Magiczna głowa. „Wrota” – recenzja książki

-

Po Post Scriptum (które notabene mi się podobało), zachęcona twórczością Mileny Wójtowicz, sięgnęłam po Wrota. Czy tym razem i ta powieść wywołała we mnie podobne pozytywne emocje? Cóż, sprawdźcie.
Z czym to się je

Książka przedstawia historię pewnej księżniczki, z pozoru  standardowej, ale jak się okazuje, bardzo niezwyczajnej dziewczyny, mającej w głowie ma dostęp do magicznych Wrót, mogących służyć za portal dla demonów. Jej drogi krzyżują się  z Gwarkiem – księciem z Dolin, który marzy, by stać się bohaterem, czyli musi dokonać jakichś mężnych czynów (wpisuje się w to także ratunek białogłowych). Salinka (wspomniana wcześniej księżniczka), nie zamierzała opuszczać Twierdzy, ale skoro już wysunęła nos poza jej mury, to nie ma chciała wylądować kolejny raz pod czyimś nadzorem, tylko chce przeżyć przygodę i poznać kawałek świata.

„Pełna humoru i ironii opowieść o tym, że gdy życie rzuca ci kłody pod nogi – zawsze możesz jedną z nich podnieść i komuś przyłożyć”.

A miało być tak fajnie

Czytając opis książki,  pierwsze skojarzenie, jakie miałam, odnosiło się do podobieństwa z powieściami autorek zza naszej wschodniej granicy, których książki zdarzyło mi się czytać. Wskazywał on bowiem, że we Wrotach odnajdę klimat, tak uwielbiany przeze mnie  z opowieści Gromyko, Rudej, Nikitiny czy Izmajłowej, ale niestety… przeliczyłam się. Nie wiem, czy to właśnie przez wzgląd na moje wymagania związane z powieścią Mileny Wójtowicz, czy jednak jest to bardziej obiektywne (patrząc na opinie w Internecie), ale muszę przyznać, że książka mnie zawiodła.

Przebrnięcie przez pierwsze strony książki okazało się nie lada wyzwaniem. Strasznie nudny początek bardzo skutecznie zniechęcał mnie do przekładania kolejnych kartek. Niestety nie mogę napisać, że później sytuacja jakoś diametralnie się zmieniła, ale z pewnością było nieco lepiej.

Plusy i minusy

Z całą pewnością nie można odmówić autorce tego, że miała pomysł na tę książkę. Jak poszło z wykonaniem? Cóż, o tym już mogłabym polemizować z niejedną osobą, ale według mnie efekt końcowy wyszedł średnio.

Niewątpliwym plusem jest z całą pewnością wykorzystanie przez Milenę Wójtowicz motywów znanych czytelnikom z różnych bajek i baśni. Tylko pojawia się pytanie po co to wszystko? Zagłębiając się w powieść, niejednokrotnie miałam wrażenie, że nie wiem, dokąd zmierza ta historia. Fragmenty, które wydawały mi się istotne, zostały pomijane przez autorkę, a te, które według mnie jawiły się jako zapchajdziury, rozbudowywano do obszernych rozmiarów. Nie wiem, czy Milena Wójtowicz miała za dużo pomysłów i chciała wykorzystać za jednym zamachem, żeby bardziej zaciekawić czytelnika, czy Wrota, miały być wielkim miszmaszem.

Momentami zaczęłam się zastanawiać, czy to ze mną jest coś nie tak, czy jednak w tej książce coś „nie pykło”. Możecie się ze śmiać, ale ze stanu niepohamowanego śmiechu diametralnie przechodziłam do wielkiej irytacji. Wystąpiło kilka fragmentów, w których żarty wywoływały u mnie raczej niesmak, poczucie, że to chyba miało być zabawne, ale nie tędy droga. Odniosłam wrażenie, że wyszło zbyt dziecinne.

Trudno mi napisać wam coś więcej o bohaterach, bo z jednej strony nie mogę zaprzeczyć, że zostali dobrze wykreowani, ale z drugiej mieli w sobie coś denerwującego. W szczególności  negatywnie uwarunkowałam się na Salinkę, gdyż od samego początku nie przypadła mi do gustu i tak już zostało. Jasne, była zdeterminowana, ale także rozkapryszona, próżna i egoistyczna. Bardziej spodobały się postaci drugoplanowe, jak choćby Vivern.

Uwagę z pewnością zwraca także okropna okładka, której nie mogłam nie skomentować… Dawno nie widziałam tak tragicznej grafiki… A grrr!

Moim zdaniem książka  jest trochę za infantylna i zdecydowanie przegadana. Wielokrotnie można się natknąć na nudne, spowalniające akcję fragmenty. Tak właściwie to historia robi się ciekawsza dopiero po setnej stronie, a najbardziej emocjonująca grubo za połową książki. Znalazłam w niej kilka absurdów i dziur fabularnych.  Denerwowały mnie nagłe zmiany w zachowaniu bohaterów czy ich momentami nielogiczne postępowanie. Jasne, rozumiem, że Milena Wójtowicz zaserwowała nam miks bajek w krzywym zwierciadle, ale to nie usprawiedliwia jej przed wtopami, jakich dopuściła się we Wrotach. Spodziewałam się porywającej, zabawnej przygody, świetnie wykreowanych bohaterów i ciekawej opowieści, ale niestety przeliczyłam się.

Magiczna głowa. „Wrota” – recenzja książki

 

Tytuł: Wrota

Autor: Milena Wójtowicz

Wydawnictwo: Jaguar

Ilość stron: 440

ISBN:978-83-7686-695-6

 

 

 

Patrycja Jankowska
Patrycja Jankowska
Dnie spędzam z nosem w książkach (zdecydowanie nie naukowych, a powinnam, bo oddech magisterki czuję na karku), które, jak to pięknie ujęła Monika, „osnuwają mnie delikatną mgiełką literackiej przygody”. Ponoć wiedźma – z pewnością charakterologiczna! Książki, psy, siatkówkę i góry kocham całym serduchem! W wolnym czasie łażę z aparatem gdzie się tylko da i skrobię do szuflady.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu