Netflix postanowił jeszcze bardziej porozpieszczać swoich widzów i wyprodukować więcej nowych seriali. Czasem aż nie wiadomo, co oglądać najpierw i najpewniej każdy z nas w takich momentach żałuje, że doba nie trwa dłużej albo iż choć na chwilę nie da się jej rozciągnąć. Dwudziestego czwartego sierpnia swoją premierę miała produkcja o dość tajemniczym tytule, a mianowicie The Innocents. Okazuje się, że dotyczy ona tak zwanych zmiennokształtnych oraz ich problemów związanych z życiem pośród normalnych ludzi. Czy warto było podjąć taki wątek?
Wydawać by się mogło, że akurat tematyka dotycząca wszelkich istot paranormalnych oraz ich różnorodnych zdolności została już wyczerpana. Przecież pojawiło się do tej pory tyle książek, filmów i seriali o takim wątku przewodnim, a jednak nadal co jakiś czas ktoś jeszcze porywa się z motyką na słońce i pragnie pokazać coś oryginalnego. Jedni odnoszą sukces, inni nie. Lecz jak było z The Innocents?
On i ona – miłość po wsze czasy?
Gdy po raz pierwszy spotykamy głównych bohaterów, June i Harry’ego, wydają się być zwyczajnymi nastolatkami. Chodzą razem do szkoły, a przez to, że ojciec dziewczyny całkiem mocno jej pilnuje, poza nią nie mogą się ze sobą widywać. Pisują więc do siebie liściki, co jest dość urocze, zwłaszcza w dobie internetu i komórek. Pewnego razu Harry informuje June, że w dniu jej szesnastych urodzin przyjedzie po nią pod osłoną nocy i wspólnie gdzieś uciekną. Dziewczynie ten pomysł bardzo się podoba, ale z drugiej strony wie, że nie powiedziała chłopakowi o wszystkim. Chociażby o tym, że skrywa mroczny sekret. Młoda para ucieka i od tego momentu wszystko zaczyna się komplikować, zwłaszcza wtedy, kiedy pojawia się tajemnicza dwójka mężczyzn. Czy protagoniści ostatecznie odnajdą spokój i będą razem szczęśliwi?
Piękne miejsca, zaś fabuła dość skomplikowana
Niewątpliwym plusem tego serialu są piękne krajobrazy. To brytyjska produkcja, jednak znalazło się również miejsce na norweskie osamotnione i urokliwe okolice. Właśnie fakt, że znajduje się ono pośród niczego, sprawia, iż od początku widz odczuwa pewnego rodzaju niepokój. Pomimo tego, że świeci słońce, skrzące się w wodzie, i niedaleko domu ktoś podlewa kwiatki, to gdzieś pod tą sielską warstwą zostało ukryte coś bardziej mrocznego. Już w dniu premiery produkcji pojawiły się głosy, że serial jest nudny, że trailer pokazywał obraz, od którego ciężko się oderwać, a tak naprawdę widzowie dostali nostalgiczny twór, a wraz z nim dłużące się niemiłosiernie epizody. Po obejrzeniu pierwszego odcinka zgadzałam się z tymi opiniami. Jednak z drugiej strony pragnęłam brnąć dalej w tę historię, żeby się przekonać, czy nie posiada ona drugiego dna. I myślę, że każdy powinien tak uczynić. Z czasem bowiem akcja rozwija się coraz bardziej, zaś ostatni odcinek ogląda się z zapartym tchem, trochę niedowierzając w to, co się dzieje na ekranie. Końcówka dała mi nadzieję na to, iż Netflix zdecyduje się na wyemitowanie kolejnych sezonów, o ile takowe powstaną, do tego pozostaje spore pole do popisu dla scenarzystów.
On chyba zgłupiał z miłości
Pomijając już plusy, wymienione powyżej, nie sposób zwrócić uwagi na minusy, których również nie zabrakło. Nie zapominajmy bowiem o tym, że serial ten to także teen drama, i to raczej w dojmującej części. Należy wymienić tutaj zachowania dwójki głównych bohaterów. Nie będzie spoilerem wiadomość, że June niedługo po tym, gdy ucieka z ukochanym, dowiaduje się, że jest zmiennokształtną. Czuje się tym przytłoczona i do pewnego stopnia zdezorientowana całą sytuacją.
Pierwszą dość nieprzemyślaną sceną jest ta, kiedy po zaśnięciu Harry’ego protagonistka udaje się do miejsca, gdzie porzucili obcego mężczyznę, by sprawdzić czy ten żyje. Czy nie wydaje się idiotycznym fakt, że nie bierze ze sobą ani latarki, ani jakiejkolwiek broni? Robi to tylko i wyłącznie z myślą o ukochanym, bo nie chce, by ten się zamartwiał. To właśnie podczas nocnej eskapady dochodzi do pierwszej przemiany. Po powrocie dziewczyny do hotelu chłopak jest w szoku i początkowo nie chce uwierzyć w to, co się przytrafiło jego ukochanej June. Już tu można łatwo dostrzec, jak bardzo musi być zaślepiony miłością, skoro po kilku minutach przyjmuje opowieść bohaterki za pewnik. Jest w stanie zrobić dla niej dosłownie wszystko.
Zastanawia również to, skąd protagoniści mają pieniądze, by tak uciekać z miejsca do miejsca, mogli wprawdzie odłożyć trochę oszczędności, ale i te się przecież kiedyś kończą.
June zachowywała się dziwnie również wtedy, gdy przemieniła się w pewną pielęgniarkę i udała z Harrym do jej domu. Według rozumowania dziewczyny, mogła zabrać należący do niej samochód, dom, a nawet dziecko, bowiem osoba przemieniająca się przejmuje wszystko od tej drugiej, jednak kiedy ukochany chciał ukraść trochę pieniędzy, co było raczej zrozumiałe w ich sytuacji, to ta się wręcz oburzyła i stwierdziła, że nie potrafi tego zrobić.
Najbardziej zaskakujący okazał się jednak wątek miłości, która zrodziła się pomiędzy dwójką bądź co bądź młodych ludzi. Jest ona nad wyraz dojrzała i poważna. Aż dziw bierze, że Harry byłby nawet w stanie wskoczyć za dziewczyną w ogień, gdyby tego wymagała dana sytuacja. Wierzy jej we wszystko, wspiera ją. Są sytuacje, w których się na nią wścieka, kiedy fakt, że jest inna, go przerasta, lecz wystarczy, iż na chwilę wyjdzie przed motel, przespaceruje się wokół niego, a potem znów stara się dla niej poświęcić wszystko. Cały czas powtarza, że zawsze chce przy niej trwać, iż za każdym razem ją sprowadzi i że nie da jej odejść. Taka miłość jest trochę przejaskrawiona, bowiem kto w wieku szesnastu lat już na sto procent wie, iż chciałby przeżyć z daną osobą resztę swoich dni? Któż byłby zdolny do takich poświęceń jak Harry? Jako nastolatek, raczej myśli się o przyjemnych rzeczach, spędza czas na zabawie, w dyskotekach, na imprezach, a nie ugania za dziewczyną i wręcz wykrzykuje całemu światu, że to miłość po grobową deskę.
Na koniec nie sposób nie wspomnieć o tym, że z czasem to, co spotyka główną parę, irytuje do tego stopnia, że ma się zwyczajnie ochotę na przerwanie oglądania, a także sprawia wrażenie nieżyciowego. Trudno na przykład uwierzyć w historię, że bohaterowie zostają bez pieniędzy i bagaży i niby przypadkiem natrafiają na mężczyznę handlującego pamiątkami, który proponuje im, że mogą u niego przenocować. Jeszcze dziwniejsze okazuje się, że kiedy poddaje im sposób na łatwe zdobycie pieniędzy, protagonistom nie zapala się w głowach czerwona lampka, tylko zgadzają się na ideę nieznajomego.
Oni robią za wszystko
Trzeba przyznać, że każdy z aktorów znakomicie odegrał swoją rolę . Ojciec June, John, był do pewnego stopnia zagubionym mężczyzną. Wszystkim wokół wmawiał, że jego żona go opuściła, a co za tym idzie, również swoje dzieci. Sprawia to wrażenie, jakby ich w ogóle nie kochała. John stara się najlepiej jak może zaopiekować swoim synem, Ryanem, oraz June. I nawet to, że planuje ich wywieść na odludną wyspę, znajdującą się gdzieś w Szkocji, z początku wygląda jedynie na czyn powodowany opiekuńczością i troską o latorośle. Sam Hazeldine idealnie odegrał rolę ojca skłonnego zrobić dosłownie wszystko dla swoich dzieci.
Jednak największe brawa należą się Guyowi Pearce’owi, który wcielił się w rolę Halvorsona. Początkowo można odnieść wrażenie, że bohaterowi zależy na tym, aby pomóc wszystkim zmiennokształtnym, jakich uda mu się odnaleźć. Trójka przedstawicieli innych nawet mieszka razem z nim – Runa, jego partnerka, Singrid oraz Elena. Te dwie ostatnie są w trakcie przechodzenia terapii, która ma im pomóc zwalczyć chęć przemiany. Halvorson sprawia wrażenie oziębłego, ale i bardzo poważnie podchodzącego do swoich badań. W pewnym sensie można go nawet polubić. Lecz z każdym kolejnym odcinkiem wychodzą na jaw jego mroczne sekrety z przeszłości i w końcu można mieć go naprawdę dość. Kiedy na koniec wszystko zostaje rozwiązane, udaje się nawet zrozumieć jego motywy postępowania, ale zaraz potem przychodzi myśl: „Czy ja bym była/był zdolna/zdolny zrobić coś takiego?”. Guy Pearce świetnie odnalazł się w tej roli, nawet kiedy się uśmiechał, w łatwy sposób wyczuwało się, że nie jest on zbyt szczery.
A może by tak drugi sezon?
The Innocents to serial, który z początku nie wygląda na to, czym naprawdę jest. Pierwsze sceny się dłużą, akcja rozgrywa bardzo powoli, ale to wszystko dlatego, by szczegółowo przedstawić nam głównych bohaterów. Może się wydawać, że zostali oni wrzuceni w ten serial kompletnie bez sensu, bez jakiegokolwiek powiązania zarówno ze sobą, jak i z jego fabułą. Jednak z każdym kolejnym odcinkiem na jaw wychodzą świeże informacje, pojawiają się nowe postaci, które również chcą opowiedzieć swoje historie. W ostatecznym rozrachunku wszystko składa się w logiczną całość. To produkcja, którą bez problemu można obejrzeć w jeden wieczór, ponieważ tak wciąga. Zaś ostatnie minuty dają dość sporą nadzieję na to, że pojawi się drugi sezon, na co ogromnie liczę.