Marah Woolf jest niemiecką pisarką, która rozkochała mnie w swojej twórczości dzięki trylogii Trzy czarownice, która na polskim rynku pojawiła się dzięki Jaguarowi, tak samo jak Berło światła. Wspomniane wydawnictwo ma na swoim koncie sporo ciekawych pozycji, szczególnie z fantastyki, dlatego bardzo dużo obiecywałam sobie po wspomnianej książce. Jak myślisz, zawiodłam się, a może jest to kolejna opowieść warta do postawienia na półce?
Poszukiwaczka przygód
Główna bohaterka Berła światła to Nefertari de Vesci, dziewczyna wykonuje nietypowy zawód mianowicie odzyskuje skradzione dzieła sztuki. W branży jest dość dobrze znana, a swój biznes prowadzi z bratem Malachim. Wspólnie decydują, które zlecenia przyjąć, aż do czasu pojawienia się archanioła Azraela. Ten składa ofertę nie do odrzucenia , a kobieta zrobi wszystko, żeby ocalił bliską jej osobę. Powierzone zadanie jest karkołomne i praktycznie niewykonalne, kobieta ma odnaleźć berło światła, jedno z trzech insygniów mocy ocalone z Atlantydy przed zatopieniem. Na szczęście Nefertari to mistrzyni w swoim fachu.
Wyobraźnia kontra rzeczywistość
Kiedy przeczytałam opis Berła światła, spodziewałam się przygód rodem z serii o perypetiach Indiany Jonesa lub Lary Croft w pokręconej, fantastycznej wersji z dodatkiem aniołów, i w pewny, sensie to dostałam, ale nie tylko. Jest tu również miejsce na ciekawe śledztwo, mitologię oraz całą masę tajemnic. Od pierwszych stron zostajemy wrzuceni w dość wartką akcję, która z czasem tylko nabiera tempa, a autorka nie bawi się w półśrodki, od razu przedstawia szereg faktów i ciekawostek związanych z przeróżnymi mitologiami. Trzeba przyznać, że nie są to tylko powszechnie znane informacje, ale również smaczki znane prawdziwym zapaleńcom. To świadczy o kompleksowym przygotowaniu się przez Marah Woolf.
Jeśli czytaliście poprzednie książki autorki, to na pewno znacie jej specyficzny styl pisania, a nowi odbiorcy powinni się przygotować na konkretną historię, okraszoną współgrającymi z nią ciekawostkami, a wszystko podane jest w lekkiej formie. Nie ma tu miejsca na zbędne zapychacze tekstu czy ozdobniki, można napisać: „Samo mięso”.
Ciekawe zaplecze
Główny wątek jest bardzo interesujący, a opisywana historia daje pogląd na to, co może kryć się w następnych tomach, nie ukrywajmy, wszyscy się ich spodziewamy. Jak już wspomniałam, akcja z tych wartkich, co bardzo przypadło mi do gustu. Od początku odbiorca „wgryza” się w fabułę i ani na chwilę nie nudzi się czy ma ochotę odłożyć książkę na później. Jeśli martwicie się wieloma odniesieniami historycznymi, a nie jesteście maniakami tej dziedziny, to uspokajam, ja też nie, a całość odbieram naprawdę jako ciekawą, wręcz zmuszająca do poszerzenia wiedzy po przeczytaniu tytułu we własnym zakresie.
Kiedy musisz poznać siebie. „Płoń dla mnie” – recenzja książki
A kto tu występuje?
Taris, główna bohaterka, to mocna osobowość, która wie, czego chce i nie boi się po to sięgnąć. Najważniejsza dla niej osoba to brat, aby go ocalić zrobi wszystko. Inne rzeczy są tak naprawdę mało istotne. Jej wiedza jest porażająca, jakby miała w głowie internet i za pomocą myśli wyszukiwała potrzebne fakty. Osoba bardzo empatyczna, ale przysłania to fasadą niedostępności.
Zdziwiła mnie trochę postać Azraela. Nieśmiertelny mężczyzna, kiedyś wysoko postawiony, który nie jedno widział w życiu, a w Berle światła wychodzi dość blado. To znaczy, zaczyna bardzo dobrze, jako nieustępliwy, podejrzliwy, okazujący swoją wyższość, ale w pewnym momencie mięknie i staje się taką trochę ciepłą kluchą. Może nie ma tragedii, ale nie do końca tego spodziewałabym się po potężnym archaniele. Zdecydowanie wpływa na to relacja love-hate z Taris.
Pozostali bohaterowie są tłem akcji, jednak naprawdę dobrze ich wykreowano i liczę na dalsze wątki z ich udziałem.
Czas na poszukiwania
Fabuła głównie toczy się w Londynie, czyli tam, gdzie żyje bohaterka. Nie ma tu spektakularnych podróży i wykopalisk, dlatego wcześniej napisałam, że to trochę jak seria o Indianie Jonesie lub Larze Croft. Sporo scen oparto o szczegółowe przeszukiwanie zapisków, starych woluminów czy tajemniczych zwojów, ale jeśli jesteś molem książkowym, to na pewno nie będą ci przeszkadzać, ponieważ odbywają się również w bibliotekach.
Sugerowany przez treść antagonista pojawia się na kartach powieści, ale dużo wskazuje na to, że jednak jest nim ktoś zupełnie inny, a autorka wprowadziła wiele ciekawych zabiegów, aby zdziwić czytelnika. To często stosowany zabieg, lecz nie ujmuje nic Berle Światła, a wręcz dodaje więcej tajemnicy.
Ostatecznie…
Jeśli z wcześniejszych zdań jeszcze tego nie wywnioskowaliście, to serdecznie polecam Berło światła, ponieważ jest tu wiele interesujących przykładów wziętych z powieści przygodowych, a dodanie wątków mitologicznych, fantastycznych, anielskich tylko wzbogaca całość. Zakończenie jasno wskazuje, że doczekamy się kontynuacji, a ilość artefaktów, iż nawet dwóch tomów. Zacni bohaterowie, nierozwiązane tajemnice, śledztwo i walka z czasem oraz mistyczne aspekty to przepis na dobry tytuł, a Berło światła się w to zdecydowanie wpisuje.
Tytuł: Berło Światła
Autor: Marah Woolf
Wydawnictwo: Jaguar
Ilość stron: 528
ISBN: 9788382661163
Więcej informacji TUTAJ