Niezwykle rzadko zdarza mi się sięgać po młodzieżówki. Może nawet nie dlatego, że mój wiek od targetu jest już daleki, ale raczej ze względu na to, że wszystkie jakoś tak odrzucały mnie tematyką.
Aż do czasu, kiedy w redakcji padło pytanie, kto weźmie Far from the tree. Nie wiem, co mnie napadło, pewnie po prostu okładka i synopsis, jak zwykle. I o, jak bardzo nie żałuję!
Dajcie mi więcej
Jeśli wszystkie współczesne książki dla nastolatków i młodych dorosłych tak wyglądają, to chyba muszę zmienić obszar zainteresowań. I absolutnie nie jest to żaden rodzaj kokieterii z mojej strony. Wydawnictwo Jaguar zrobiło fantastyczną rzecz, tłumacząc oryginał napisany przez Robin Benway, autorkę, której poprzednie powieści w ogóle nie były na moim radarze.
Osią wydarzeń są życiorysy trójki młodych ludzi, przez sploty przeróżnych wydarzeń dowiadują się o tym, że są rozdzielonym rodzeństwem.
I od tego momentu ich światy zmieniają się drastycznie. Grace okazuje się być młodą matką, która postanawia oddać córkę do adopcji. Maya mogłaby się wydawać najszczęśliwsza z nich wszystkich, jednak jej przybrani rodzice postanawiają się rozwieść, a mama trafia na odwyk alkoholowy. Joaquin natomiast, bojąc się zawieść opiekunów, broni się przed formalnym włączeniem do rodziny na różne sposoby.
To są wszystko bardzo trudne tematy, a jednak Benway pisze o nich w sposób tak delikatny, tak mądry i stonowany, że aż zabrakło mi słów. Być może wielką rolę odgrywa tu moje nastawienie do książki, które było, umówmy się… niezbyt przychylne. Oczekiwałam, że dostanę jakieś miłosne dramaty nastolatków na miarę Zmierzchu, a zostałam zaskoczona historią o dojrzewaniu, rodzinie i więzach międzyludzkich.
Oczami nastolatka
Jestem przekonana, że tę książkę powinien przeczytać każdy rodzic, którego dziecko wchodzi w okres nastoletni. I nie jest to w żadnej mierze złośliwe czy ironiczne. Benway cudownie oddaje emocje i myśli młodych ludzi, pokazuje je w sposób, który ułatwia zrozumienie tego, co się w nich. A przecież sami wiemy, że nie jest wtedy łatwo.
Czy płakałam w trakcie czytania? Tak.
Kiedy ostatni raz płakałam, czytając cokolwiek? Nie pamiętam.
Ze zdziwieniem odkryłam, jak bardzo poruszyła mnie ta historia i jak dziwnie mocno rezonowała przez kolejne kilka dni. Potrzebuję więcej tak mądrej literatury.
Plusy, plusy i jeden minus
Prawda jest taka, że bardzo trudno pisze się o czymś dobrym, zwłaszcza jeśli nie chce się innym odbiorcom psuć zabawy. Oczywiście, że mogę napisać, jak fantastyczne pokazano, że jedna z bohaterek to lesbijka, Joaquin jest daleki od bycia typowym białym protagonistą, że pochodzą z różnych środowisk ekonomicznych. Wszystko to tu jest. Ale jest też coś, co nie dawało mi spokoju — z jakiegoś powodu czułam, jakbym czytała fanfiction. Nie zagłębiałam się w życiorys autorki, ale mogę założyć się o kartonik lodów czekoladowych, że zaczynała od publikowania swoich tekstów na AO3 albo fanfiction.net. I bogowie brońcie, to nie jest nic złego! Tylko zostawia pewien ślad na warsztacie pisarza, a ten może niektórych drażnić. Mnie na przykład chwilami irytowała ta bliżej nieokreślona maniera.
Tytuł: Far from the tree
Autorka: Robin Benway
Liczba stron: 360
Wydawnictwo: Jaguar