Gdy nauka i tajemnica spotykają się w Akademii. „Nieodgadniony” – recenzja książki

-

Każdy ma chyba taki moment, kiedy musi sprawdzić, czy kanoniczne dzieła okażą się bliskie jego sercu. Agatha Christie, Arthur Conan Doyle, Raymond Chandler to najlepsi twórcy kryminałów. Każde z ich dzieł to czytelniczy raj – mrok, zagadka, tajemnica, przeświadczenie, że za chwilę wydarzy się coś niezwykłego. Fani dobrego kryminału nigdy nie przejdą obojętnie obok ich książek. Liczę na wysoki poziom kiedy dowiaduje się o nowy tytule ze wspomnianego gatunku i porównuje do mistrzów. Nieodgadniony miał mi go zapewnić, tylko czy tak się stało?
Przeszłość i przyszłość w jednym

Akcja powieści książki rozgrywa się w Akademii Ellinghama, w dwóch różnych liniach czasowych. Miejsce jest pełne tajemnic, zagadek, ukrytych przejść oraz sytuacji, których nie da się wyjaśnić. Znajdująca się w Vermont szkoła od dawna wzbudza ciekawość oraz kontrowersje. Nieodgadniony opowiada o wydarzeniach z 1936 roku, kiedy tuż po otwarciu placówki córka i żona założyciela zostają porwane. Na nic się zdaje motto Akademii, głoszące, że tylko przez zabawę uczymy się najwięcej. Sprawa nigdy nie zostaje rozwikłana, a wiele lat później zaczyna ją badać uczennica pierwszego roku wspomnianej szkoły. Stevie Bell fascynują tajemnicze zniknięcia, jednak jej śledztwo doprowadza do szeregu nowych, niewyjaśnionych wydarzeń. Czy mroczny nieodgadniony znowu pojawi się w Akademii? Czy list sprzed lat pomoże głównej bohaterce, odkryć, co tak naprawdę się stało?

Porozmawiajmy o kryminałach

Przyznam, że po nową książkę Maureen Johnson sięgałam z dużą dozą niepewności. Do tej pory czytałam tylko opowiadania, które wychodziły spod jej pióra. Nie wiedziałam, jak poradzi sobie z pełnowymiarową książką, będącą jednocześnie pierwszym tomem serii, jednak jej nietuzinkowy styl pisania przyciąga już od pierwszych stron. Z łatwością potrafi wyczarować mroczny, kryminalny klimat. W książce nie zabrakło również szczegółów, które czasem naprowadzają na właściwy tok myślenia, a za chwilę prowadzą w ślepą uliczkę. W takich momentach można poczuć frustrację, ale wiadomo, że bez zwodzenia nie ma dobrego kryminału. Jestem szczęśliwa, że Maureen Johnson poradziła sobie z logicznym poprowadzeniem dwóch planów czasowych. Niektórym autorom zdarza się przy takim rozwiązaniu wprowadzić dużo zamętu. Na szczęście w tym przypadku wszystko wyszło idealnie. Akcja bezustannie była wartka i ciekawa. Zdarzenia ciekawie się uzupełniały, ale były jednocześnie oddzielnymi wydarzeniami bogatymi w szczegóły. Trzeba przyznać, że obie historie okazały tak samo ważne dla głównego wątku.

Stevie, jako główna bohaterka, to idealna narratorka. To nowa uczennica, która fascynuje się nierozwiązaną zagadką i jednocześnie szuka swojego miejsca i akceptacji wśród rówieśników. Jest dziewczyną pełną uroku, trochę nieśmiałą, sympatyczną, energiczną, ale też ciekawą świata. Potrafi być zadziorna kiedy trzeba, ale też grzeczna jeśli wymagają tego okoliczności. Przeprowadza czytelnika przez meandry dwóch planów czasowych oraz wszystkie rozgrywające się wydarzenia. Stevie jest uparta i nie spocznie, dopóki nie pozna rozwiązania zagadki, pokazuje swój ówczesny świat, z jego problemami i zmartwieniami oraz zbrodnię, w której króluje tajemnica, jak i niedopowiedzenia.

Rysy na szkle

Nie ukrywam, książka jest niebywale interesująca, ale nie dorównała moim ulubionym kryminałom. Nie znaczy jednak, że jest zła – ma bardzo duży potencjał i coś czuję, że kolejna powieść Johnson może przybliży ją do „panteonu sław”. W tym przypadku nie spotkałam się z wieloma niedociągnięciami. Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to do wątków pobocznych, które pojawiają się w części współczesnej. Miałam wrażenie, że autorka chce na siłę sprawić, że książka będzie jeszcze bardziej młodzieżowa, niż jest. Dlatego też pojawił się sztampowy wątek miłosny. Z jednej strony jest ewidentnym zapychaczem, a z drugiej mamy w rękach powieść kryminalną, ale skierowaną do młodzieży. Sami musicie sobie odpowiedzieć czy będzie wam przeszkadzał podczas czytania. Inną wadą jest nierówne tempo. Trzeba przyznać, że raz gna na łeb na szyję, a za chwilę bardzo mocno zwalnia.

Kończąc

Ostatecznie uważam, że warto sięgnąć po pierwszy tom serii, ponieważ jest dopiero wprowadzeniem do całej historii. Liczę na to, iż kolejne zapewnią mi jeszcze więcej wrażeń. Dodatkowo zakończenie okazuje się naprawdę zaskakujące i podejrzewam ciekawe rozwinięcie w następnych częściach. Nieodgadniony zapewnił mi rozrywkę na kilka godzin – nie uważam tego za czas stracony. To dobry kryminał dla młodzieży, którego nie boję się polecić starszym czytelnikom.

Gdy nauka i tajemnica spotykają się w Akademii. „Nieodgadniony” – recenzja książkiTytuł: Nieodgadniony

Autor: Maureen Johnson

Wydawnictwo: Poradnia K

Ilość stron: 480

ISBN: 9788366005051

Katarzyna Gnacikowska
Katarzyna Gnacikowska
Rodowita łodzianka. Z papierków wynika, że magister inżynier po Politechnice Łódzkiej, jednak z zawodem nie mogą się znaleźć. Wolny duch szukający swojego miejsca na ziemi, Wielka fanka seriali maści wszelakiej, szczególnie Supernatural, Teen Wolf, American Horror Story, ale nie ma co się ograniczać. Książkoholiczka (nie dla obyczajówek i historycznych!) pierwszej wody, która prawdopodobnie umrze przygnieciona swoimi "małymi" zbiorami. Lubi się śmiać, czytać i spędzać miło czas. Nie lubi chamstwa, hipokryzji i beznadziejnych ludzi. Dobra znajoma Deadpoola i Doktora Strange.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu