki dziewcząt.

W całym międzypokoleniowym zamieszaniu chodzi też o jakąś większą ideę. Pewnie pompatycznie zabrzmi rada, żeby świadomie i odpowiedzialnie budować swoją przyszłość, korzystać z doświadczeń poprzednich pokoleń, nie podążać ślepo za trendami swoich czasów, bo może to być ślepy zaułek. Brian K. Vaughan wybrał jednak bardzo niebanalną drogę do przypomnienia tych uniwersalnych wskazówek. Scenariuszowi towarzyszą świetne rysunki, utrzymane w klimacie lat osiemdziesiątych. Nic dziwnego – Cliff Chiang to jeden z rysowników Wonder Woman. Nie tylko w swej treści (stroje, fryzury i tak dalej) ale też w formie – sposobie rysowania – nawiązuje do epoki, która teraz przeżywa swój wielki come back. Kolory – często mroczne lub bardzo jaskrawe – tworzą atmosferę napięcia, niewiadomej. Wydaje się, że zestawianie Paper Girls z Stranger Things jest nieuniknione, nie tylko przez podobieństwo fabuł, ale też stylizowany sposób ich prezentowania.

Zagubione w czasie. „Paper Girls” tom 4 – recenzja komiksu

 

 

Tytuł: Paper Girls tom 4
Scenarzysta: Brian K. Vaughan
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Liczba stron: 128
ISBN: 978-83-8110-466-1

Emilia Owoc
Emilia Owoc
Zwolenniczka powagi, która nigdy nie wyrosła ze śpiewania do udawanych mikrofonów. Bez reszty zafascynowana wewnętrznymi światami. Zawodowo i prywatnie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu