Wiedza i siła. „Pierwszy rok” – recenzja książki

-

Najlepsza szkoła w Jerarze, w której kształcą się przyszli magowie Boju, Uzdrowienia i Alchemii. Żeby dostać się w jej mury, należy posiadać chociaż zalążki mocy, jednak aby ukończyć naukę, adept musi znaleźć w sobie niewyczerpane pokłady samozaparcia, siły, uporu i determinacji. Spośród dziesiątek kandydatów na drugi rok dostanie się zaledwie garstka z nich (dokładniej – piętnaścioro). Nauczyciele nie zawahają się przed niczym, byle tylko ograniczyć liczbę uczniów.

Ryiah od zawsze marzyła, by dostać się do frakcji Boju. Dziewczyna, wraz ze swoim bratem bliźniakiem – Alexem, ma zamiar ubiegać się o miejsce w Akademii w Jerarze, czuje bowiem, że to właśnie tam powinna pobierać nauki. Problem polega na tym, iż bohaterka, w przeciwieństwie do członka rodziny, nie wykrzesała z siebie ani odrobiny mocy, a przecież nie da się być magiem bojowym bez… magii. Czy Ry posiada uśpioną siłę? A może jej marzenia to zwykłe rysunki malowane na piasku? Jak tak naprawdę wygląda mordercze szkolenie pierwszoroczniaków na Akademii?

Harry Potter nie dałby rady

Co przychodzi nam pierwsze na myśl, gdy mowa o szkole dla czarodziejów? Zapewne większość z was odpowie, że cykl J.K. Rowling opowiadający o przygodach młodego maga – Harry’ego Pottera. Prawda jest jednak taka, że Pierwszemu rokowi bliżej do serii Trudi Canavan pod tytułem Trylogia Czarnego Maga niż do cyklu angielskiej pisarki. Zacznijmy od tego, że gdyby Potter miał przejść takie katusze jak Ryuah, na pewno zrezygnowałby z bycia magiem. Nie oszukujmy się, bardzo lubię Harry’ego, jednak mało który książkowy bohater byłby w stanie przeżyć to, co ona.

Rachel E. Carter nie rozpieszcza swoich postaci. Pisarka zrezygnowała z lukrowanej opowiastki o tym, jak to dziewczyna chce dostać się do wymarzonej szkoły i z łatwością osiąga zamierzony cel. Nie, w tym przypadku czytelnik nie wie, czym zaskoczy go autorka – czy protagonistka dopnie swego, czy może będzie musiała się pożegnać z marzeniami.

Pierwszy rok nauki nie przypomina spokojnego zdobywania wiedzy w zaciszu zamkowych murów Hogwartu. Ry i jej bliscy codziennie muszą zmagać się z nowymi wyzwaniami – kilkugodzinnymi, wyczerpującymi treningami, po których uczniowie opadają z sił, sporą ilością wiedzy do przyswojenia i presją otoczenia. I o ile wytrzymałość, wiedza i kondycja przyjdą z czasem, oczywiście nie same, należy nad nimi sumiennie pracować, o tyle ostatni aspekt – szacunek otoczenia – to już zupełnie inna para kaloszy.

Bezwzględni rówieśnicy

Carter nie koloryzuje – pokazuje tak dobrze znany nam z codziennych wydarzeń w naszym życiu wyścig szczurów, tylko obleczony w magiczny płaszczyk. Ry zrobi wiele, by osiągnąć zamierzony cel, wywodzi się z niższej warstwy społecznej, dlatego jej rodzinę nie stać było na wysłanie jej na dodatkowe lekcje, z czym nie miały problemu bogatsze familie, jakie już od najmłodszych lat płaciły za szkolenie swoich pociech. Dlatego bohaterka i jej brat, oraz każdy uczeń wywodzący się z biedniejszej grupy, mają o wiele więcej do nadrobienia, nie będzie przesadą, gdy napiszę, że zaczynają od zera.

Protagonistka musi zdobyć się na wiele wyrzeczeń, byle nadrobić zaległości. Sytuacji nie polepszają docinki i nieetyczne zachowania bogatszych rówieśników, którzy chcą jej pokazać, że Akademia to nie miejsce dla niej i jej podobnych (czyli biednych). Krew, pot, łzy i docinki – to codzienność nauki w magicznej szkole w Jerarze.

Ryiah – postać, która denerwuje

O ile ze snuciem historii i prowadzeniem akcji Carter nie ma najmniejszych problemów, o tyle schody zaczynają się, gdy przychodzi do omówienia postaci występujących w Pierwszym roku. Bohaterowie drugoplanowi są mało wyraziści – od razu widać, kto należy do tych złych, kto do dobrych, a kto udaje typka spod ciemnej gwiazdy. Jeśli chodzi o wybory postaci, Carter niczym nas nie zaskoczy.

Największą bolączką autorki jest protagonistka cyklu – Ryiah. Nie chodzi o to, że jest bezbarwna, bo nie można jej odmówić posiadania charakteru, potrafi pokazać pazurki i walczy o dobro swoje i jej bliskich. Chodzi o fakt, że pisarka postanowiła wykreować bohaterkę, która bez przerwy na coś narzeka. Najczęściej na to, jakie to wszystko jest niesprawiedliwe – że bogaci są o sto kroków przed nią, dzięki swojemu pochodzeniu i możliwości pobierania nauk. Owszem, Ry ma prawo czuć się sfrustrowana, zwłaszcza że większość dzieci bogaczy zachowuje się tak a nie inaczej, ale nie musi nam (w sensie czytelnikom) powtarzać tego na prawie każdej stronie. Wiemy, nie jest łatwo, protagonistka musi bardziej się wysilać, ale to nie powód, by autorka tak często zmuszała swoją postać do narzekania. Ciągle i ciągle. W pewnym momencie sama miałam dość – tego, że Ry cały czas widzi tylko jeden koniec kija.

Gdyby nie bohaterowie, moja ocena książki byłaby wyższa, mam jednak nadzieję, że autorka podszkoli nieco swój warsztat, gdy mowa o ich kreowaniu.

Pierwszy rok to wciągająca, dobrze napisana (nie licząc postaci) książka, po która powinni sięgnąć miłośnicy prozy Canavan. Wprawdzie styl Carter nie jest jeszcze tak bogaty jak ten australijskiej pisarki, ale jak wiadomo praktyka czyni mistrza.

Wiedza i siła. „Pierwszy rok” – recenzja książki

 

Tytuł: Pierwszy rok

Autor: Rachel E. Carter

Wydawnictwo: Uroboros

Liczba stron: 368

ISBN: 978-83-280-5394-6

Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu