Wojciech Wachuda to aktor, którego możecie kojarzyć z ról drugoplanowych w polskich serialach oraz z pracy w radomskim Teatrze Powszechnym. Jednak o naszym rodaku zrobiło się szczególnie głośno za sprawą głównej roli w teledysku grupy Korn, który jest również materiałem promującym wydarzenie Burning Games w grze World of Tanks: Blitz. Serdecznie zapraszamy na rozmowę o kulisach tej produkcji.
Grzegorz Cyga, Popbookownik.pl: Z tego co wiem to nie pierwszy raz, kiedy masz styczność ze światem wirtualnym, gdyż kilka razy użyczyłeś mu swojego głosu. Czy są jakieś znaczące różnice między pracą nad serialem lub filmem a grą?
Wojciech Wachuda: Jeśli mówimy o sesji motion capture to wydaje mi się podobna, gdyż wszystkie przekazywane przez aktora ruchy i gesty są rejestrowane przez kamery, lecz różnicą jest to, że całą otoczkę i scenerię musi sobie wyobrazić. W dubbingu oprócz znajomości tekstu, istotna jest także intonacja. Dlatego czasami wypowiada się te same słowa, nawet po kilkadziesiąt razy.
Jednak raz miałem taką sytuację, że obyło się bez dubli, bo moje kwestie opierały się głównie na krzyku, więc zarejestrowałem je bezbłędnie już za pierwszym razem. Dzięki temu sesja nagraniowa trwała 45 minut, a nie, jak pierwotnie planowano — półtorej godziny.
Jak długo i w jaki sposób musiałeś się przygotowywać do roli w teledysku?
Zdjęcia odbyły się w żwirowni koło Mińska trzy tygodnie temu i kręciliśmy je przez dwa dni. W tym czasie powstał nie tylko teledysk, ale i intro, które ostatecznie stało się zwiastunem całego wydarzenia Burning Games. Owszem był pomysł, aby część scen dokręcić na początku października. Jednak z uwagi na to, co się dzieje na Białorusi, nie mieliśmy stuprocentowej pewności, że uda się je zorganizować, więc po dotarciu na miejsce musieliśmy dać z siebie wszystko.
To była intensywna praca i jednego dnia kręciliśmy przez 12 godzin, a drugiego przez 22, lecz po zobaczeniu efektu finalnego i zainteresowaniu, jakie wzbudził — myślę, że było warto. Najwięcej czasu zajęły nam kadry w czołgu, które kręciliśmy z każdej możliwej strony. Podobnie sceny z koniem w pełnym galopie. Mimo tego, że na planie mieliśmy specjalistę od pracy ze zwierzętami, w scenie, gdzie biegnie on wprost na mnie — niewiele brakowało, aby mnie staranował. Na szczęście, w ostatniej chwili udało mi się zrobić unik.
https://www.facebook.com/watch/?v=363980944957020
Czy ta rola sprawiła, że widziałbyś się w filmach wojennych lub w biografii jakiegoś muzyka? A może Twoja wymarzona rola znajduje się w innym gatunku?
Tak naprawdę, to nie mam jakichś szczególnych wytycznych, co chciałbym zagrać. Naturalnie, najlepiej się czuję w rolach komediowych, ale dla mnie najważniejsze jest, aby występować w różnych produkcjach. Dlatego rozważam każdą propozycję.
Co zapamiętasz z prac nad teledyskiem do piosenki Finally Free?
Na pewno sam fakt, że kamera była skupiona przede wszystkim na mnie, a to już samo w sobie jest niesamowitym przeżyciem, które mam nadzieję — zaowocuje prędzej czy później. Poza tym duże wrażenie zrobiło na mnie zaplecze techniczne. Spodziewałem się, że będziemy nagrywać konkretne ujęcia na niewielkim obszarze. Tymczasem większość tego, co znalazło się w finalnej wersji, faktycznie miało miejsce podczas tych dwóch dni. Wszelkie wybuchy miały miejsce kilka kroków ode mnie, więc po skończonej pracy potrzebowałem dłuższej chwili, aby zmyć z siebie ten piasek i żwir.
Wiem, że twórczość zespołu Korn nie jest ci obca. Zatem jak oceniasz płytę The Nothing, w porównaniu z pierwszymi albumami kapeli?
Moje upodobania muzyczne są szerokie, gdyż słucham zarówno rocka, jak i popu oraz elektroniki. Jednak to wszystko zaczęło się od tego, gdy za młodu brat puszczał mi polskiego punka i zespoły takie jak Kult czy Republika. Z czasem stałem się fanem nu-metalu, który przecież został zapoczątkowany właśnie przez Korna. Dlatego tym bardziej jestem podekscytowany tym, że zostałem wybrany do roli głównej w ich teledysku, gdyż mogłem nie tylko spełnić swoje marzenie, ale i reprezentować nasz kraj dla szerokiej publiczności.
Jednak nie będę kłamał — przez lata bliższe mi były zespoły, takie jak Limp Bizkit czy System of a Down, a z repertuaru tej grupy słuchałem przede wszystkim największych przebojów. Aczkolwiek treści na The Nothing trafiają do mnie, ponieważ są bardzo osobiste
i w mojej ocenie, wokalista Jonathan Davis tak emocjonalnych tekstów nie napisał od dobrych, kilku lat. Jest to najbardziej odczuwalne właśnie we Finally Free, który opowiada o śmierci jego żony.
Dlatego czy nie dziwi cię to, że klimat teledysku budzi skojarzenia z serią Mad Max aniżeli z osobistą tragedią czy wojenną stylistyką. Miałeś jakiś wpływ na scenariusz?
Teledysk ma taki, a nie inny klimat, gdyż jest kontynuacją spotów reklamowych World of Tanks: Blitz z okazji Halloween sprzed dwóch lat, a jak wiesz wydarzenie Burning Games także zaoferuje związane z tym świętem atrakcje. Poprzednie materiały były trwającymi półtorej minuty spotami, a z uwagi na okazję, można było pozwolić sobie na pewną dawkę humoru.
Natomiast tutaj historia opowiada o Kapitanie, który chce za wszelką cenę dotrzeć na koncert Korna. Moja rola jest bardziej dramatyczna, przez co nie mogłem już pozwolić sobie na żarty. Dlatego jedyne sugestie, jakie miałem dotyczyły tego, jak mogę zagrać, aby być bardziej wiarygodnym. Oczywiście, było to o tyle trudniejsze, że forma teledysku ma swoje ograniczenia.
Jakie masz zdanie na temat filmów i seriali tworzonych na podstawie gier?
Nie oglądam ich zbyt często, ale patrząc na to co np. zrobiono w Grze o Tron, uważam, że świat wirtualny i filmowy mogą ze sobą koegzystować. Oczywiście to wymaga odpowiedniego budżetu, ale postawienie cyfrowych modeli postaci, które gracze dobrze znają i prawdziwych aktorów obok siebie mogłoby być ciekawym uzupełnieniem.
Czy grasz w gry oferujące filmową jakość opowieści, co pozwala na głębszą immersję?
Szczerze mówiąc, nigdy nie byłem zagorzałym graczem, nawet wtedy, kiedy miałem styczność z Commodore 64. Dopiero ze względu na mojego syna zacząłem bardziej przyglądać się tej gałęzi rozrywki. Owszem, urzeka mnie ta szczegółowość i klimat wykreowanych światów, w które mógłbym wsiąknąć jak gąbka, ale często te gry wydają mi się za długie. Dodając do tego fakt, że nie jestem za bardzo obyty z padem, zazwyczaj jest tak, że daję sobie spokój przy pierwszej poważniejszej przeszkodzie, której nie jestem w stanie pokonać.
Czy produkowanie filmów i seriali dla serwisów streamingowych to w obecnej sytuacji dobry kierunek dla branży?
Moim zdaniem to są podobnie jak gry i filmy, dwa różne światy. Nie bez powodu ludzie chodzą do kin i teatrów, ponieważ ich uwagę absorbuje nie tylko to, co robi główny bohater, ale także cała ta otoczka związana z wyjściem. Dlatego myślę, że jak sytuacja wróci do normy to zarówno serwisy streamingowe, jak i kina oraz teatry będą funkcjonować tak samo dobrze, jak dotychczas.
Oczywiście, są produkcje, które można w mniejszym lub większym stopniu nakręcić w domu. Jednak nawet mieszkanie musi najpierw spełnić pewne standardy, dopiero potem można przystąpić do nagrań, do których używa się specjalnie przygotowanych smartfonów. Moim zdaniem taki sposób kręcenia scen, nawet jeżeli wydaje się bezpieczniejszy, w dłuższej perspektywie jest nieopłacalny.
Niestety, czasy i warunki są takie, a nie inne i każdy, kto działa w szeroko rozumianej branży artystycznej, musi sobie jakoś radzić. Dla przykładu — w wolnych chwilach wożę ludzi taksówką po ulicach Warszawy. Z tego powodu tym bardziej cieszę się, że dzięki współpracy z Wargamingiem mogłem znów pojawić się na planie, tak wyjątkowej produkcji.