Teoria wieloświata to hipoteza zakładająca istnienie równoległych światów, które zawierają wszystkie możliwe rzeczywistości. Według kwantowej jej wersji, każda, nawet najmniejsza decyzja, warunkuje powstanie kolejnej gałęzi teraźniejszości, zatem wspomnianych światów jest nieskończenie wiele i wciąż się mnożą.
Za sprawą rosnącej ostatnio popularności produkcji superbohaterskich, multiwersum może kojarzyć się głównie z komiksowymi herosami, a jednak Dan Kwan i Daniel Scheinert pokazują w swoim najnowszym filmie Wszystko wszędzie naraz, że nie potrzeba peleryny, by poznać inną wersję siebie z rzeczywistości obok.
Zwykła niezwykła kobieta
Evelyn Wang to kobieta w średnim wieku, właścicielka niezbyt dobrze prosperującej pralni, żona oraz matka. Przytłoczona dużą liczbą spraw na głowie bohaterka nie ma czasu zadbać ani o relacje z bliskimi, ani o siebie, prowadząc życie naznaczone rutyną, monotonią i niespełnionymi marzeniami.
Sytuacja zmienia się, gdy Evelyn dostaje przepustkę do multiwersum, pozwalającą jej eksplorować wszystkie wersje siebie w równoległych rzeczywistościach – od gwiazdy filmowej począwszy, przez śpiewaczkę, na kobiecie obracającej znakiem reklamowym na ulicy kończąc. Okazuje się jednak, iż klucz do innych światów został protagonistce przekazany nieprzypadkowo.
Evelyn będzie musiała stawić czoła niebezpieczeństwu, zmierzyć się z utraconymi wersjami siebie, jakimi mogłaby być, pogodzić z dręczącymi ją demonami, a przede wszystkim – docenić i ocalić rodzinę.
Zdecydowanie wszystko
Tytuł Wszystko wszędzie naraz świetnie opisuje recenzowaną produkcję. Bo w tym filmie faktycznie dzieje się wszystko, wszędzie i naraz. Chociaż sama podstawa fabuły to typowa opowieść o szarości codziennego życia i obowiązków, kłopotach w relacjach z bliskimi, stawianiu czoła problemom, dostrzeganiu tego, co naprawdę ważne, oraz godzeniu się ze swoimi słabościami, otoczka wokół niej zdecydowanie do typowych nie należy.
Mnogość użytych przez scenarzystów i reżyserów koncepcji miejscami wręcz przytłacza, jakby każdy zrodzony w ich głowie pomysł od razu został przelany na papier. Z jednej strony wprowadza to do Wszystko wszędzie naraz niemały chaos, z drugiej jednak – film staje się niesamowicie dynamiczny, nie dając widzowi nawet chwili wytchnienia. Pozornie zwalniające tempo sceny szybko przeradzają się w sprint ku kolejnym kadrom pełnym akcji, nierzadko zawierającym świetną choreografię walk.
Obraz Dana Kwana i Daniela Scheinerta jest napakowany satyrą, abstrakcją i absurdem, a humor w nim przedstawiony miejscami zbliża się do pewnej granicy, w pobliżu której część z „wrażliwszych” odbiorców może poczuć się niezadowolona. Wszystko wszędzie naraz nierzadko bowiem celuje w bardzo proste żarty, a jednak robi to na tyle sprawnie, by dobrze się przy tym bawić (choć w trakcie seansu naliczyłam cztery osoby, które opuściły salę kinową), będąc otwartym na różnego rodzaju formy i nie oburzając się o drobiazgi.
Nie można filmu nazwać wyrafinowaną rozrywką, ale to właśnie stanowi jego zaletę i sprawia, że Wszystko wszędzie naraz staje się powiewem świeżości w gatunku komediowych science fiction – czymś, czego brakowało w kinach przez ostatnie lata.
Zdecydowanie wszędzie
Reżysersko Wszystko wszędzie naraz to kawał solidnej kinematografii. Wspomniana wybrana przez twórców forma pozwala im bowiem na tworzenie kadrów równie szalonych, co sama fabuła. Obrazy zmieniają się w mgnieniu oka, a niezliczone liczby lokacji, różnych wersji poszczególnych bohaterów i kolorów sprawiają, że może łatwo się pogubić, ale równie prosto całkowicie oddać rozrywce. Nawet gdy tracimy rachubę, na którą wersję Evelyn patrzymy i która jest tą pierwotną z początku filmu, to zdaje się kompletnie nie mieć znaczenia.
A przy okazji głównej bohaterki, warto zachwycić się odgrywającą ją Michelle Yeoh, absolutnie genialną w swej roli. Aktorka doskonale radzi sobie z portretowaniem różnych wersji Evelyn (a trochę ich przecież jest) i to właśnie dzięki jej występowi Wszystko wszędzie naraz nabiera rumieńców. Towarzyszący Yeoh Ke Huy Quan, w roli męża, Waymonda Wanga, stanowi świetne uzupełnienie, jednocześnie oddając jej całą scenę, by mogła pokazać pełnię swojego potencjału, i grając w sposób komplementujący umiejętności aktorskie ekranowej partnerki. Sam w sobie natomiast jest postacią wiarygodną i budzącą u widza emocje, stojącą w kontraście do protagonistki, a mimo to nie przytłoczoną i nie zapomnianą zanadto.
Zdecydowanie naraz
Wszystko wszędzie naraz to film energiczny, barwny, błyskotliwy, abstrakcyjny, absurdalny i absolutnie wyjątkowy. Jego hipnotyzująca forma wciąga od początku do końca, a dziwaczność oraz oryginalność to cechy wyróżniające go z tłumu tych samych i nieco nijakich komedii. Reżyseria stoi na najwyższym poziomie, a film z każdą minutą odkrywa kolejne warstwy i pokłady potencjału wykorzystanego niemal w pełni.
Twórcy w tej produkcji sięgają po najmniej oczywiste i najmniej bezpieczne opcje, dając popis swojej nieograniczonej kreatywności, a wychodzi im to perfekcyjnie. Choć niektóre „głupotki” sprawią, że pokiwamy głową z dezaprobatą, wciąż jednak będziemy się uśmiechać pod nosem.
Wszystko wszędzie naraz zdecydowanie trzeba obejrzeć, gdyż pretenduje do tytułu jednego z najlepszych obrazów swojego gatunku ostatnich lat, stawiając poprzeczkę w tejże kategorii bardzo wysoko.
Tytuł oryginalny: Everything Everywhere All At Once
Reżyseria: Dan Kwan, Daniel Scheinert
Rok premiery: 2022
Czas trwania: 2 godziny 20 minut
Film obejrzeliśmy dzięki uprzejmości Cinema City.
Kliknijcie w logo, aby sprawdzić najbliższy repertuar dla Wszystko wszędzie naraz.