Kiedy przychodzi do pisania recenzji na tej stronie, nie mam do tego szczęścia. Jednak czy nowa polska gra zmieni to na lepsze?
Tribe: Primitive Builder to dowód na dwie rzeczy. Pierwszą jest fakt, że gry niezależne dalej potrafią zaskoczyć czymś nietuzinkowym, kiedy mowa o wymyśleniu ciekawego projektu w czasach, o których czytamy tylko w książkach, albo graliśmy w jedną z odsłon Far Cry. Drugą natomiast bywa tak, iż tytuły, w jakich zarządzamy oraz rozbudowujemy bazę, a do tego też pilnujemy, by nasi plemieńcy mieli jak najlepiej (zgodnie z wolą bogów), dalej potrafią wciągnąć.
Kim jesteśmy?
Żyjemy jako wyrzutek, jaki postanawia dołączyć do następnego plemienia, na jakie trafi. Zadaniem to rozbudowywanie go poprzez szukanie surowców, budowanie budynków oraz wykonywanie questów otrzymanych od własnych współplemieńców. Wszystko po to, by bardziej ruszyć naszą cywilizację w stronę jako takiego rozwoju. I to w sumie cała filozofia tej gry.
Można napisać, że dziś przekombinowane gry, przytłaczające gracza masą rzeczy do zrobienia, odkrycia lub zobaczenia, potrafią zaskoczyć, niemniej niekiedy z przykrością stwierdzam, może się szybko znudzić.
Świat bywa ładny, tymczasem na nieszczęście jednocześnie ubogi, ponieważ nie ma w nim specjalnie niczego, co go wypełnia poza postaciami, co po pewnym okresie stają się nudne, a gracz prawdopodobnie odniesie wrażenie, że ten tytuł będzie wypakowany szczegółami oraz contentem tam, gdzie musi (czyli podczas zadań), a tak to nikt nie zauważy, iż ktoś zapomniał o tym, by w grze coś siedziało – świat musi udowodnić, że żyje, aczkolwiek na papierze podczas tworzenia. Zrozummy się tutaj dobrze, środowisko zostało stworzone, jednak bywa niesamowicie powtarzalny, a przez to schematyczny, co w efekcie końcowym sprawia, iż jest pusty.
Masz jedno zadanie!
Przeżyć. Po prostu. Nic więcej.
Dostajemy zadania stworzone w celu zdobycie przez nas surowców do budowy budynków, by za moment iść do starszego wioski, aby ten przekonał nas do odprawiania rytuałów, jakie służą upewniu mieszkańców w tym, iż bogowie są zadowoleni. To równocześnie pozwoli odblokować nowe technologie, ale za pewną cenę. Niezbędne przeprowadzenie wspomnianego rytuału polegającego na udaniu się do świątyni i spaleniu kilku wytworzonych przedtem przedmiotów.
Obok tego też rozwijać naszego bohatera, ale z nim istnieje inna sytuacja, ponieważ postać ta wydaje się nie zmieniać, albo raczej to na tyle marginalne podczas zabawy, że można śmiało określić to niezauważalnym.
Panie, kto ci robił logistykę w tej dziurze?
Jeśli kojarzycie tragarzy z serii Settlers, to zrozumiecie ten podpunkt. Każdy element sprawiający, by nasza osada działała, potrzebuje specjalisty, który natomiast potrzebuje konkretnych surowców, a do tego jeszcze dodatkowo po drodze trafimy na tragarza, jaki to wszystko przyniesie. Oczywiście nie wolno zapomnieć o składaniu ofiar. Odprawiając na ołtarzu kolejne rytuały, odblokujemy nowe budynki, zwiększając przez to też zdolności zbieractwa i dalszego przetwarzania surowców i półproduktów.
Ta gra to coś innego, ale z wykonaniem trochę gorzej
Tribe: Primitive Builder cierpi na podstawowy problem będący powtarzalnością zadań i często po prostu rekursywnym światem, ale to nie oznacza, że jest to zła gra. O ile ktoś zwie się fanem tytułów, gdzie głównym celem staje się budowanie i utrzymanie osady wraz z jej mieszkańcami, to ten tytuł spełnia to idealnie.
O ile jednak szukać skazy, by napisać jedno „ale”, to na pewno to fakt, że żywię nadzieję, iż ta gra będzie rozwijana, bo widać, że pomysł egzystuje, ale nie do końca został całościowo dobrze zaimplementowany do gry.
Ba, nawet pisząc tę recenzję, zauważyłem, że istnieje aktualizacja, co pokazuje, iż jej twórcy nie powiedzieli ostatniego słowa. I nader dobrze, bo temat prehistorii – naprawdę nadzwyczaj ciekawie zrealizowany, ale widać, że nie do końca pokazał on faktycznie ten klimat.
Jeśli szukacie gry, która ma zająć wam parę wieczorów, to twór związany przez kooperację Space Boat Studios, Polyslash oraz Baked Games S.A na pewno to coś dla was.