Uwielbiam Usagiego. Historie tworzone przez Stana Sakaiego oczarowały mnie od pierwszego kadru. Nie przeszkadza mi bliskość fabularna opowieści ani to, że komiks jest malowany w czerni i bieli. Tysiące stron, ponad dwadzieścia lat twórczości, a ja nadal cieszę się jak dziecko otwierające prezent pod choinką na widok tych długich uszu.
Nowe, ale czy lepsze?
Bunraku i inne opowieści to najnowsza odsłona opowieści o niezwykłej wędrówce Usagiego. W końcu seria Egmontu dogoniła wydanie amerykańskie i możemy na bieżąco podziwiać i czytać o przygodach ronina.
Ten album to nie tylko świeżość, ale i spora zmiana. Po pierwsze, od dłuższego czasu warszawskie wydawnictwo przyzwyczaiło nas do opasłych albumów zbiorczych, liczących sobie ponad sześćset stron każdy. Miękka okładka, sporo rysunków na końcu i biało-czarne kadry. Bunraku bardzo odstaje o tego formatu. Komiks jest blisko trzykrotnie krótszy. Wydanie wygląda wręcz jak broszurka w porównaniu do swoich poprzedników. W środku znajdują się kolorowe ilustracje. I to nie te w materiałach dodatkowych… wszystkie! Brakuje też tego, co bardzo mnie cieszyło, czyli wstępów, wyjaśnień, rozbudowanej galerii i posłowia. Nie byłem na to przygotowany. Ten album jest tak inny od całej serii, że miałem trudność w przestawieniu się i nie postrzegania go jako czegoś gorszego. Na szczęście zacząłem czytać i…
Dobre historie są w cenie
…po kilkunastu stronach zupełnie nie myślałem, że jest tak bardzo kolorowo, że zamiast cegły, trzymam normalnych rozmiarów komiks. Ja po prostu pochłaniałem treść, nie zaprzątając sobie uwagi jakimiś nieistotnymi szczegółami. Album otwiera tytułowy Bunraku, czyli historia teatru lalkowego, którego przyjazd do miasta wywarł na mieszkańcach niezwykłe wrażenie. Dziwne drewniane kukły, siły nieczyste i łowca potworów Susake. Bardzo mocny początek komiksu i opowiadanie, które przeraża swoją treścią. Myślę, że można nawet pokusić się o stwierdzenie, iż byłby to niezły scenariusz na udany horror klasy B.
Kolejna historia, zatytułowana Bohater, to bardzo smutna opowieść o nieszczęśliwej miłości. Sakai ponownie porusza temat wymuszanych małżeństw i cierpienia młodych ludzi, którzy niedopasowani do siebie szukają rozwiązania sytuacji. Niestety tradycja japońska i honor nie pozwalają im się rozwieść, przez co pogłębia się ich tragiczny los. Końcówka opowiadania zaskakuje, zasmuca i daje materiał do dłuższej refleksji.
Adachi koncentruje się na życiu i sposobie postępowania samurajów. Ci zawsze wierni złożonym obietnicom, próbują je wypełnić, nie zważając ani na swój los, ani na czas. Nawet jeśli doprowadzi ich to do zguby, utraty najbliższych. Po raz kolejny Sakai stara się pokazać czytelnikom, jak wygląda japońska tradycja, tak inna od tego, co jest nam znane.
Na deser dostajemy śmieszną historyjkę, w której pojawia się Gen, przyjaciel Usagiego. Pazerny nosorożec jak zwykle szuka łatwego zarobku, chcąc wykiwać wszystkich naokoło. Jednak trafia na sprytnych przeciwników. Lekkie i bardzo zabawne opowiadanie wieńczy ten króciutki album.
Wrażenia
Lektura albumu zajęła mi chwilkę i to nie przez to, że drastycznie została zmieniona jego objętość. Po prostu po raz kolejny Stan Sakai omotał mnie swoimi pomysłami, wciągnął w kreowany przez siebie j świat i nie wypuścił do momentu, kiedy skończyły się strony do przewracania. Nie dostajemy w tym komiksie absolutnie niczego nowego. Ale czy to źle? Zdecydowanie nie, w końcu lubimy stare szlagiery.
Obawiałem się, że będę miał problem z kolorowymi kadrami, jednak zupełnie mi to nie przeszkadzało. Co więcej – uważam, że są one genialnie dobrane, podkreślają fabułę i zdecydowanie chciałbym zobaczyć poprzednie dokonania Sakaiego w takiej formie.
Niestety będę narzekał na długość albumu. Jest zdecydowanie za krótko, co w połączeniu z niewielkim formatem, bardzo odbija się na odbiorze całości. Rozumiem, że Egmontowi zależało na szybkim wydaniu tego zbioru opowiadań, ale dziwnie wygląda on na tle pozostałych, odświeżonych komiksów z serii.
Treściowo Usagi… jak zwykle bardzo dobrze, a ilustracje są cudowne. Pomimo moich utyskiwań na długość albumu, bardzo go wam polecam i mam nadzieję, że będziecie się przy nim bawić tak dobrze, jak ja.
Scenariusz: Stan Sakai
Ilustracje: Stan Sakai
Liczba stron: 192
Wydawnictwo: EGMONT