Czytamy w oryginale. „Troubled Blood”

-

Do wszystkich, którzy martwią się, że w wyniku skandalu z wypowiedziami J.K. Rowling na twitterze do sieci wyciekły spojlery z ostatniej powieści o Cormoranie Strike’u, i do tych, co podejrzewają, iż cała ta afera to w gruncie rzeczy tylko i wyłącznie robienie szumu, żeby nadrobić braki w książce: przeczytałam Troubled Blood i przychodzę z odpowiedziami.
Wołanie z przeszłości

Wszystko zaczęło się w 2013 roku od Wołania kukułki, kiedy to Robin Elacott była jedynie stażystką, a agencja detektywistyczna Cormorana Strike’a chyliła się ku upadkowi. Od tego czasu minęło siedem rzeczywistych lat, cztery w świecie powieści, i wiele się zmieniło. Otóż biznes radzi sobie świetnie, a Robin awansowała na partnerkę.

Troubled Blood zaczyna się od poinformowania czytelników, że ciocia Strike’a, dobroduszna Jane, ma raka. I to właśnie w Kornwalii, podczas odwiedzin, detektyw spotyka Annę – kobietę, której matka zaginęła czterdzieści lat temu. Margot Bamborough była lekarzem, skończyła późno zmianę i miała przejść kilkadziesiąt metrów do pubu, gdzie umówiła się z przyjaciółką. Nigdy do niego nie dotarła. Zniknęła bez wieści, a policjant prowadzący sprawę stracił kontakt z rzeczywistością podczas próby rozwikłania zagadki. Detektyw nie może odpuścić rozwikłania takiej tajemnicy. Tak oto wyruszamy w podróż do lat siedemdziesiątych, schyłku Małych Włoch w Londynie, czasów Klubu Playboya, kiedy to kobiety raczej nie miały tytułu doktora, a na wolności grasował seryjny morderca torturujący swoje ofiary miesiącami i rozczłonkowujący ich ciała przed pogrzebaniem.

Czytamy w oryginale. „Troubled Blood”
@Wydawnictwo Sphere
Ciężar informacji

Tym, co najbardziej zaskoczyło mnie w powieści Troubled Blood, jest jej objętość. Książka liczy sobie niemal tysiąc stron i nie nadaje się na lekturę podczas podróży. Szybko można zorientować się, skąd taka grubość: całe śledztwo mamy rozpisane wyjątkowo skrupulatnie, dostajemy wszystkie informacje, przesłuchania świadków, jak i (bardzo chaotyczne) strony z notatnika Talbota, policjanta badającego wcześniej sprawę. Jakimś cudem jednak nawał wiadomości nie jest przytłaczający, historia toczy się wolno, ale nieustępliwie. Przesłuchanie za przesłuchaniem, sekret za sekretem, czytelnik może się poczuć, jak świadek prawdziwego dochodzenia, gdzie samemu trzeba składać wszystko do kupy i szukać rozwiązania. W trzech czwartych książki byłam już tak wciągnięta w świat Strike’a i Robin, że zaczęłam robić notatki, żeby zrozumieć, co się stało z Margot Bamborough.

Afera na twitterze

Jako że wszyscy wiemy, kto stoi za pseudonimem Robert Galbraith, Troubled Blood nie ominęła burza rozpętana na twitterze po tym, jak J.K. Rowling sarkastycznie rozmyślała, czy jest słowo na ludzi, którzy menstruują. Oczywiście od tego czasu cała sprawa eskalowała do takiego rozmiaru, że na jej temat powstały artykuły w „The Times”, a cancel culture zyskało nowy hashtag (#ripjkrowling). Szaleństwu nie pomógł na pewno spojler z nowej książki o Cormoranie Strike’u. W internecie pojawiła się informacja, że mordercą jest osoba transgender.

Spojler dotarł do mnie jeszcze zanim sięgnęłam po książkę i, jak pewnie się domyślacie, raczej mnie wkurzył. Kto by się nie zdenerwował na moim miejscu? Dlatego teraz, po skończeniu lektury, z czystym sercem mogę wam napisać: ta informacja, jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, ma niewiele wspólnego z prawdą. Czytajcie spokojnie, nikt nie zdradził zakończenia.

Wiek literatury

Podobno pisarze tworzą najlepsze rzeczy około pięćdziesiątego czwartego roku życia. J.K. Rowling ma obecnie pięćdziesiąt pięć lat, a co za tym idzie, Troubled Blood powinno być jej magnum opus. I chociaż kocham Harry’ego Pottera, muszę przyznać, że kunszt jego autorki rozwinął się od czasów młodego czarodzieja. Żeby stworzyć coś tak skomplikowanego, jak ta powieść, przepełnionego informacjami i nie zanudzić czytelnika, to dar. To nie jest książka dla wszystkich. Fanom fantastyki, romansów czy ludziom o słabym sercu nie polecam. Szczegółowo opisane  śledztwo oraz detale tortur i śmierci ofiar seryjnego mordercy mogą odstraszyć niejedną osobę. Dla amatorów kryminałów to jednak must read.

Prawdziwa zbrodnia

Nikogo pewnie nie zdziwi, ale jestem zachwycona tą powieścią. Czytałam ją ponad siedem dni i oficjalnie uznaje je za najlepiej spędzony tydzień w tym roku (weźcie pod uwagę, że mamy rok 2020). Z początku nie potrafiłam się wczuć w historię, głównie ze względu na wielowątkowość, przeskakiwanie od Cormorana do Robin i oczywiście język angielski, ale gdy już się wciągnęłam, nie umiałam się oderwać. J.K. Rowling i jej radykalne poglądy zniechęciły wielu ludzi, ale nawet gdyby kopała zakonnice i wyzywała małe dzieci, ja i tak piałabym peany na cześć tej książki. Po pierwsze, nie ma ona nic wspólnego z jej osobą, po drugie, to po prostu niesamowicie dobra historia. Spojler krążący po internecie jest bzdurny i powiedzieć, że ma coś wspólnego z treścią powieści, to jak uznać, że zakończenie filmu Siedem to próba odgryzienia się Davida Finchera na jakimś dostarczycielu paczek z DPD.

Troubled Blood ma w sobie wszystko to, co potrzebne w dobrym kryminale, dodaje jednak do tego czynnik ludzki i emocje, jakich wzbudzania nie powstydziłby się Dickens. Książka momentami jest przerażająca i brutalna, a kiedy indziej tak rozczulająca, że ciężko nie uronić łzy (ja płakałam). Największą jej zaletą są jednak główne postaci: Robin i Cormoran, stworzeni tak wyśmienicie, że ciężko jest uwierzyć, iż nie istnieją naprawdę. Czekam na kolejną część z zapartym tchem!

Maddie Pawłowska
Maddie Pawłowska
Miłośniczka historii wszelkiej maści i faktury. Tak zabawna, że śmieje się ze swoich żartów najgłośniej. Ma tatuaż Slytherina na pół uda i tyle pieniędzy wydaje na książki, że nie stać jej już na narkotyki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu