Realizacja marzeń w czasie wojny i epidemii. „Influenza magna. U progów wieczności” – recenzja książki

-

Influenza magna. U progów wieczności to powieść historyczna koncentrująca się na okresie I wojny światowej, szczególnie jej końcówce, której towarzyszył rozkwit pandemii grypy hiszpanki. Szpitale pełne są zarażonych, zarówno żołnierzy, jak i ludności cywilnej. Ze względu na stan wyjątkowy, mężczyźni są masowo zaciągani na pola bitew i, równie masowo, próbują się wymigać od obowiązku wojskowego i niemal pewnej śmierci. Jednocześnie w Wiedniu czy Berlinie życie zdaje się biec normalnym rytmem: ludzie się zakochują, tworzą, planują wielkie kariery… dopóki wojna lub choroba nie pokrzyżuje im planów.
Wojna widziana z wielu perspektyw

Tom podzielono na cztery segmenty, zwane tu „stronami”, z których każdy skupia się na jednej z postaci: lekarzu Wiegemannie, kontrowersyjnym malarzu Egonie Schielem, podupadłej i nieco szalonej pianistce Grete Trakl, oraz prostym chłopie Franciszku. Każde z nich ogląda I wojnę światową oraz epidemię z innej strony i dostrzega w nich odmienne problemy ­– problemy, które czasami wydają się absurdalne i błahe, ale dla nich stanowią istotne wyzwanie.

Otwierający powieść segment, skupiający się na lekarzu, mocno uderza we współczesnego czytelnika. Dopiero co słyszeliśmy o okropnych warunkach w szpitalach w trakcie pandemii koronawirusa, o zatłoczonych przychodniach i przepracowanych pracownikach służby zdrowia. Owszem, w Influenza magna sytuacja jest gorsza, potęgowana przez trwający w tym samym czasie konflikt zbrojny i słabszą dostępność środków zabezpieczenia personalnego. Nie zmienia to faktu, że fragmenty, w których opisywana była codzienna walka Wiegemanna z hiszpanką, wywarły na mnie największe wrażenie.

Wojna to ludzie

Mimo historycznego tła, Influenza magna to jednak przede wszystkim powieść o ludziach. Ludziach, którzy chcą przetrwać okres wojny i choroby, próbują pogodzić się ze stratą, ale przede wszystkim pragną żyć oraz realizować swoje aspiracje. Protagoniści, wraz z ich życiowymi celami, zostali nakreśleni na tyle dobrze, by czytelnik mógł ich zrozumieć – ale niekoniecznie się z nimi zgodzić. Ta historia jest brutalna, obdziera okres drugiej połowy lat 10. XX wieku z wszelkiej mistyczności, nie próbuje nikogo ani niczego wybielić. Mam wręcz wrażenie, że pan Chrabota celowo wykreował swoich bohaterów tak, by nie wzbudzili oni sympatii odbiorcy. Na kartach powieści, bez skrępowania obnaża mroczne sekrety i wady postaci, jakby próbując udowodnić, że w ciężkich czasach trudno być dobrym. Że to się zwyczajnie nie opłaca, ponieważ „nagrodą” za dobroć może być jedynie nóż wbity w plecy. Dość ponura perspektywa, choć nie można jej odmówić akuratności.

Sigmund Freud jako życiowy doradca

Nad całością unosi się duch Sigmunda Freuda. Ten znany neurolog, jeden z ojców psychoanalizy, pojawia się na kartach Influenza magna kilka razy, by pomóc bohaterom rozwiązać ich problemy. Nigdy nie zagłębiałam się w odmęty psychoanalizy, przez co przejście przez fragmenty, w których pojawiały się powiązane z nią zagadnienia, było dla mnie naprawdę trudne. Freud, jak każdy z bohaterów powieści, na pozór posiada więcej wad niż zalet, a głoszone przez niego wyjaśnienia pewnych zjawisk wydały mi się dziwne i kontrowersyjne. Oczywiście nie próbuję tu negować zasadności jego teorii – osoby posiadające bardziej rozbudowaną wiedzę na temat psychoanalizy prawdopodobnie wyniosą z lektury więcej wniosków, być może pomoże im ona zrozumieć pewne koncepty nauk głoszonych przez tego neurologa. Ja sama wyciągnęłam z Influenza magna pewne informacje, chociaż ani nie poczułam się zainteresowana zgłębianiem zagadnień psychoanalizy bardziej, ani nie jestem w stanie w napisać, że w pełni zgadzam się z głoszonymi przez Freuda naukami.

Chaos

Wobec Influenza magna mam jeden spory zarzut: na kartach powieści panuje chaos. Wśród scen zawartych wewnątrz każdej z części brak chronologicznego porządku. Za przykład biorąc medyka Wiegemanna, którego wątek otwiera tom: mężczyznę poznajemy w połowie 1918 roku, gdy w krakowskim szpitalu toczy nierówną walkę z dziesiątkującą ludność hiszpanką. Po chwili opisuje nam się wydarzenia sprzed początku konfliktu zbrojnego czy, nieco dalej, z 1915 roku, a gdzieś jeszcze znajduje się czas na wizytę u Freuda. Mimo że wszystkie te przeskoki w czasie są uzasadnione, dodają coś do kreacji bohatera, nie przypadł mi do gustu taki sposób prowadzenia narracji.

Podsumowanie

Influenza magna. U progów wieczności to ciekawy przypadek „brzydkiej” literatury pięknej z wątkiem historycznym. Skupionej na człowieku, jego problemach i wątpliwościach, unikającej idealizowania czy wygładzania bohaterów i ich uczynków. Ze względu na tematykę i wszechobecny „brud”, ciężko powiedzieć, by lektura ta zaliczała się do przyjemnych. Określiłabym ją raczej mianem ciekawej i otwierającej oczy, tak na freudowskie podejście do ludzkiej natury, jak i samolubność i bezwzględność, pojawiające się w momentach zagrożenia. Powieść rekomenduję raczej dojrzałemu czytelnikowi, który będzie w stanie poświęcić jej sporo czasu, by zastanowić się nad poruszanymi problemami i, być może, sensem życia, własnego i innych.

Realizacja marzeń w czasie wojny i epidemii. „Influenza magna. U progów wieczności” – recenzja książki

 

Tytuł: Influenza magna. U progów wieczności

Autor: Bogusław Chrabota

Liczba stron: 336

Wydawnictwo: Ringier Axel Springer Polska

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Niełatwa opowieść o czasach wojny i zarazy.
Klaudia Ciurka
Klaudia Ciurkahttps://moje-czytadla.blogspot.com/
Książkoholiczka stawiająca pierwsze kroki w świecie gier wideo i planszówek. Seriale ogląda rzadko, ale od anime nie stroni. Kociara i herbatoholiczka z wyboru, okularnica z konieczności.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Niełatwa opowieść o czasach wojny i zarazy.Realizacja marzeń w czasie wojny i epidemii. „Influenza magna. U progów wieczności” – recenzja książki