Kolonijny tasiemiec, który nigdy nie nudzi. „Rimworld” – recenzja gry

-

Zacząłem skromnie z trzema ludźmi, prowiantem i chęcią przetrwania. Skończyłem z trzema ludźmi, zepsutym jedzeniem i wybuchem generatora prądu. Kolonistów zjadły wilki. Zakochałem się w Rimworld!
Tylko ja, moi rozbitkowie i cała planeta!

Myśleliście, że zacznę od opisu samej rozgrywki? Nic bardziej mylnego, albowiem Rimworld na powitanie zaskakuje nas swoją złożonością. Do wyboru mamy aż trzech żróżnicowanych narratorów przygody, każdy z odmiennym podejściem do kreowania różnych wydarzeń. Randy to ucieleśnienie chaosu, które raz rzuca niegroźne wyzwania, a innym razem zaleje nas hordami przeciwników. Phoebe to kobieta do rany przyłóż, spokojna i pragnąca, aby kolonia żyła beztrosko i dostatnio. Ostatnia narratorka, stonowana Kasandra, kreuje klasyczną opowieść sci-fi (według opisu tej postaci), gdzie z biegiem czasu napotykamy kolejne przeszkody do pokonania.

Początkowo mamy trzy domyślne scenariusze, które idealnie nadają się do rozpoczęcia zabawy, ale możemy tworzyć swoje własne i wprowadzać inne zasady, liczbę kolonistów czy startowe zapasy.

Kolonijny tasiemiec, który nigdy nie nudzi. „Rimworld” – recenzja gry
Screen z gry
To może postawimy najpierw domek?

Zaczynamy od rozbicia się kapsułami ratunkowymi na planecie, mając pod ręką trochę zapasów oraz podstawowe narzędzia. Pierwsze działania jakie podjąłem to  postawienie pierwszych budynków, obsianie pól oraz zgromadzenia kolejnych zasobów, które umożliwią nam przetrwanie i stworzenie kolonii. Musimy zapewnić naszym podopiecznym dach nad głową i pożywienie, bo wokół nie brakuje dzikich zwierząt czy bandytów, skorych do „pożyczenia” od nas większość przedmiotów i nie hamujących się przez zastrzeleniem ludzi, aby się do nich dobrać. Zastanawiało mnie, czemu wśród moich rozbitków znalazł się koń, niestety nim go odpowiednio wyszkoliłem, jeden z rzezimieszków postanowił strzelić do niego dla zabawy. Dobrze, że miałem przygotowany dla niego odpowiedni grób.

Natutalnie rozwój i dostęp do nowych technologii nie może się odbyć bez odpowiednich badań. Kluczowym zadaniem jest równoważenie zbierania kolejnych zasobów a rozbudowy oraz przygotowania naszej kolonijnej wioski na niespodziewane ataki czy zmienne warunki pogodowe.

Kolonijny tasiemiec, który nigdy nie nudzi. „Rimworld” – recenzja gry
Screen z gry
Koloniści to nie tylko piksele

Zaskoczyło mnie (i to pozytywnie!), iż koloniści nie tylko różnią się  premiami do profesji, ale także tym, że nawiązują ze sobą relacje. Czasem z negatywnym skutkiem. Przkład z mojej gry.Podwładny załamał się psychicznie z powodu tegoodrzucenia przez dwie postacie, które nie odpowiedziały na jego zaloty. Czarę goryczy przelało jednak… zjedzenie źle przygotowanego posiłku. Wyszedł ze swojego pokoju, zabierając broń oraz ignorując  obowiązki, i przez kilkanaście godzin szwendał się po całej planecie.

Jednak jeśli dwójka waszmości odwzajemnia uczucia, można zorganizować ślub, ba, wybudować całą kapliczkę, gdzie uroczystość się odbędzie. Niestety, mój Dudley nie miał tego szczęścia, jednak liczę, że znajdzie bratnią duszę!

Kolonijny tasiemiec, który nigdy nie nudzi. „Rimworld” – recenzja gry
Screen z gry

Postacie posiadają także cechy charakteru oraz mogą nienawidzić pewnych innych ludzi, którzy także rozbiły się gdzieś na planecie i podróżując przez przeróżne krainy z czasem do nas dołączyć (na przykład eksżona). Tylko od nas zależy, czy taka persona znajdzie u wikt i opierunek lub zostanie zastrzelona.

Bohaterowie swoje zdolności rozwijają w trakcie ich wykonywania, ale tak jak wspomniałem, mają co do tego różne preferencje. Owszem, z uzdolnionego budowniczego zrobimy świetnego kucharza, ale poświęcimy temu ogrom czasu, który lepiej spożytkować w inny sposób.

Jak nie wilki, to ogromny laser

Naturalnie planeta, na której się znaleźliśmy, to nie cudowna kraina, pełna wesoło biegających jednorożców (w sumie, nie spotkałem żadnego). Nawet, jak idzie nam dobrze, to gra potrafi zaskakiwać. Miałem w bród pożywienia, albowiem mieszkańcy polowali na okoliczną zwierzynę, a na polu radośnie rosły ziemniaki. Jednak nie spodziewałem się jednego. Zimy. Plony zamarzły, zwierzęta emigrowały z mojej mapy i oto kryzys żywności gotowy. Uratował mnie tylko fakt, że przygarnąłem stado kaczek oraz postawiłem dystrybutor pasty odżywczej, która nie zadowala  kolonistów, ale przynajmniej nie chodzą głodni.

Zdarzyło się także, że mieszkańcy zostali wybici przez polującego w pobliżu warga. W trakcie ucieczki, z powodu utraty krwi, ostatni ocalały wywrócił się i wpadł w śpiączkę. Do końca miałem nadzieję, że uda mu się dotrzeć do magazynu, gdzie trzymałem apteczki. Niestety… po trzech dniach Dudley wyzionął ducha… Jak dobrze, że był autozapis.

Kolonijny tasiemiec, który nigdy nie nudzi. „Rimworld” – recenzja gry
Screen z gry

Wszelkie istoty można próbować oswoić, a do mnie pewnego razu przywędrowała rodzina labradorów. Okazało się, że ich zdolności reprodukcyjne są zaskakujące, a same potrafiły zjeść więcej w ciągu jednego dnia niż moi podwładni w tydzień! Musiałem się ich pozbyć. Nie, nie zastrzeliłem ich, spokojnie, przemoc wobec psiaków nie jest uznawana nigdzie, nawet w grach wideo! Szczeniaki zostały przygarnięte przez wędrowną karawanę, która sypnęła nieco srebrem za szczęśliwe i dobrze odżywione czworonogi.

Na mapie świata występują różne plemiona oraz frakcje i od nas zależy, jak budujemy relację z sąsiadami. Z niektórymi ciężko rozmawia się bez naładowanego karabinu – jak widać, nawet w kosmosie ludzkość się nie zmieniła. Mamy także generowane losowo misje, które podbijają nam reputację u poszczególnych grup oraz dostarczają cenne zasoby. Sam zająłem się jakże ważnym zadaniem… utrzymania przy życiu trzech świnek morskich.

Jedyne, co boli w Rimworld to fakt, że rodzima wersja językowa owszem jest, ale wykonana przez fanów i zaaprobowana przez twórców. Ogromny szacunek dla nich za wykonanie tej pracy, ale zdarzają się drobne błędy.

Kolonijny tasiemiec, który nigdy nie nudzi. „Rimworld” – recenzja gry
Screen z gry
Moja kolonia wciąż działa!

Rimworld to świetna i nieziemsko wciągająca gra. Spędzicie przy niej dziesiątki, jeśli nie setki, godzin. Na każdym kroku stara się nas zaskakiwać i to jest wspaniałe! Produkcja to ogrom możliwości: chcesz zostać farmerem i sprzedawać plony okolicznym wioskom? Szykuj pola! Chcesz łapać ludzi i sprzedawać na niewolników? Nie widzę problemu! Twoja wola, możesz nawet handlować własnymi kolonistami!

Doczekaliśmy się także rozszerzenia o nazwie Royalty, które wprowadza klimaty związane z rycerstwem zmiksowanym z sci-fi. Nowe bronie, technologie oraz zadania. Można także stworzyć własne królestwo, z zakutymi w zbroje żołnierzami, oraz zbudować sobie odpowiedni tron.

Nawet, jeśli poznaliście już wszystkie sekrety, to możecie pobrać jeden z wielu modów, stworzonych przez fanów. To idealna pozycja dla graczy, którzy uwielbiają wciągające i rozbudowane strategie. A teraz wybaczcie, bo banda szopów szturmuje moją kolonię…

Kolonijny tasiemiec, który nigdy nie nudzi. „Rimworld” – recenzja gry

  • Każda rozgrywka jest wyjątkowa,
  • Masa różnych losowych wydarzeń,
  • 3 różnych narratorów,
  • Prężnie działająca strona moderska.

 

Kolonijny tasiemiec, który nigdy nie nudzi. „Rimworld” – recenzja gry

  • Brak pełnego spolszczenia.

 

GrafikaReddit

podsumowanie

Ocena
9.5

Komentarz

Fenomenalny roguelike. Wciągający na długie godziny.
Mateusz Zelek
Mateusz Zelek
Gdyby urodził się 65 milionów lat temu, to na pewno byłby dinozaurem. Ogromny fan prehistorycznych gadów i wszystkiego, co z nimi związane. Dziennikarz specjalizujący się w grach wideo i wiążący z nimi swoją zawodową przyszłość. Nie pogardzi także dobrą lekturą.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Fenomenalny roguelike. Wciągający na długie godziny.Kolonijny tasiemiec, który nigdy nie nudzi. „Rimworld” – recenzja gry