Mój brat zabił sto sześć kobiet. „Czarownice z Manningtree” – recenzja książki

-

Polowania na czarownice to jeden z dziesiątek koszmarnych przykładów okrucieństwa wobec kobiet, jakie miały miejsce w historii ludzkości. Obecnie na szczęście nikt już nikogo nie pali na stosie, jednak nadal płeć piękna musi mierzyć się z nierównym traktowaniem w wielu regionach na świecie.

To dlatego sięgnęłam po tę książkę – chcąc skonfrontować powieść opartą na wydarzeniach historycznych o takim właśnie podłożu z tym, jak dziś postrzegane są kobiety – te zupełnie zwyczajne i te inne, wyróżniające się w jakiś sposób na tle społeczeństwa. Poszukiwałam tu podstaw do dalszych rozmyślań, drugiego dna, głębszego sensu. Muszę jednak z rozczarowaniem przyznać, że nie do końca otrzymałam to, czego się spodziewałam po Czarownicach z Manningtree.

Historia opowiedziana na nowo

Matthew Hopkins był realną postacią, której fikcyjne losy wykreowała w swojej powieści Beth Underdown. Wzmiankę o nim znalazła w książce o położnictwie XVII wieku. Zafascynowała ją na tyle, że postanowiła stworzyć na jej podstawie swój debiut literacki. Czarownice z Manningtree zyskały spory rozgłos i otrzymały dość dużo pozytywnych opinii, jednak ja nie jestem do końca przekonana co do ich słuszności.

O ile koncepcja, którą przedstawia autorka, bardzo przypadła mi do gustu, o tyle sam tekst i tempo powieści już nie. Underdown w ciekawy sposób buduje postaci, rysując ich cechy i nadając im głębię, jednak to nie wystarcza, aby czytelnik nie mógł oderwać się od książki. Brakowało mi tu „żywego mięsa”, akcji, dramatu – w końcu to historia o polowaniu na czarownice, o krzywdzie zadawanej dziesiątkom kobiet. Jednak ja odebrałam ją raczej jako dość monotonny pamiętnik pobocznego świadka tych wydarzeń, co kompletnie pozbawiło tekst głębszych emocji.

Płoń, wiedźmo

Główna bohaterka książki, Alice, straciła męża i musiała powrócić do rodzinnego domu, do brata – Matthew Hopkinsa. Ponowne stanięcie twarzą w twarz z przeszłością i zmierzenie się z bolesnymi wspomnieniami nie jest dla kobiety łatwe, lecz stara się ona na nowo poukładać relacje z rodzeństwem. Odkrywa jednak coś, co wytrąca ją z równowagi. Jej brat żyje teraz pewną misją, która okazuje się być wyjątkowo drastyczna – polowaniem na czarownice.

Hopkins w swoim dzienniku zapisuje nazwiska dziesiątek kobiet uznanych za służące diabła i na podstawie przeróżnych prób i wytycznych, rzekomo potwierdzających ich zło i grzeszność, skazuje je na śmierć. Alice usiłuje wpłynąć na brata i zrozumieć przyczynę jego postępowania, on jednak nie daje za wygraną. Z czasem główna bohaterka zmuszona jest do zadbania o swoje bezpieczeństwo, ponieważ gniew i uraza Matthew skupiają się i na niej.

Zasiej ziarno

W XVII wieku ludzkie postrzeganie rzeczywistości było o wiele prostsze, dużo bardziej naiwne, a rozsiewanie plotek i oszczerstw kończyło się dla osoby obmawianej społecznym napiętnowaniem. Historie tych pomordowanych kobiet powodują u mnie gęsią skórkę, albowiem uświadomienie sobie, że wszystkie zostały oskarżone o czary i stracone przez wyjątkowo błahe i nieracjonalne powody, napawa przerażeniem.

Powieść Beth Underdown rozczarowała mnie przede wszystkim tym, że wydarzenia w niej wspomniane pozbawione są głębi. Wydawać by się mogło, że opisywane przypadki mordowania kobiet na podstawie absurdalnych przesłanek powinny stanowić emocjonalny materiał literacki, a jednak w tej książce zdecydowanie mi tego brakowało. Autorka, prawdopodobnie ze względu na brak wcześniejszych doświadczeń pisarskich, wykreowała interesujące postaci, a ich losy sprowadziła do prostych, pamiętnikowych opisów, pozbawionych tych wszystkich uczuć, jakie mogły im towarzyszyć. Czytałam o kolejnych bohaterkach, które w wyniku działań szaleńca za chwilę stracą życie, czytałam o ich matkach, przyjaciółkach i nic nie czułam.

Podsumowując

Czarownice z Manningtree nie są thrillerem, nie są też powieścią grozy, ani nawet trzymającą w napięciu historią obyczajową. Jest mi dość trudno zaklasyfikować tę książkę, bo oczekiwałam po niej zupełnie innego tempa, a przede wszystkim całkowicie odmiennego sposobu narracji. Nie do końca przypadła mi do gustu, choć może wynika to głównie z moich przesadnych wyobrażeń. Polecam nie sugerować się opiniami na okładce i nie poszukiwać w niej zbyt intensywnych przeżyć literackich.

Mój brat zabił sto sześć kobiet. „Czarownice z Manningtree” – recenzja książki

 

 

Tytuł: Czarownice z Manningtree

Autor: Beth Underdown

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Liczba stron: 376

ISBN: 978-83-8123-316-3

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu