Na miecz Pana, co za dzicz! „Ja. Inkwizytor. Przeklęte krainy” – recenzja książki

-

Fani Cyklu Inkwizytorskiego Piekary nie mają łatwo. Postać Mordimera Madderdina zniknęła z planów wydawniczych w kulminacyjnym momencie na pięć lat, w międzyczasie pisarz stworzył inne pozycje w tym uniwersum. W końcu Mordimer wrócił! Może nie w wielkim, ale dobrym stylu.
Zmiana klimatów

Każdy fan radykalnego chrześcijanina liczył na to, że kolejna powieść będzie kontynuowała wątki z Łowcy Dusz, ale jak to Piekara ma w zwyczaju, spłatał figla czytelnikom. Opowieść zabiera nas w dzikie rejony Rusi, a historia  jest spin offem całej serii. Biedny Inkwizytor jak zwykle trafił między młot a kowadło, dodatkowo zaplątując się w sznurki polityki. Zostaje zmuszony do pozostania w Pieczorze i usługiwania władającej tam Ludmile. Ta opłakuje stratę swojego Wołcha Jegora (specjalisty od wszelkich nadnaturalnych spraw). Niestety zginął w wyniku użycia czarnej magii.

Całe zdarzenie zbiegło się z obecnością drużyny obrońców prawdziwej wiary Cesarstwa, której członkiem był nasz bohater. Szczęście i pech zarazem sprawiły, że uratowali oni księżną, a ta, pełna podziwu dla ich umiejętności, zażądała obecności członka Świętego Oficjum do czasu aż pojawi się nowy Wołch. Inkwizytor to nielubiany w tych okolicach fach. Tak całkiem szczerze, jest darzony nieufnością i nienawiścią. Choć Mordimer cieszy się łaską władczyni, nie oznacza, że może czuć się bezpiecznie. Jednak zyska potężną sojuszniczkę, której obawia się cała Ruś.

W krainie mają miejsca nadnaturalne zdarzenia, a na domiar złego wiara pospólstwa jest mieszanką pogaństwa oraz chrześcijańskiej wiary. Do tego ludzie są bardzo przesądni i niezwykle strachliwi na wszelkie niezrozumiałe zjawiska.. Ogromnym szacunkiem cieszą się także wiedźmy, które, choć podpadają pod surowy osąd stosu i ognia, w dzikich odstępach całkowicie bezpieczne. I bardzo potężne, o czym niejednokrotnie przekona się Madderdin.

Niby zimne krainy, ale grzeją duszę

Zmiana terenu działań bohatera to strzał w dziesiątkę. Autor mógł wprowadzić całkowicie nowe, różne postacie,z całkiem intrygującym charakterem. Mnie osobiście do gustu przypadł Andrzej, który wprowadza Mordimera w kulturę i politykę, jakie obowiązują na Rusi. Człek wyedukowany, ale na swój sposób… swojski. Księżna Ludmiła to zaś postawna władczyni, która rządzi sprawiedliwą, choć bardzo twardą ręką. I miewa niebezpieczne humorki. Pogodna Natasza zaś… Skrywa wiele tajemnic i jest bardzo niebezpieczna. Używa czarnej magii, której nawet nasz inkwizytor nie rozumie.

Świetnie, że autor postanowił przenieść fabułę z Cesarstwa pilnowanego przez bacznych braci Madderdina, można było wrzucić w opowieść naprawdę sporo magii. A tej na Rusi nie brakuje. Trzęsawiska i ogromne lasy są domem istot przedziwnych. I jest to zręcznie wykorzystane. Mamy więc dużo więcej klasycznego fantasy niż typowych dla poprzednich części elementów śledztw i odkrywania, że za większością spraw stoją zwykli ludzie.

Wiara ma silna i niczym nie zachwiana

Liczyłem na kontynuację i nic tego nie zmieni. Jednakże Ja, inkwizytor. Przeklęte krainy to świetna historia osadzona w trafiających do mnie klimatach. W końcu możemy liczyć na większą ilość dziwów i zwidów, przy okazji Mordimer utracił swój status nietykalnego i nawet do czarnej magii musi podchodzić z rezerwą. Jego wiara w żaden sposób nie słabnie i protagonista powtarza swoje stwierdzenia o służbie bożej, zostaje zmuszony do zawarcia sojuszu z istotami, które najchętniej zobaczyłby na stosie. Piekara więc ukazuje bohatera z innej strony, jako człowieka, będącymsilny obowiązkiem, działa także rozważnie na obcym terenie. Nie ukrywam, że trochę męczący był Inkwizytor, wpadający, gdzie chciał, i robiący, co chce. Mordimer musi zdecydowanie więcej się natrudzić, co sprawia, że jest naprawdę ciekawie.

Książka pochłonęła mnie i skończyłem ją w trzy wieczory. Ciągle coś się dzieje, autor nie zatrzymuje się na dłużej, żeby tworzyć długie opisy. Bez problemu przeskakuje o dni, tygodnie czy nawet miesiące , byleby posunąć fabułę do przodu. Pozostaje czekać na kolejną część, która będzie kontynuować opowieść na Rusi, czyli na Ja, Inkwizytor. Przeklęte Kobiety. Panie Jacku, zakończy Pan kiedyś historię Mordimera Madderdina?

Na miecz Pana, co za dzicz! „Ja. Inkwizytor. Przeklęte krainy” - recenzja książki

 

Tytuł: Ja inkwizytor. Przeklęte krainy

Autor: Jacek Piekara

Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 442

ISBN: 978-83-79644-29-2

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

Idealna pozycja dla osób, które chciałyby sprawdzić „Cykl Inkwizytorski” i styl pisania Piekary. Perfekcyjnie wprowadza w klimat książek autora oraz nie nudzi.
Mateusz Zelek
Mateusz Zelek
Gdyby urodził się 65 milionów lat temu, to na pewno byłby dinozaurem. Ogromny fan prehistorycznych gadów i wszystkiego, co z nimi związane. Dziennikarz specjalizujący się w grach wideo i wiążący z nimi swoją zawodową przyszłość. Nie pogardzi także dobrą lekturą.

Inne artykuły tego redaktora

2 komentarzy

Popularne w tym tygodniu

Idealna pozycja dla osób, które chciałyby sprawdzić „Cykl Inkwizytorski” i styl pisania Piekary. Perfekcyjnie wprowadza w klimat książek autora oraz nie nudzi.Na miecz Pana, co za dzicz! „Ja. Inkwizytor. Przeklęte krainy” - recenzja książki