Przygoda trwa. „Legenda” – recenzja książki

-

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego książki Legenda do współpracy recenzenckiej dziękujemy Wydawnictwu Poradnia K.

Caraval, pierwszy tom trylogii Stephanie Garber, to jedna z książek, do których powracałam kilkukrotnie. Reread tego tytułu zrobiłam także tuż przed sięgnięciem po jego kontynuację – Legendę. Kolejny raz dałam się zaczarować autorce, wkroczyłam do świata iluzji, magii, niebezpiecznych gier i plotek. A każda z tych ostatnich jest na wagę złota… Wprawdzie Caraval miał parę nie do końca trafionych rozwiązań fabularnych, ale w ogólnym rozrachunku wypadł całkiem zgrabnie i trzymał w napięciu do ostatnich stron.

Po pierwszy tom cyklu Garber sięgnęłam kilka lat temu, wtedy jednak wydawnictwo, które ówcześnie odpowiadało za wypuszczenie na księgarski rynek tej pozycji, nie zdecydowało się na oddanie w ręce czytelników jego kontynuacji – drugiej i trzeciej części. Możecie sobie wyobrazić, jak czuje się odbiorca nie mający dostępu do dalszych woluminów nieźle zapowiadającej się trylogii. Frustracja to jedno ze słów, które przychodzi na myśl jako pierwsze, gdy mowa o porzuceniu wydawania jakiejkolwiek dobrze rokującej serii.

Minęło parę lat i pojawiło się światełko w tunelu. Inne wydawnictwo, Poradnia K, wzięło na tapet cykl Garber. I na szczęście zdecydowało się wypuścić wszystkie tomy, jakie napisała autorka. Lektura trzeciej części dopiero przede mną, dziś mam zamiar napisać kilka słów o drugim tomie – Legendzie.

To jeszcze nie koniec

I żyli długo i szczęśliwie… Po wydarzeniach, jakie rozegrały się w Caravalu, można oczekiwać, że opowieść o Scarlett zakończy się happy endem. Nic z tych rzeczy – rozgrywa trwa nadal, tym razem jednak w magicznym wyzwaniu startuje młodsza siostra bohaterki – Tella. Ta sama, która odpowiada za komplikacje w życiu Scarlett. Ta sama, która naraziła członkinię rodziny na niebezpieczeństwa i nieprzyjemności. Ta sama, która zginęła… A potem powróciła do żywych. W końcu podczas Caravalu wszystko jest możliwe!

Tym razem to Tella będzie musiała stawić czoła oszustwom i magii Legendy. A ma ku temu dobry powód – ktoś, z kim koresponduje od jakiegoś czasu, wie, gdzie przebywa rodzicielka dziewczyny. Matka Telli i Scarlett odeszła kilka lat temu, zostawiając swoje dzieci na pastwę brutalnego męża kobiety. Młodsza z sióstr do tej pory nie pogodziła się z odejściem ukochanej osoby, nadal wierzy w szczere intencje rodzicielki, pragnie ją odnaleźć i zapytać, dlaczego opuściła córki. Ale by tego dokonać, musi wziąć udział w nowym Caravalu, tym na cześć cesarzowej Elantyny.

Przyjaciel, który wie, gdzie znajduje się matka Telli, zdradzi jej tę informację, ale pod jednym warunkiem – bohaterka musi wygrać magiczny wyścig i poznać tożsamość Legendy. Czy jej się to uda? Po co nieznajomemu ta informacja? Do czego doprowadzi udział w kolejnym Caravalu?

Wiele hałasu…

Caraval okazał się niezłym guilty pleasure, niestety nie da się tego samego napisać o książce Legenda. Pierwszym i największym problemem tego tytułu jest uczynienie protagonistką Telli. Już w premierowym tomie ta postać najbardziej irytowała, teraz, kiedy gra pierwsze skrzypce, nie da się nie odnieść wrażenia, że autorka nie poradziła sobie z kreacją tego charakteru. Wkradł się chaos, zabrakło konceptu na poprowadzenie historii bohaterki, decyzje Telli są nieprzemyślane i irracjonalne.

Owszem, w Caravalu też mieliśmy do czynienia z fabularnymi głupotkami i niekoniecznie spójnymi rozwiązaniami, było ich jednak o wiele mniej i nie raziły tak jak w Legendzie. Trudno zrozumieć postępowanie Telli – dziewczyna ciągle miota się, okłamuje swoich bliskich i próbuje poradzić sobie z sytuacją, jaka ją przerasta. To taka dama w opałach, która nie chce w nich być, ale ciągle pakuje się w kłopoty, i robi to na własne życzenie.

Nie do końca jesteśmy w stanie sympatyzować z taką postacią, trudno ją polubić i dać się porwać opowieści jej dotyczącej. Kiedy już pojawia się nadzieja, że może coś się zmieni – fabuła pójdzie w lepszym kierunku – chwilowy czar pryska niczym bańka mydlana. To ułuda, jak zabawa, w której bierze udział bohaterka.

Szkoda, że kreacja Telli okazała się rozczarowaniem, ponieważ sam koncept na historię miał potencjał. Zaginiona rodzicielka, tajemniczy Przyjaciel, który szybko okazuje się kimś niebezpiecznym, motyw pradawnych bóstw pragnących odzyskać swoje moce i władzę nad światem ludzi – te aspekty mogły się okazać naprawdę dobre, gdyby inaczej zaprezentowano Tellę.

Podsumowanie

Legenda to dość specyficzna pozycja. Z jednej strony urzeka klimatem – baśniowość przeplata się z atmosferą grozy, z drugiej mamy źle skonstruowaną postać Telli. Kiedy główna bohaterka opowieści nie jest przekonująca i irytująca, wtedy trudno dać się porwać historii. Do tego dochodzą jeszcze romantyczne rozwiązania, jakie serwuje autorka. Protagonistka jawi się przez to jako idealna, piękna i cudowna osóbka, do której wzdycha każdy mężczyzna. Nie do końca przekonuje mnie takie poprowadzenie wątków miłosnych…

Czy czuję rozczarowanie? Niestety tak. Obawiałam się tej części, ponieważ, jak już pisałam, w pierwszym tomie postać Telli mnie do siebie nie przekonała, stanowiła jednak wtedy dodatek do opowieści, bodziec do działania dla Scarlett. Teraz role się odwróciły i to młodsza z sióstr bierze udział w zabawie. Ma to sens, ale samo to nie wystarczy, by książka okazała się dobra.

Zwłaszcza że sensu nie ma cała masa fabularnych decyzji podjętych przez Garber.

Żywię nadzieję, że finał trylogii będzie lepszy niż Legenda. Wtedy pisarka odkryje wszystkie asy, jakie trzymała w rękawie. Oby tym ruchem wygrała całe rozdanie.

legendaTytuł: Legenda

Autor: Stephanie Garber

Wydawnictwo: Poradnia K

Ilość stron: 380

ISBN: 978-83-67195-38-6

Tłumaczenie: Mateusz Borowski

Więcej informacji TUTAJ


podsumowanie

Ocena
5

Komentarz

Książka „Legenda” mogła być dobra, ale niestety nie okazała się tak ciekawa jak pierwszy tom serii.
Monika Doerre
Monika Doerre
Dawno, dawno temu odkryła magię książek. Teraz jest dumnym książkoholikiem i nie wyobraża sobie dnia bez przeczytania przynajmniej kilku stron jakiejś historii. Później odkryła seriale (filmy już znała i kochała). I wpadła po uszy. Bo przecież wielką nieskończoną miłością można obdarzyć wiele światów, nieskończoną liczbę bohaterów i bohaterek.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Książka „Legenda” mogła być dobra, ale niestety nie okazała się tak ciekawa jak pierwszy tom serii.Przygoda trwa. „Legenda” – recenzja książki