Szczęście dla każdego! „Atlas szczęścia” – recenzja książki

-

Czy szczęście wiąże się z pójściem na zakupy z portfelem wypchanym pieniędzmi? Według mieszkańców trzydziestu krajów na świecie – nie. Helen Russel zabiera nas w podróż po mniejszych i większych sprawach, wywołujących zadowolenie u mieszkańców różnych kontynentów. Czy któryś z tych sposobów może mieć znaczenie dla nas? Sprawdźmy!
Świat nie z reklamy

Nad tym, czym właściwie jest szczęście psycholodzy łamią sobie głowy od kilku dekad. Że to nie to samo, co radość i w dodatku ma bardzo subiektywny charakter, już wiadomo. Helen Russell w swojej książce odkrywa i omawia jak różnorodnie bywa rozumiane na całym świecie. Atlas szczęścia to przegląd tego, jak w różnych krajach postrzega się właśnie to ważne uczucie. Na całość pięknie wydanego tomu (twarda oprawa, ciekawa szata graficzna) składa się trzydzieści sposobów odnajdywania radości życia. Każdy rozdział kończy się krótkim podsumowaniem, zbierającym w lakoniczny sposób główne idee danego podejścia. Jest to bardzo praktyczne rozwiązanie, bo po lekturze całości trudno zapamiętać wszystkie pojęcia, często wywodzące się z egzotycznych dla nas języków. Podsumowania pozwalają przypomnieć sobie każde z nich w kilku prostych wskazówkach, gdy zachodzi taka potrzeba.

Jeśli rozejrzeć się po współczesnym świecie – obejrzeć telewizję, pospacerować po ulicach miast – można odnieść wrażenie, że szczęście wiąże się z posiadaniem i nabywaniem dóbr i usług. Reklamy próbują kształtować w nas potrzeby związane z produktami, kuszą i obiecują osiągnięcie radości czy sukcesu po zakupie. Tymczasem trzydzieści sposobów zawartych w Atlasie szczęścia nie ma nic wspólnego z komercją i konsumpcją. Najbliższe promowanemu w reklamach i serialach modelowi jest chyba fińskie Kalsarikännit (autorka tłumaczy ten termin jako „picie w gaciach”). Ale i ten sympatyczny relaks wiąże się z tym, że na co dzień trzeba znosić chłody i niewygody mieszkania w surowym klimacie, więc jeśli trafi się wieczór, w który, zamiast rąbać drewno na mrozie, można posiedzieć przed telewizorem z piwem i w samej bieliźnie, to ma to swoiste znaczenie.

Książka Helen Russell to recepta na komercyjne oszustwo, jakiemu jesteśmy poddawani przez świat oparty o reklamy. Autorka opisała koncepcje szczęścia polegające przeważnie na cieszeniu się z prostych spraw. Wzorce przytoczone w książce często wiążą się z kontaktami z bliskimi, przyrodą, pielęgnowaniem wspomnień, pozytywnego myślenia czy odnajdywaniem równowagi i celu w codzienności. Lektura pozwala przypomnieć sobie o tym, co jest naprawdę ważne. Myślę, że dla wielu osób gubiących się w codziennej gonitwie może być źródłem cennych odpowiedzi na pojawiające się, uporczywe pytanie: na czym, skoro nie na wyścigu szczurów, polega szczęśliwe życie?

Hygge i reszta świata

Helen Russell jest właśnie tą autorką, która rozpoczęła modę na szukanie szczęścia w innych kulturach. Jej książka Życie po duńsku. Rok w najszczęśliwszym kraju na świecie, wydana w Polsce w 2017 roku, to bodaj pierwszy, lub jeden z pierwszych, tytuł dotyczący hygge. Obecnie księgarniane półki uginają się pod wieloma pozycjami o skandynawskich, orientalnych bądź jeszcze innych sposobach na dobre życie. Atlas szczęścia wyróżnia się spośród nich swoją wymową. Zestawienie trzydziestu różnych interpretacji tego pojęcia daje efekt pewnej uniwersalności. Dowiadujemy się nie tego, że na świecie jest jakiś naród, który ma najlepszą receptę, ale że w mądrości wielu społeczności drzemią sposoby na ład, harmonię i zadowolenie z życia. Właśnie ta różnorodność dodaje siły temu, by z niej czerpać. Nie kopiować, ale dobierać elementy tak, żeby jak najlepiej pasowały do czytelnika.

Ciekawostka:­ w książce w ogóle nie ma hygge. Autorka, pisząc o Danii, opisuje inne zjawisko – Arbejdsglæde – tworząc jeden z ciekawszych rozdziałów. Słowo to oznacza specyficzne podejście do pracy, które pozwala osiągnąć harmonię pomiędzy życiem zawodowym i osobistym, w związku z wysokim zaufaniem społecznym i poczuciem równości (faktycznie, Duńczycy muszą coś w sobie mieć, bo ten fragment robi spore wrażenie, a jak się do tego doda hygge, to już w ogóle czapki z głów).

Polskie szczęście

Niektóre części robią wrażenie naiwnych, czytając warto utrzymywać w sobie świadomość, że opisywana koncepcja jest pewnym zjawiskiem, które zachodzi w danym społeczeństwie, a nie dogmatem, obowiązującym każdego obywatela i to w dodatku w równym stopniu. Pewnie udałoby się spotkać nietowarzyskiego Irlandczyka, z podobnym prawdopodobieństwem, jak nienarzekającego Polaka.

Przez całą lekturę zadawałam sobie pytanie, o czym napisałaby Helen Russell, gdyby skierowała swoje pytanie do naszego narodu? Jedynym krajem słowiańskim, jaki znalazł się w tym zestawieniu, jest Rosja, a jej wizja szczęścia też nie należy do szczególnie zachęcających. Autorka wyodrębniła pojęcie Azart, mające oznaczać zjawisko na pograniczu ekscytacji, pasji i ryzyka. Z opisu wynika, że w pewien sposób wiąże się z cierpieniem. ­Według osób, na które Russell się powołuje, Rosjanie wystawiają się na ból i zagrożenie, bo wtedy radość z wygranej, czy z doznanej przyjemności, jest większa, jak gdyby przez doświadczany kontrast. Czy podobnie rozumielibyśmy szczęście w Polsce, na Ukrainie, czy w krajach bałkańkich? Pisarka nie podnosi wątku słowiańskiego szczęścia, jestem jednak bardzo ciekawa, na ile nasze słynne, narodowe marudzenie mogłoby okazać się elementem drogi ku zadowoleniu (wtedy może moglibyśmy przestać narzekać na to, że Polacy narzekają).

Szczęście dla każdego! „Atlas szczęścia” – recenzja książki

 

Tytuł: Atlas szczęścia

Autor: Helen Russell

Wydawnictwo: Insignis

Liczba stron: 288

ISBN: 978-83-66071-46-9

Emilia Owoc
Emilia Owoc
Zwolenniczka powagi, która nigdy nie wyrosła ze śpiewania do udawanych mikrofonów. Bez reszty zafascynowana wewnętrznymi światami. Zawodowo i prywatnie.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu