Ucieczka przed zasadami. „Escape Run: Alcatraz 2034″ – recenzja gry planszowej

-

Mieliśmy już Escape Room: Ucieczkę z Alcatraz, Alcatraz: The Scapegoat, Mystery Rummy: Escape from Alcatraz oraz Escape Quest. Alcatraz. Istnieje też po prostu Alcatraz – tytuł skierowany do dzieci, polegający na błądzeniu w kolorowym labiryncie. Escape Run: Alcatraz 2034 nie wyróżnia się zbytnio nazwą, może więc twórcy zdecydowali się na jakieś rzadko spotykane mechaniki?

A tak przy okazji – wiedzieliście, że w Alcatraz puszczano ciepłą wodę pod prysznicem? Po to, by więźniowie nie przyzwyczaili swych organizmów do zimnej wody, co mogłoby im ułatwić ucieczkę przez Zatokę San Francisco. Popbookownik bawi i uczy!

Escape Run: Alcatraz 2034
Escape Run: Alcatraz 2034
To już?

Zanim o rozgrywce, nieco o wizualnym aspekcie kolejnej odsłony ucieczki z najsławniejszego więzienia świata. Pudełko o mrocznej szacie graficznej okazuje się większe, niż powinno być, sugerując się zawartością. Po otwarciu Escape Run: Alcatraz 2034 ogarnęło mnie dziwne wrażenie „niedokończenia” tytułu. Jakbym patrzył na ostatnią wersję prototypu, ale jeszcze nie dopuszczoną do druku. W teorii wszystko znajduje się na swoim miejscu: ogromna, składana plansza, dorównująca swym rozmiarem tej z Talismana, żetony i znaczniki czekające w wypraskach, woreczki z pionkami, talie kart schludnie popakowane… A jednak czuć, że coś jest nie tak.

Grafiki są czytelne i mroczne, ale bardzo oszczędne, wręcz prymitywne. Instrukcja znajduje się pod wszystkimi elementami (pierwszy raz spotkałem się z czymś takim), dno kartonu wyłożono kolorowym papierem nieprzyklejonym do ścian, trzeba też z czterech kartoników złożyć sobie miniorganizer-podziałkę, która w teorii ma pomóc utrzymać porządek w pudełku. Uwaga, spoiler: to nie działa. W dodatku plansza przypomina mi układem Chińczyka, a karty, choć w pełni przetłumaczone, dzielą się na kategorie ESCAPE oraz RUN. To wszystko detale, ale w tym konkretnym przypadku skumulowało się ich zbyt dużo, bym mógł je zignorować i o nich nie wspomnieć.

No nic, pora wziąć się do instrukcji. Tylko czemu wydrukowano ją w poziomym formacie…?

Escape Run: Alcatraz 2034
Escape Run: Alcatraz 2034
Tylko spokojnie

Herbatka zaparzona (klasycznie: zielona), pora brać się do lektury. Pierwsza strona skończona, zaczynam drugą i… uświadamiam sobie, że nie pamiętam, co było na poprzedniej. Głębokie westchnięcie i wracam na początek, tym razem na pełnym skupieniu. Często muszę przystawać i powtarzać poszczególne akapity, krótko mówiąc: jest źle. Zdania zbudowane są nad wyraz skomplikowanie, jakby ktoś chciał ukryć niedociągnięcia treści bogatą językowo formą (przypomina mi się moja praca magisterska). Przykłady rozgrywki owszem są, ale zbyt rzadko i zostały potraktowane aż nadto pobieżnie. Nie sądziłem, że kiedykolwiek będzie mi brakować sytuacji, gdy Zosia, Jarek czy inny Tomek zastanawiają się nad liczbą zdobytych punktów. Blisko godzinę zajęło mi dobrnięcie do końca ponad dwudziestostronicowej instrukcji: starałem się czytać ze zrozumieniem, ale czy coś z tego wyszło…

Sam pomysł nie wygląda tragicznie: słynne więzienie przechodzi modernizację, a grupa testerów ma sprawdzić jej strażniczy potencjał. Oczywiście następuje zwarcie (pewnie rekin przegryzł kable), systemy się uruchamiają, trzeba więc brać nogi za pas. Standard. Nie wnikam, czemu wśród kart profesji postaci znajdują się takie zawody, jak „aktor” i „dziennikarz”, to tylko drażniąca me poczucie logiki błahostka. Przeżyję także uproszczone statystyki losowane dla każdego uciekiniera: twórcy mogli pokusić się o coś więcej (a przynajmniej o coś bardziej złożonego bądź oryginalnego) niż „Spryt”, „Siła” i „Wytrzymałość”. Dlaczego jednak gracze są zmuszeni używać podczas zabawy wszystkich więźniów? Tych jest aż dwunastu, więc przy partii „jeden na jednego” przyjdzie nam kontrolować sześciu testerów. Każdy musi się poruszyć, przeszukać pole, wyciągnąć kartę strażnika, ewentualnie z nim zawalczyć… Nagle okazuje się, że trzeba zorganizować ucieczkę całego tabunu ludzi!

Escape Run: Alcatraz 2034
Escape Run: Alcatraz 2034
Niejedno „ale”

Alcatraz 2034 to tytuł pełen sprzeczności, które dobrze wyglądają jedynie na papierze. Wygrywa ten, komu uda się wyprowadzić z więzienia jak najwięcej ludzi, ALE gracze mogą sobie pomagać (nie wiem, czemu mieliby to robić). Jeśli chcesz poruszyć się dalej niż zwykle, musisz zaakceptować spadek statystyk, w tym na przykład sprytu. A przy skradaniu się punkty cech rosną: nie widzę w tym żadnego sensu. Możesz uciekać jedną z czterech ścieżek (łódź, wpław, helikopter, tunel), ale konieczne jest wcześniejsze znalezienie w talii odpowiedniego klucza. Opłaca się nawet specjalnie wchodzić w drogę strażnikom, bo wtedy otrzymujemy dodatkową kartę „w nagrodę”. Natomiast sama  plansza, która z całej siły próbuje nawiązywać do wręcz kultowego już Nemezis (zarówno szatą graficzną, jak i rozmieszczeniem pól budynków), po bliższym poznaniu okazuje się być Chińczykiem na sterydach.

Jeśli niewiele zrozumieliście z mojego narzekania nie dziwię wam się: ale taka właśnie jest ta gra. Chaotyczna i nazbyt komplikująca pozornie proste zasady. Jako więźniowie poruszacie się po planszy, zbierając karty, które w przyszłości pomogą wam w ucieczce. Im dłużej zwlekacie, tym więcej pojawi się strażników i tym szybciej nadejdzie koniec gry. To tak naprawdę cała mechanika: została jednak obwarowana tak zatrważającą liczbą obostrzeń, zasad i warunków, że powstało z niej coś niespotykanie zawiłego i niezrozumiałego. Nie mogę napisać, że bawiłem się przy tym tytule dobrze, ale… Grywałem w gorsze tytuły. Będziecie potrzebować jednak sporo cierpliwości (a najlepiej także grona zapalonych do gry znajomych), by wyciągnąć z Escape Run: Alcatraz 2034 to co najlepsze.

Ucieczka przed zasadami. „Escape Run: Alcatraz 2034" – recenzja gry planszowejTytuł: Escape Run: Alcatraz 2034

Liczba graczy: 2 – 6

Czas gry: ok. 1 h

Wiek: 12+

Wydawnictwo: Tactic Games

podsumowanie

Ocena
4

Komentarz

Twórcy mieli dobre chęci, jednak bruk w piekle nie wziął się znikąd. Niestety przedobrzyli, poświęcając szybką zabawę wynikającą z przystępności na rzecz aż nazbyt skomplikowanych zasad.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Twórcy mieli dobre chęci, jednak bruk w piekle nie wziął się znikąd. Niestety przedobrzyli, poświęcając szybką zabawę wynikającą z przystępności na rzecz aż nazbyt skomplikowanych zasad.Ucieczka przed zasadami. „Escape Run: Alcatraz 2034" – recenzja gry planszowej