Nigdy nie mów nigdy. „Patrick Melrose” – recenzja książki

-

Są takie książki, które czyta się jednym tchem, ale nie dlatego, że akcja pędzi na złamanie karku. Te wyjątkowe powieści piszą autorzy mający coś do przekazania innym ludziom. Przez „coś” rozumiem nie tylko prawdy życiowe, ale także obserwacje ludzkich zachowań, do czego dochodzi jeszcze umiejętność przelania tego wszystkiego na papier. To naprawdę rzadki dar.

Niewątpliwie posiada go Edward St. Aubyn, brytyjski arystokrata, dziennikarz i pisarz. Nim ukazał się jego literacki debiut, wielu sceptyków zakładało, że będzie to książka niepotrzebna i bezwartościowa. W końcu kogo interesują zepsuci przedstawiciele klas wyższych. A tymczasem powieści Nic takiego, Złe wieści, Jakaś nadzieja, Mleko matki i W końcu, składające się na cykl Patrick Melrose, zyskały uznanie krytyków, a Mleko matki zdobyło nawet nominację do Nagrody Bookera. A nie tak dawno Showtime i Sky Atlantic nakręcili serial na podstawie tej właśnie książki. Recenzje znajdziecie na naszej stronie.

Wydawnictwo W.A.B. zebrało wszystkie te powieści w jeden ogromny tom, tym razem z serialową okładką. Widzimy na niej Benedicta Cumberbatcha, który w produkcji zatytułowanej Patrick Melrose po mistrzowsku wcielił się w tytułową rolę, czyli Patricka Melrose’a. Edward St. Aubyn w swojej książce bezlitośnie obnaża sekrety angielskiej elity i… swojej własnej rodziny. Ja również sprawdziłam, jak mu to wyszło, czego efektem jest poniższa opinia.

Wyższe sfery obnażone

W trzech pierwszych częściach cyklu (Nic takiego, Złe wieści i Jakaś nadzieja) tytułowy bohater wspomina swoje dzieciństwo, czas ogromnego uzależnienia od narkotyków oraz moment wyjścia z niego, gdy stara się uporać z przeszłością. Historia zaczyna się od dnia, w którym skończyło się beztroskie życie Patricka. To wówczas ledwie pięcioletni chłopiec doznaje traumy. Jako dorosły mężczyzna przejawia skłonności destrukcyjne, sięga po wszelkiej maści używki, aby chociaż na chwilę zapomnieć o druzgocących wydarzeniach z przeszłości. Już w dorosłym życiu Patrick nie raz jest bliski przedawkowania, znajduje się na granicy samodestrukcji. Doskonale zostaje to ukazane w momencie, kiedy mężczyzna wyrusza po prochy ojca. Lata później bohater próbuje zdobyć się na przebaczenie i pogodzić z przeszłością, przy okazji dając w kość snobistycznemu i uprzywilejowanemu środowisku, z którego sam się wywodzi.

Tymczasem w Mleku matki i W końcu Patrick jest pochłonięty ojcostwem i niespecjalnie udanym małżeństwem. Mężczyzna coraz rzadziej wspomina ojca, za to obecna w jego życiu jest matka, która nieustannie zawodzi swego syna. Wieść o śmierci Eleanor Melrose przynosi więc Patrickowi niemałą ulgę. Jej pogrzeb wyzwala w nim jednak nową falę wspomnień i budzi dawne demony, tak jak wiele lat wcześniej śmierć Davida Melrose’a. W pełni ujawnia się też ciężar, jaki musi dźwigać na swoich barkach, a wnioski, do jakich dochodzi, zadziwiają nie tylko jego.

Milczenie nie jest złotem

Pierwszy raz spotkałam się z pisarzem, który we własnej książce bezlitośnie kala swoje gniazdo rodzinne, a przy tym robi to w tak zabawny sposób. Edward St. Aubyn wypowiada się bez ogródek i najmniejszych sentymentów o przedstawicielach brytyjskich elit „mających pieniądze, nazwisko i niewiele poza tym”. Wystawne przyjęcia stają się karykaturą ich własnego postępowania. To jednak nie brytyjska arystokracja stanowi fundament całej historii, a odstręczający obraz ojca Patricka, który, jak się wydaje, nie miał lepszych zajęć niż gnębienie swoich najbliższych. David Melrose jest obecny niemal na każdej stronie trzech pierwszych części cyklu i został przedstawiony jako osoba trudna, terroryzująca rodzinę i wpędzająca syna w kompleksy, co później staje się przyczyną problemów w dorosłym życiu Patricka. Autor za to stosunkowo niewiele wspomina o matce, ale to wcale nie świadczy na jej korzyść. Po prostu Eleonor Melrose nigdy nie była osobą, u której syn mógł szukać wsparcia. Kobieta stanowi istne kuriozum: krzyżówka Króla Leara i pani Jellyby, jak wyraża się o niej Patrick, i to najłagodniejsze określenie, jakie może o niej powiedzieć.

Jednym z argumentów, żeby sięgnąć po tę powieść, jest styl, jakim posługuje się Edward St. Aubyn. Mamy do czynienia z kunsztownym słownictwem pełnym wyszukanych porównań oraz grą słów, które to środki służą tutaj niczemu innemu, jak zgłębianiu najbardziej ponurych i niepokojących doświadczeń protagonisty. Nie braknie też wyszukanej ironii i czarnego humoru, opanowanych przez autora do perfekcji. A ta sztuka przydała się zwłaszcza w piętnowaniu pyszałkowatych i aroganckich zachowań angielskiej elity, w tym swojej własnej rodziny. Ciężar emocjonalny tej powieści byłby pewnie trudny do zniesienia, gdyby właśnie nie okazała się tak komiczna. Ale książka zawiera duży minus, a jest nim przedmowa autorstwa innej budzącej emocje autorki – Zadie Smith. Jej słowa, choć ciekawe i piękne, powinny znaleźć się na końcu całej powieści.

Podróż ku prawdzie

Patrick Melrose to mocna, poruszająca, a momentami nawet odrzucająca brutalną historią powieść. Zapewne dla samego autora napisanie takiej książki było wielkim wyzwaniem, ale też formą terapii, dzięki której mógł opowiedzieć o swoim dorastaniu oraz młodości i niejako rozliczyć się z przeszłością, tak jak to w końcu zrobił tytułowy bohater.  Edward St. Aubyn udowodnił bestsellerową serią, że udało mu się przezwyciężyć traumatyczne przeżycia i przekuć je w dzieło wybitne, dzięki czemu stał się przy okazji jednym z najciekawszych współczesnych pisarzy.

Nigdy nie mów nigdy. „Patrick Melrose” – recenzja książki

 

Tytuł:  Patrick Melrose

Autor: Edward St Aubyn

Wydawnictwo: W.A.B.

Liczba stron: 864

ISBN: 978-83-28058-42-2

Agnieszka Michalska
Agnieszka Michalska
Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Wielbicielka amerykańskich seriali i nienasycona czytelniczka książek, ale nie znosi romansów. Podróżuje rowerem i pisze fantastyczne powieści - innymi słowy architekt własnego życia.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu