Obcy są wśród nas. „Resident Alien. Witamy na Ziemi. Tom 1” – recenzja komiksu

-

Oglądaliście kiedyś Przystanek Alaska albo Dr Martin? Jeśli nie, to bardzo polecam waszej uwadze te dwa seriale. Co je łączy? Oba opowiadają o małych miasteczkach, w których pojawia się nowy lekarz.

Jak możecie się domyślić, lokalni mieszkańcy nie witają gości z otwartymi ramionami i życzliwością. Doktorzy muszą zaskarbić sobie ich przychylność, co nie jest najłatwiejszym zadaniem. Niemniej jednak, gdy w końcu to się udaje, stają się ważnym elementem niewielkich społeczności. Ale dlaczego ja piszę o jakichś serialach, skoro to recenzja komiksu? Odpowiedź jest prosta – Resident Alien fabularnie w wielu aspektach bardzo przypomina te telewizyjne serie.

Ci niedobrzy obcy

Obcy w popkulturze bardzo często przedstawiani są jako wrogowie Ziemi, pragnący unicestwić lub podbić ludzkość. Przeważnie jakiś superbohater lub specgrupa przez dziewięćdziesiąt minut, lub dziesięć odcinków, robią cuda i ratują świat przed zagładą. Scenarzyści Resident Alien stwierdzili, że takie stereotypowe podejście do kosmitów jest bardzo krzywdzące i chcą stworzyć dzieło, które poprawi ten negatywny wizerunek.

Znów odwołam się do bardzo niegdyś popularnych seriali telewizyjnych, bazujących na tym samym pomyśle: pierwszym z nich jest Alf, pochodzący planety Melmac, przybysz mieszkający z rodziną Tannerów. Ten futrzany obcy bawił widzów na całym świecie pod koniec lat osiemdziesiątych. Był łagodny, śmieszny, a jedynym przejawem jego wrogości był ogromna chęć zjedzenia kota swoich gospodarzy. Kilka lat później na ekranach telewizorów królowała seria Trzecia planeta od słońca. Historia opowiada o pozaziemskiej załodze kosmicznej, której członkowie przybierają ludzką postać i próbują wtopić się w otoczenie, by prowadzić obserwacje ludzi i przekazywać informacje na swoją planetę. Oba tytuły zdobyły masę nagród, cieszyły się ogromną popularnością wśród widzów i przez lata były emitowane w różnych stacjach telewizyjnych. Pokazały one, że konwencja prezentowania obcych jako gatunku przyjaznego, nastawionego na kooperację, a nie eksterminację, jest bardzo dobrze przyjmowana przez odbiorców. Skoro mamy sprawdzoną tematykę, to stworzenie na podstawie niej komiksu musiało zakończyć się sukcesem. Ale czy na pewno?

Doktor Harry Vanderspeigle

Resident Alien to historia kosmity, rozbitka, który szuka schronienia na Ziemi. Zaszywa się w malutkim amerykańskim miasteczku i żyjąc na uboczu robi wszystko, żeby nie rzucać się w oczy. Przyjmuje postać niepraktykującego lekarza, pochodzącego z Holandii, o fantazyjnym nazwisku Vanderspeigle. Jego niczym niezmącony spokój zakłóca śmierć lokalnego medyka. Do chatki na uboczu przyjeżdża lokalny szeryf i… O tym, co stało się dalej, musicie już przeczytać sami, ale podpowiem, że nie bez przyczyny odwołałem się do wspaniałych i ponadczasowych seriali Przystanek Alaska i Dr Martin.

Wrażenia

Zacznę od tego, że nie rozumiem, dlaczego wydawca zdecydował się na taką okładkę. Widzimy na niej jakąś odległą, nieprzyjazną planetę, wielkie czarne ptaszyska i postać obcego. Wyraz jego twarzy sugeruje, że nie jest przyjaźnie nastawiony. Dominuje na niej przygnębiająca i bardzo uboga kolorystyka. Gdybym nie czytał wcześniej opisu na stronie internetowej Egmontu pomyślałbym, że to kolejny komiks o inwazji kosmitów na naszą planetę. Ciężkie science fiction, pełne walk, przemocy i wystrzałów.

Otwierając album, czujemy spory dysonans poznawczy. Pierwsze kadry są pełne kolorów, rzecz dzieje się na Ziemi, a główny bohater łowi sobie rybki na środku jeziora. Z każdą kolejną stroną oddalamy się od wizji sugerowanej przez ilustrację okładkową, a zbliżamy do bardzo przyjemnej w odbiorze i sprawnie prowadzonej historii. W komiksie odnajdziemy sporo humoru, pewną tajemnicę i ciekawą fabułę. Świetnie się to czyta, może dlatego, że forma jest dość lekka, ilustracje ładne, a dialogi ciekawe. Poznając kolejnych bohaterów, odkrywając miasteczko i panujące w nim zwyczaje, czytelnik płynie przez historię, wsiąkając w nią głębiej i głębiej. Scenarzyści pokazują nam przebitki z przeszłości doktora Vanderspeigle, rozbudzając tym samym ciekawość o dalsze jego losy.

Resident Alien przeczytałem od deski do deski, nie odkładając komiksu nawet na chwilę. Świetnie się bawiłem i nie mogę się doczekać, co przyniosą kolejne tomy z tej serii.

W oczekiwaniu na styczeń

Resident Alien ma bardzo dobrze napisany scenariusz, genialną oprawę graficzną i sprawdzony pomysł na historię. Poznali się na nim właściciele kanału SYFY, którzy zapowiedzieli serial telewizyjny oparty na tym komiksie. W roli głównej ujrzymy Alana Tudyka. Możecie go znać z serii Firefly czy takich filmów jak Łotr 1. Gwiezdne wojny – historie oraz Ja, robot.

Bardzo zachęcam was do obejrzenia trailera, który idealnie oddaje klimat panujący na stronach Resident Alien.

Jeśli podobnie jak ja lubicie się uśmiechnąć podczas lektury, bawiły was seriale, o których wspominałem w tej recenzji, to musicie sięgnąć po ten komiks. Zapewniam, że będziecie się bawić wyśmienicie.

Obcy są wśród nas. „Resident Alien. Witamy na Ziemi. Tom 1” – recenzja komiksu

 

Tytuł: Resident Alien. Witamy na Ziemi. Tom 1

Autor: Peter Hogan

Ilustrator: Steve Parkhouse

Liczba stron: 300

Wydawnictwo: Egmont

podsumowanie

Ocena
9.5

Komentarz

„Resident Alien” to świetna historia o kosmicie uwięzionym na Ziemi. Pełna humoru i pozytywnej energii, dostarczająca sporej dawki świetnej rozrywki.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Resident Alien” to świetna historia o kosmicie uwięzionym na Ziemi. Pełna humoru i pozytywnej energii, dostarczająca sporej dawki świetnej rozrywki.Obcy są wśród nas. „Resident Alien. Witamy na Ziemi. Tom 1” – recenzja komiksu