W odpowiedzi na zwątpienie. „Bramy Światłości” tom 3 – recenzja książki

-

Niebo i piekło od dawna utrzymują sojusz. Co jednak, gdyby dotychczasowemu układowi zagrażał sam Lucyfer, opuszczający swoje królestwo, by porozmawiać z Bogiem? Czy uda się uniknąć chaosu i wojny domowej? Przekonajcie się sami, bo podróż do Stref Poza Czasem dobiega właśnie końca.

Akcja trzeciej części trylogii Mai Lidii Kossakowskiej rozwija się szybko. Chociaż powinnam chyba napisać, że sprawnie prowadzi do rozwiązania wszystkich problemów. Jeśli jednak myślicie, że Daimon i Lucyfer bez przeszkód pokonają pozostałą trasę podróży, to czeka was spore zaskoczenie. Autorka nie byłaby sobą, gdyby na każdym kroku nie czyhały na bohaterów najróżniejsze niebezpieczeństwa. Nie tylko Książę Piekła zmierzy się z niedogodnościami. Na Razjela, udającego władcę Głębi, poluje przecież sam Nergal ze swoją bezwzględną bezpieką, a jedynym sprzymierzeńcem Księcia Tajemnic zdaje się być widmokotek Nefer. Asmodeusz podąża z kolei śladami Lucyfera, co równa się pokonywaniu niebezpiecznej trasy, którą przemierzyła wcześniej ekspedycja z Nieba. Nie można też zapomnieć, że Zgniły Chłopiec musi przez te zagrożenia przeprowadzić swoje cudowne smoki bojowe.

Jako w Niebie, tak i na Ziemi

Jak wypadają bohaterowie w tej części? Autorka na pewno nie zapomniała o nadanych im wcześniej rysach. Daimon i Lucyfer nadal pozostają sarkastyczni i z pełnym przekonaniem mogę stwierdzić, że to moja ulubiona para całego cyklu. Widać jednak też zmiany, zarówno w tej dwójce, jak i Seredzie, która nie zyskała wcześniej mojej sympatii. Kiedy każdy z bohaterów otrzymuje w końcu odpowiedzi na swoje pytania, anielica zdaje się rozumieć błędy, jakie do tej pory popełniała. Odnajduje swoje powołanie i nareszcie dostrzega w otaczających ją towarzyszach coś więcej, niż nic niewarte istoty, zobligowane do kłaniania się stworzonym do rządzenia aniołom. Nie mogłam opędzić się od myśli, że postawa badaczki bardzo przypomina zachowanie sporej części ludzi w świecie rzeczywistym. Wykorzystywanie własnej pozycji, patrzenie na innych z góry, uważanie się za władcę całego uniwersum…. Brzmi znajomo?

Wyprzedzanie wydarzeń

Powieści Kossakowskiej czyta się bardzo szybko i z przyjemnością. Bogata wyobraźnia autorki i wiedza z zakresu najróżniejszych mitologii zdecydowanie umilają spotkania z jej twórczością. Kwiecisty styl czasami jest jednak, no cóż, zbyt kwiecisty. Za długie opisy spowalniają akcję, ale z drugiej strony te właśnie cechy są bezsprzecznym znakiem rozpoznawczym autorki. Nie mogę ich jednoznacznie zakwalifikować jako wady. Bez nich brakowałoby tego personalnego rysu, jakimi odznaczają się wszystkie powieści Kossakowskiej. Miałabym jednak jedną rzecz do wskazania, jeśli chodzi o przeszkadzające w odbiorze elementy. Autorka bardzo często dawała do zrozumienia, że konkretna decyzja bohatera doprowadzi go ostatecznie do niebezpiecznej sytuacji. Zdania typu: „Nawet nie wiedział jak bardzo się myli” czy „Już niedługo miał się przekonać, jak źle się to skończy” nie wprowadzały nic do fabuły. Użyte w kilku miejscach pewnie zupełnie by nie przeszkadzały, jednak były wyraźnie nadużywane. Po co z góry informować czytelnika, że skutek wyboru protagonisty może postawić go w niebezpiecznej sytuacji? Przecież i tak zaraz to nastąpi. Nie wspominając już o tym, że odbiorca prawdopodobnie sam domyśla się, że bohaterowi rzuci się za moment jakąś kłodę pod nogi. Czy coś oprócz tego przeszkadzało? Niektórzy przeciwnicy, których członkowie wyprawy spotykali po drodze, wydawali się przerysowani, wręcz śmieszni, jakby wymyśleni na siłę. Z drugiej strony to w końcu Strefy Poza Czasem, a tam może żyć i wydarzyć się wszystko.

Satysfakcjonujące zakończenie

Bardzo chciałam sprawdzić, jak autorka skończy całą trylogię. Wiele razy spotkałam się ze świetnymi cyklami, których finał niestety rozczarowywał. Trochę bałam się, że i w przypadku Bram Światłości właśnie tak będzie. Tymczasem autorka sprawnie poprowadziła fabułę i pozamykała wszystkie wątki. I powiem wam więcej – zrobiła to naprawdę z klasą! Takiego finału zupełnie się nie spodziewałam. Daimon, Lucyfer i Sereda otrzymali odpowiedzi na nurtujące ich pytania, wątpliwości zostały rozwiane. Bardzo spodobało mi się wplecenie w historię filozofii Orygenesa i danie tym samym ukochanemu przeze mnie Księciu Piekła nadziei i nowych pokładów energii. Maja Lidia Kossakowska jest zdecydowanie moją ulubioną polską autorką i po raz kolejny udowodniła, że zasługuje, by oprócz mnie myślało tak o niej jeszcze wiele osób! Trylogia została zakończona, ale przecież anioły i demony są wieczne. Mam więc nadzieję, że Kossakowska jeszcze kiedyś wróci do mieszkańców Nieba i Głębi.

W odpowiedzi na zwątpienie. „Bramy Światłości” tom 3 – recenzja książki

 

Tytuł: Bramy Światłości, tom 3

Autor: Maja Lidia Kossakowska

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 658

ISBN: 978-83-7964-383-7

Joanna Posorska
Joanna Posorska
Wielka fanka koreańskich i japońskich dram. Uzależniona od anime z potężnymi protagonistami. Miłośniczka kawy, kotów i gier planszowych.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu