Jak daleko posuniesz się, by pomóc przyjacielowi? „Tress of the Emerald Sea” – recenzja e-booka

-

Brandon Sanderson to jeden z tych autorów, o których słyszał prawdopodobnie każdy fan literatury fantastycznej. Jego powieści cieszą się uznaniem oraz niesłabnącym zainteresowaniem czytelników, zaś sam pisarz pozostaje niezwykle płodny, tworząc kolejne opowieści w godnym pozazdroszczenia tempie.

W 2022 roku media społecznościowe przebiegła elektryzująca wieść: Brandon Sanderson rozpoczął akcję crowdfundingową, by pomóc w sfinansowaniu wydania czterech „sekretnych powieści” napisanych przez niego w okresie pandemii, gdy utknął w domu, nie mógł podróżować czy spotykać się z fanami. Zbiórka okazała się ogromnym sukcesem, a wśród nagród za jej wsparcie znajdowały się owe tajemnicze projekty literackie, które miały trafiać do czytelników co kwartał, począwszy od stycznia 2023 roku, w formie fizycznej książki, e-booka i/lub audiobooka. Tak oto tuż po sylwestrowej zabawie na moją skrzynkę mailową zawitało elektroniczne wydanie pierwszej z nowych historii Sandersona: Tress of the Emerald Sea.

O fabule słów kilka

Tytułowa Tress to młoda dziewczyna, nastolatka u progu dorosłości, która nigdy nie wyściubiła nosa poza rodzinną wyspę otoczoną Szmaragdowym Morzem (Emerald Sea). Dużo czasu spędzała w towarzystwie Charliego, przyjaciela z dzieciństwa – przynajmniej do chwili, gdy ojciec zabrał go w rejs po innych krainach, gdzie chłopak miałby znaleźć godną siebie narzeczoną. Po pewnym czasie statek powraca do portu, ale na jego pokładzie znajduje się mniej osób, niż powinno… Tress postanawia wyruszyć w podróż w nieznane i na Morze Środka Nocy (Midnight Sea), gdzie rezyduje tajemnicza Czarodziejka (Sorceress). Zadanie oczywiście okazuje się trudniejsze, niż można oczekiwać, a pierwsze trudności przyjdzie jej pokonać jeszcze zanim postawi stopę na pokładzie jakiegokolwiek okrętu.

Ach, nie wspomniałam o pewnym istotnym szczególe. Akcja rozgrywa się w świecie opanowanym przez magiczne zarodniki, które rozwijają się w kontakcie z choćby kroplą wody. Parafrazując slogan reklamowy pewnej Wróżki Chrzestnej: „Do tragedii wystarczy jedna łza”.

To co, dajemy nura?

Do lektury Tress of the Emerald Sea zabrałam się z wielkim entuzjazmem. Raczej niespieszny początek, skupiony na wprowadzeniu czytelnika w wykreowany świat, okazał się całkiem przyjemny i intrygujący, nawet jeśli zalążki fabuły sugerowały, że historia kierowana będzie do odbiorców nieco młodszych niż ja. Bohaterka szybko zyskała moją sympatię, wykazując się kreatywnością, odwagą i rozsądnym podejściem do życia oraz problemów, które napotykała na swojej drodze. Niebawem okazało się, że powyższe atuty to… za mało.

Mimo że – jak to u Brandona Sandersona – na kartach powieści działo się sporo, a autor umiejętnie przeplatał wątki podróży oraz rozwoju swojej protagonistki, lektura mnie nie wciągnęła. Gdy odkładałam czytnik czy telefon, nie myślałam o tej historii, nie wypatrywałam kolejnej sposobności do powrotu na zarodnikowe morza. Ciężko mi doprecyzować, czy problemem był fakt obcowania z utworem w języku angielskim, czy niezbyt angażujące wydarzenia w trakcie rejsu, czy też dysonans pomiędzy tym, co obiecywał mi wstęp (niebezpieczny świat, w którym każda kropla cieczy stanowi potencjalne zagrożenie), a tym, co faktycznie dostałam (poczucia zagrożenia właściwie nie odczuwałam). Na szczęście lekturę uprzyjemniała mi luźna, momentami sarkastyczna narracja prowadzona przed jednego z bohaterów – to ona pomogła mi przebrnąć przez te mniej wciągające sceny.

Moje zaangażowanie wzrosło ponownie przy ostatnich piętnastu, może dwudziestu procentach opowieści, gdy osiągnęła ona swój moment kulminacyjny. Zakończenie mnie zaskoczyło, co też poczytuję za zaletę.

Co jeszcze warto wiedzieć

Tress of the Emerald Sea to powieść osadzona w wykreowanym przez Sandersona uniwersum Cosmere. Bez obaw jednak: by zapoznać się z omawianą tutaj lekturą i czerpać z niej przyjemność, nie musicie w pośpiechu nadrabiać wszystkich książek. Przepełniona zarodnikami planeta to zupełnie nowy świat, nieobecny wcześniej w twórczości autora. Jeśli czytaliście jego inne utwory, pewnie wychwycicie kilka easter eggów, a w kolejnych rozdziałach spotkacie znajomych bohaterów, ale nic więcej.

Elektroniczna wersja powieści wzbogacona jest ślicznymi ilustracjami Howarda Luona. Niecierpliwie wyczekuję dnia, w którym dotrze do mnie papierowy egzemplarz, bym mogła zobaczyć je w pełnej krasie!

Czy warto zainteresować się Tress of the Emerald Sea? Bez wątpienia, szczególnie jeśli przepadacie za młodzieżowymi powieściami Brandona Sandersona. Osobiście liczyłam na coś więcej, jednak podobały mi się pomysł na świat oraz kreacja protagonistki, a także przedstawiona w historii przemiana Tress. Na zakończenie spieszę poinformować, że omawiany tutaj tytuł oraz pozostałe trzy „specjalne projekty” Sandersona zostaną wydane w Polsce nakładem wydawnictwa MAG. Dat premiery jeszcze nie potwierdzono.

Jak daleko posuniesz się, by pomóc przyjacielowi? „Tress of the Emerald Sea” – recenzja e-bookaTytuł: Tress of the Emerald Sea

Autor: Brandon Sanderson

Liczba stron: 443

Wydawnictwo: Dragonsteel Entertainment

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Opowieść o dorastaniu i pokonywaniu strachu osadzona w ciekawym fantastycznym świecie. W sam raz dla fanów Sandersona w jego młodzieżowym wydaniu.
Klaudia Ciurka
Klaudia Ciurkahttps://moje-czytadla.blogspot.com/
Książkoholiczka stawiająca pierwsze kroki w świecie gier wideo i planszówek. Seriale ogląda rzadko, ale od anime nie stroni. Kociara i herbatoholiczka z wyboru, okularnica z konieczności.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Opowieść o dorastaniu i pokonywaniu strachu osadzona w ciekawym fantastycznym świecie. W sam raz dla fanów Sandersona w jego młodzieżowym wydaniu.Jak daleko posuniesz się, by pomóc przyjacielowi? „Tress of the Emerald Sea” – recenzja e-booka