Antyporadnik. „Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzenckiego książki Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki, do współpracy recenzenckiej, dziękujemy Wydawnictwu Yumeka.

To nie będzie pozytywna recenzja, chociaż bardzo chciałam, aby Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki Sehee Baek okazało się książką zasługującą na te wszystkie pozytywne recenzje, które zgarniała tuż po swojej anglojęzycznej premierze. Niestety stało się inaczej, a wydaną właśnie przez Yumekę południowokoreańską propozycję lepiej przemilczeć.

To nie powieść

Ustalmy najpierw jedną, bardzo ważną kwestię: książka Baek nie jest powieścią, reportażem ani poradnikiem, co autorka zresztą sama podkreśla we wstępie. Bliżej jej do specyficznego dziennika, zapisu nie tyle wspomnień, co nagrań z dwunastu sesji terapeutycznych. To one, zredagowane i prawdopodobnie skrócone, stanowią pierwszą część książki. Po nich Baek zdecydowała się dołączyć reakcję i komentarz swojego lekarza na te notatki. Na drugą część składają się krótkie, jedno-dwu stronicowe eseje, oparte wyłącznie na przemyśleniach autorki. Tym, czego w Nie mam ochoty żyć… nie znajdziemy, są zakorzenienia w jakiejś wiedzy medycznej, psychologicznej, socjologicznej – to raczej chaotyczny zbiór wrażeń i refleksji Baek, nie do końca układających się w jakiś spójny obraz. Sprawia to, że tej książki nie tyle nie powinniśmy, co wręcz nie możemy nazywać poradnikiem – zwarte w niej polecenia, te odautorskie, ale i wypowiadane przez lekarza, nie nadają się w większości do zastosowania.

Więc co?

Dla kogo właściwie Baek tworzyła swój tak-jakby-pamiętnik intymny z terapii? Jak sama przyznała we wstępie: „postanowiłam spróbować sama stać się dla kogoś wsparciem. […] Mam nadzieję, że znajdzie się ktoś, kto w moim nawoływaniu rozpozna siebie i znajdzie ukojenie w naszej wspólnej wędrówce” (s. 8). Po lekturze Nie mam ochoty żyć… nie wygląda to tak różowo. Sęk w tym, że nie wystarczy deklaracja intencji, musi za nią iść jeszcze sama treść. Tymczasem Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki tych założeń Baek nie spełnia – zwłaszcza w kontekście polskim, czy, szerzej, europejskim.

Być może wynika to z różnic kulturowych – opieka psychiatryczna i terapeutyczna w krajach Azji Południowo-Wschodniej wygląda inaczej niż ta u nas, a wpływają na nią w dużej mierze obowiązujące normy społeczne, genderowe oraz ogólne oczekiwania stawiane członkom i członkiniom społeczności. Być może dlatego lekarzowi autorki nie „zapalają się czerwone lampki”, gdy chociaż opowiada o zaburzeniach związanych z obrazem własnego ciała, zmęczeniem i wynikającym z niego zniechęceniem do czegokolwiek (prawdopodobnie wypaleniem), uzależnieniem od alkoholu (lekarz wręcz to bagatelizuje) oraz problemem z nawiązaniem opartych na intymności relacji z innymi osobami. Na pewno nie tłumaczy to jednak czegoś innego: narzucania pacjentce własnej wizji oraz interpretacji jej problemów zamiast posłuchania tego, co mówi. Dziwnych, podszytych seksizmem uwag – również nie. O jego niekompetencji może świadczyć choćby fakt, że po kilku sesjach stwierdza, że Baek trafnie została zdiagnozowana przez swoją kierowniczkę, szefową działu marketingu w wydawnictwie.

Powtórzmy, niech to wybrzmi: prawidłową diagnozę autorce postawiła osoba bez dyplomu psychiatry/terapeuty.

Właściwie jedynymi osobami, które mogłyby wynieść coś pozytywnego z tej lektury, są terapeutki i terapeuci pracujący z osobami pochodzącymi z Azji Południowo-Wschodniej. Reszcie z nas może bardziej wyrządzić krzywdę. Posłuchajcie zatem wstępu wydawcy: żadna książka nie zastąpi rozmowy z wykwalifikowanym specjalistą.

Książka-wydmuszka

Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki ma świetny, przyciągający uwagę tytuł: jest interesujący, nieco zagadkowy, wiele i wielu sięgnie po nią z pobudzonej nim ciekawości. Niestety, Sehee Baek nie napisała książki ani ciekawej, ani rzetelnej, ani w jakikolwiek sposób pomocnej. To właściwie antyporadnik pokazujący, kiedy należałoby podziękować terapeucie za współpracę, ponieważ nie ma pojęcia, co robi.

Tak więc: pamiętajcie, że jeśli macie choć cień podejrzenia, że potrzebujecie wsparcia, że z waszym zdrowiem psychicznym dzieje się coś niepokojącego – umówcie się do specjalisty. W Polsce na wizytę u lekarza psychiatry trzeba poczekać, ale można się do niego dostać bez żadnych skierowań. Warto. A jeśli wydarzy się, że coś wam z tym specjalistą nie leży, nie czujecie, że możecie mu zaufać: to trzeba poszukać innego. Można.

Gdzie szukać wsparcia psychologicznego w Polsce?

Czekając na wizytę u psychiatry czy terapeuty, w chwilach kryzysowych możemy skorzystać z telefonicznego wsparcia specjalistów:

  • 116 123 – telefon zaufania dla dorosłych w kryzysie emocjonalnym; czynny przez 7 dni w tygodniu w godz. 14:00–22:00 (bezpłatny).
  • 116 111 – telefon zaufania dla dzieci i młodzieży; czynny całą dobę przez 7 dni w tygodniu (bezpłatny).
  • 800 108 108 –telefon wsparcia; czynny od poniedziałku do niedzieli (bez świat) w godz. 14:00–20:00 (bezpłatny).
  • 121 212 – telefon zaufania dla dzieci i młodzieży Rzecznika Praw Dziecka; czynny całą dobę, cały czas (bezpłatny).
  • 22 635 09 54 – telefon zaufania dla osób starszych; czynny w poniedziałek, środę i czwartek w godz. 17:00–20:00.
  • 22 628 52 22 – telefon zaufania Lambda Warszawa; czynny od poniedziałku do piątku w godz. 18:00-21:00.

Nie mam ochoty żyć ale za bardzo lubię tteokbokki okładka

 

Tytuł: Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki

Autorka: Sehee Baek

Wydawnictwo: Yumeka

Liczba stron: 178

ISBN: 9788394282882

podsumowanie

Ocena
2

Komentarz

„Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki” to książka o niczym i dla nikogo, niezamierzony antyporadnik psychologiczny. Jeśli znajdziecie się u takiego lekarza – koniecznie go zmieńcie.
Agata Włodarczyk
Agata Włodarczykhttp://palacwiedzmy.wordpress.com
Nie ma bio, bo szydełkuje cthulusienki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki” to książka o niczym i dla nikogo, niezamierzony antyporadnik psychologiczny. Jeśli znajdziecie się u takiego lekarza – koniecznie go zmieńcie.Antyporadnik. „Nie mam ochoty żyć, ale za bardzo lubię tteokbokki” – recenzja książki