Jesienny marsz żywych trupów. „Fałszywy Pieśniarz” – recenzja książki

-

Październik zazwyczaj kojarzy nam się z przygotowaniami do dnia Wszystkich Świętych i z Zaduszkami. Dodatkowo panująca wtedy aura często wprawia nas w zadumę, a pogoda sprzyja melancholii i refleksjom nad własnym życiem, jak i tym po śmierci. Dlaczego o tym wspominam? Otóż Martyna Raduchowska postanowiła umieścić akcję trzeciego tomu Szamanki od umarlaków o wspomnianej porze roku. Co idealnie pasuje do charakteru głównej bohaterki, bowiem Ida Brzezińska jest właśnie jak jesień: zmienna, nieprzewidywalna, wybuchowa, piękna, barwna, szarobura, nostalgiczna, ale pełna swoistej magii. 

Po wszystkich trudach, z jakimi przyszło się zmierzyć dziewczynie w dwóch ostatnich częściach, wydawałoby się, że Ida nie mogłaby wpaść w jeszcze większe kłopoty. A jednak, sprawa Kusiciela nie została do końca zamknięta, a nowe niebezpieczeństwo właśnie uwolniło się z grobu i grozi niechybną zagładą świata. Ale to dopiero początek wyjątkowo paskudnych kłopotów szamanki od umarlaków.

Pieśń umarłych

W trzeciej powieści Martyny Raduchowskiej Ida stara się na nowo odnaleźć w zaistniałej sytuacji. Wciąż nie potrafi do końca zaakceptować swojego daru i najchętniej przy pierwszej lepszej okazji by się go pozbyła. Jednak należy uważać na to, czego sobie życzymy, bo jeszcze może się to spełnić… Kiedy wraz z zespołem WON-u próbuje rozwiązać zagadkę tożsamości mężczyzny, którego grób znaleziono w ogrodzie Kusiciela, nieoczekiwanie uruchamiają oni machinę nieprzewidzialnych wypadków, w wyniku czego trup ściele się gęsto. Gdyby tego było mała, Ida odkrywa mroczne sekrety Tekli, a Pech… Cóż, on przynajmniej raz nie jest niczemu winny.

Historia usłana trupami

W swojej powieści Martyna Raduchowska napisała, że podczas przesłuchań należy oskarżonego „rozdrażnić, zdezorientować, rozbudzić nadzieję, a potem brutalnie ją odebrać”. I chyba autorka sama wzięła sobie do serca własne rady, bo dokładnie to samo stosuje na swoich czytelnikach. Fałszywy Pieśniarz tym razem bardziej stylizowany jest na współczesny noir, gdzie czarny, gorzki smak ecpresso bądź mocnej whisky miesza się z fetorem zgnilizny, a wszechobecna jesienna aura wprawia w marazm i przygnębienie. Nie oznacza to wcale niczego złego. Wręcz przeciwnie, z każdym rozdziałem dowiadujemy się nowych informacji o tym mistycznym świecie. Zdecydowanie ten tom należy do najmroczniejszej odsłony cyklu Szamanka od umarlaków. Już nawet nie wspomnę o tym, jak bardzo autorka stylistycznie rozwinęła się od pierwszego tomu. Martyna Raduchowska już nie udowadnia, że potrafi pisać. Ona po prostu to robi i serwuje swoim czytelnikom historie, od których włosy stają dęba.

Do jednej rzeczy mogłabym się przyczepić, a mianowicie tak mało było w tej części niezastąpionej Tekli. Przez co zabrakło mi humoru z pierwszych dwóch tomów. W Fałszywym Pieśniarzu autorka wyraźnie postawiła na nieco bardziej wisielczy nastrój idealnie oddający cały charakter powieści. Nie przeszkadzało mi to, jednak liczyłam na częstsze odwiedziny ciotki z zaświatów. Poznaliśmy też kolejne fakty z niechlubnej przeszłości Kruchego. Wszystkie? Coś czuję, że pewnie nie i jeszcze niejednokrotnie dopadną go jego własne demony. Żeby nie spoilerować, napiszę tylko tyle: facet to chodząca bomba zegarowa. Nigdy nie wiesz, kiedy wybuchnie i jakich szkód narobi. Zresztą to samo odnosi się także do Idy, która nadal poznaje wszystkie strony swojego daru. Istotnie dobrana z nich para. Ale przy rozgrywających się wydarzeniach, nie ma przecież czasu na ckliwe romanse. Nieprawdaż? 

Młodej szamance od umarlaków w zrozumieniu istoty posiadanej przez nią mocy pomaga Kornelia Kwiatek aka „Kwiatuszek” aka „Skittles” (tak, powraca w tym tomie, z czego niezmiernie się cieszę) oraz nowa bohaterka, Aisling Lukøie, specjalizująca się w oneironautyce kreacyjnej (ściślej rzecz ujmując, jest ona współczesnym piaskowym dziadkiem). Nie mogę też nie wspomnieć o starszym sierżancie Tomaszu Smoczyńskim aka Smoku. Przyziemny (i to dosłownie!) policjant, który dzięki umiejętnością Idy odnajduje kolejne ofiary. Każdy z bohaterów wnosi coś nowego i wydaje się nieodzowny dla pełnego obrazu zawartego w powieści.

Zakończenie sprawy

Martyna Raduchowska w zgrabny sposób zamknęła wątek Kusiciela. A może to jeszcze nie koniec? Cóż, autorka już nie raz udowodniła, że wszystko może się wydarzyć. Chociaż z drugiej strony (jeżeli miałaby powstać kontynuacja) wolałabym, żeby już nie wracała do tej sprawy i podjęła się nowego tematu. Wszak świat szamanki od umarlaków pełen jest tajemnic i zagadek, które mogą dać szerokie pole do popisu. Mam nadzieję, że tak się stanie i doczekamy się kolejnej odsłony.

Fałszywy Pieśniarz to trzeci tom fanastyczno–kryminalnego cyklu o Idzie Brzezińskiej. Martyna Raduchowska tym razem postawiła na mroczniejsze tony i w moim odczuciu odniosła zamierzony efekt. Nie dosyć, że zdecydowanie poprawiła styl od czasu wydania pierwszej części, to zafundowała swoim czytelnikom emocjonalny rollercoaster przekraczający chyba wszystkie możliwe granice. Tak to się właśnie robi! Jeżeli szukacie idealnej lektury na jesienny czas, to już nie musicie. Ten tytuł sprawi, że zapomnicie o przyziemnych sprawach i zanurzycie się w odmęty wrocławskich tajemnic.

Jesienny marsz żywych trupów. „Fałszywy Pieśniarz” – recenzja książki

 

Tytuł: Fałszywy Pieśniarz

Autor: Martyna Raduchowska

Liczba stron: 400

Wydawnictwo: Uroboros

ISBN: 9788328071445

podsumowanie

Ocena
9

Komentarz

„Fałszywy Pieśniarz” idealnie wpisuje się w jesienną aurę. Panujący w powieści nastrój jest tak samo melancholijny i wprawia czytelnika w nie lada zadumę. Do tego to niezaprzeczalnie najlepszy tom z cyklu „Szamanka od umarlaków”. Jeżeli jeszcze ktoś nie sięgnął po te powieści, to traci naprawdę fascynujące historie.
Agnieszka Michalska
Agnieszka Michalska
Pasjonatka czarnej kawy i białej czekolady. Wielbicielka amerykańskich seriali i nienasycona czytelniczka książek, ale nie znosi romansów. Podróżuje rowerem i pisze fantastyczne powieści - innymi słowy architekt własnego życia.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Fałszywy Pieśniarz” idealnie wpisuje się w jesienną aurę. Panujący w powieści nastrój jest tak samo melancholijny i wprawia czytelnika w nie lada zadumę. Do tego to niezaprzeczalnie najlepszy tom z cyklu „Szamanka od umarlaków”. Jeżeli jeszcze ktoś nie sięgnął po te powieści, to traci naprawdę fascynujące historie.Jesienny marsz żywych trupów. „Fałszywy Pieśniarz” – recenzja książki