Po wolność. „Liberte” – recenzja gry

-

Kiedy dowiedziałem się, że twórcy Gamedeca będą wydawcami nadchodzącego Liberte, wiedziałem, że koniecznie powinienem sprawdzić ten tytuł. 

Ach, Francja! Kraj pełen ludzi lubiących dobre wino, żabie udka, różowe diamenty, które wiecznie im kradną, i do tego miejsce, gdzie kiedyś oglądało się publiczne egzekucje. Twórcy przenoszą nas do alternatywnej wersji tego państwa, konkretnie do XIII wieku, gdzie rewolucja trwała w najlepsze. 

Liberte
Liberte, materiały prasowe Superstatic
Pośród chaosu!

Wątek fabularny jest tutaj bardzo banalny, ale jednocześnie wciąga gracza coraz bardziej w ten niesamowity świat. Wcielamy się w René – człowieka, który stracił pamięć, a jakby tego było mało, dziwnym trafem, los skrzyżował jego ścieżki z tajemniczą istotą z innego wymiaru, nazwaną Lady Błogość. Postać mówi bohaterowi, że jego świat czekają zmiany, a on, by zmienić bieg wydarzeń, musi odnaleźć koronę. Ta zaginęła w chaosie i bałaganie spowijającym miasto wraz z jej prawowitym właścicielem. Brzmi prosto i do wykonania, prawda? 

Liberte recenzja gry
Liberte, materiały prasowe Superstatic
Mix pomysłów

To, czym ten tytuł mnie urzekł, bez wątpienia będzie wymieszanie gatunków. Mamy przed sobą twór podkradający widok izometryczny, znany z klasycznego hack’n’slasha, elementy karcianki i do tego, gdzieś jeszcze, przewinie nam się rougelike, jakbyśmy grali w Hadesa, ale z Francuzami. 

Podczas podróży i wędrówki przez lokacje, bohater będzie musiał wybierać strony konfliktów, co urozmaica rozgrywkę, ale i jednocześnie zostawia w graczach pewien niedosyt i rozważania na temat tego czy trafił na właściwą sobie ścieżkę. 

Obstawiając po jednej stronie, dostajemy dostęp do wybranego zestawu kart zdolności, mających na celu ułatwienie nam rozgrywki. Ta, w dużej mierze, nie zmienia się przez właśnie dokonany przez nas wybór. Stąd tutaj pojawia się kolejny plus Liberte. Rene ma wsparcie.

Liberte
Liberte, materiały prasowe Superstatic
René nie jest sam! 

By rewolta się udała, trzeba kompanów, czasem i nawet całego bractwa, więc twórcy postarali się, by postać poznana na początku gry, nie była wyłącznym dostępnym trybem w zabawie. Oprócz René pojawia się opcja, by stać się łowcą o imieniu Viktor, albo wojownikiem z plemienia, a jakby tego było mało, zawsze jest możliwość również przejąć stery rebelii, wcielając się w Anę. Każda ze wspomnianych postaci ma swoje konkretnie umiejętności, a to może zmienić walkę w jeszcze lepszą i szaloną zabawę. 

Nie powinniśmy także zapomnieć, iż nasi bohaterowie mają odpowiednią rolę do odegrania w tym całym bałaganie, więc na pewno nie będziemy się nudzić, zmieniając perspektywę podczas wypełniania głównej misji wątku fabularnego. 

Jest za pięknie, by było prawdziwe! 

W tej grze jest tylko jedna rzecz, która mi nie pasuje, a przez to psuje odbiór. Jasne, mamy tutaj świetnie wymyślone mechanizmy kart, a walka to przyjemność, co świetnie komponuje się z wątkiem fabularnym, lecz ta rozgrywka szybko męczy. Po pewnym czasie gra staje się powtarzalna, a walka z przestaje być wyzwaniem. 

Z jednej strony to dobrze, bo możemy delektować się historią czy widokami, ale bez tego Liberte dużo traci, gdyż to właśnie potyczki z przeciwnikami najczęściej nadają dynamiki. 

Oprawa graficzna jest urzekająca i widać jak na dłoni, że przyłożono się do tego, by świat gry i jego elementy były do siebie dopasowane w najmniejszym stopniu. Można  stwierdzić, że ekipa z Anshar Studios i w tym wypadku pokazała, iż zabawa formą to dla nich chleb powszedni.

Liberte
Liberte, materiały prasowe Superstatic
Do kogo trafi ten tytuł?

Mamy przed sobą tytuł z potencjałem na szerokie grono odbiorców, ponieważ każdy z grających powinien znaleźć tam coś magicznego, co zaczaruje ich tak mocno, że zapragną doprowadzić tę szaloną rewolucję do samego końca, by zmienić losy bohaterów, jak i samego miasta. 

Liberte to bez wątpienia produkt prezentujący brak limitów kreatywności developerów, połączony z ciekawie zrealizowanymi pomysłami i udowadniający, że twórcy Gamedeca na pewno jeszcze nie raz nas zaskoczą, ponieważ nie powiedzieli oni ostatniego słowa. 


Po wolność. „Liberte” – recenzja gry

  • Dopasowanie kart do naszego stylu gry,
  • Zmienność historii przez wybory,
  • Oprawa graficzna,
  • Historia wciąga tajemnicą,
  • Walka potrafi stanowić wyzwanie i zmienić dynamikę rozgrywki.

Po wolność. „Liberte” – recenzja gry

  • Rozgrywka szybko staje się nudna i powtarzalna, 
  • Szkoda, że grafiki są statyczne.

Do przygotowania recenzji otrzymaliśmy kopię gry od https://pressengine.net

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

"Liberte" to bez wątpienia produkt prezentujący brak limitów kreatywności developerów, połączony z ciekawie zrealizowanymi pomysłami i udowadniający, że twórcy "Gamedeca" na pewno jeszcze nie raz nas zaskoczą, ponieważ nie powiedzieli oni ostatniego słowa.
Karol Riebandt
Karol Riebandthttp://improbite.pl/
Gość, do którego dzwoni Rick, gdy Morty ma wolne. Maruda i gracz, ale nie pogardzi też dobrym komiksem i książką.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

"Liberte" to bez wątpienia produkt prezentujący brak limitów kreatywności developerów, połączony z ciekawie zrealizowanymi pomysłami i udowadniający, że twórcy "Gamedeca" na pewno jeszcze nie raz nas zaskoczą, ponieważ nie powiedzieli oni ostatniego słowa. Po wolność. „Liberte” – recenzja gry