Ciężkostrawna prawda. „Lanny” – recenzja książki

-

To, co dla nas zdrowe, bardzo często nie smakuje zbyt dobrze. Z pewnością wśród wielu z was wciąż żywe jest wspomnienie z dzieciństwa związane na przykład ze znienawidzonym syropem na ból gardła. Do dziś na myśl o tranie przechodzą mnie dreszcze. Dziwnym zrządzeniem losu większość ludzi nie kojarzy lekarstw z ich dobroczynnym skutkiem dla naszego organizmu, lecz ze smakiem. Jeśli zastanawiacie się dlaczego, śpieszę z odpowiedzią: bo nasz język oraz kubki smakowe odpowiadają za pierwszy kontakt z tą nieznaną substancją i budują wrażenia na najbliższe lata. Dlatego tak nieliczna jest grupa fanów brokułów oraz wspomnianego oleju z rekina – choć wręcz emanują substancjami odżywczymi, po jednej porcji każdy ma już wyrobione na ich temat zdanie na resztę życia. Bardzo podobna sytuacja występuje w przypadku książek.
Pierwszy łyk dziegciu 

Popularne jest stwierdzenie, iż pierwsze wrażenie robi się tylko raz. W tym wyrażeniu kryje się wiele prawdy – niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie ocenił książki po okładce lub nie zrezygnował z lektury zaledwie po kilku stronach. Zarówno wydawcy, jak i sami twórcy wiedzą jednakże o tej bardzo ludzkiej skłonności czytelników do upraszczania, dbają więc o to, by tekst przyciągał zarówno formą oraz treścią. Tego typu problemami nie przejmował się zbytnio Max Porter – Lanny nie zwraca uwagi na utarte szlaki, więc świat przedstawiony przez pisarza może okazać się dla odbiorcy czymś dotąd niespotykanym. Zanim jeszcze czytelnik zagłębi się w tekst, w jego oczy uderza niespotykany układ tekstu, ciągły, wręcz zlewający się w jedną plamę. Opisywana tu historia widziana jest z perspektywy wielu osób, jednakże przemyślenia każdej z nich nie posiadają jakichkolwiek znaków dialogowych czy też wtrąceń narratora. Jedynym rozróżnieniem pozwalającym odbiorcy odróżnić od siebie wewnętrzne przemyślenia kolejnych postaci, są nagłówki jasno wskazujące, przy kim aktualnie przebywamy. Odrębną kwestią jest tutaj Praszczur Łuskiewnik – bohater tak wyjątkowy, że otrzymał nawet własny styl zapisywania słyszanych przez niego odgłosów, charakteryzujący się chaotycznym rozrzuceniem słów oraz całych wypowiedzi. Podróż przez pierwsze strony nie należy do najprostszych, ale umysł ludzki szybko się przystosowuje – po kilku chwilach większość czytelników przywyknie do rzadko spotykanego stylu druku oraz budowy zdań. Z czasem zapewne całkowicie zapomni o tych niedogodnościach, ponieważ historia której są częścią wręcz przytłacza. 

Smak niepewności  

Niestety nie sposób przytoczyć najważniejszej linii fabularnej, nie zdradzając sedna całej opowieści. Dość powiedzieć, że tytułowy Lanny to młody chłopak, w wieku około dziesięciu lat. Niedawno przeprowadził się wraz z rodziną do niewielkiej wsi pod Londynem, gdzie szybko zjednał sobie wielu kolegów. Rodzice, zwłaszcza pracujący w stolicy ojciec, martwią się o niego – czasem oskarżany jest o zbyt wybujałą wyobraźnię oraz o zadawanie pytań dla dorosłych. Wtedy znajduje pocieszenie w ramionach matki, byłej aktorki, a obecnie początkującej pisarki kryminałów. Kobieta także troszczy się o syna, w przeciwieństwie do męża cieszy się jednak z kreatywności chłopaka. By spożytkować młodzieńczą energię, zapisuje go więc na lekcje rysunku do sąsiada Pete’a – artysty wystawiającego swe prace w londyńskich galeriach sztuki. Jednakże na Lanny’ego ma oko jeszcze ktoś: wspomniany już Praszczur Łuskiewnik, pradawny leśny stwór, strażnik natury posiadający nadprzyrodzone moce. Na tym etapie opowieści czytelnik nie jest w stanie wywnioskować, jak skończą się losy opisanych bohaterów. Czy Lanny to horror, kryminał, a może lekka komedia romantyczna? Żadne z powyższych. Max Porter nie przejmuje się przecież schematami, dlaczegóż by miał więc zwracać uwagę na gatunki literackie? Ta historia to emocje przelane na papier drukarski.

Niekontrolowany apetyt

Choć bardzo trudno zagłębić się w codzienność na angielskich przedmieściach – tak jak rodzice Lanny’ego, początkowo przytłoczeni jesteśmy wiejskim światem oraz bliskością natury. Ale już po kilku stronach, paru głębszych oddechach, wsiąkamy w niego zupełnie. Ostatecznie takich niewielkich miejscowości pełno także w naszym kraju, a – cytując Agathę Christie – ludzie są wszędzie tacy sami. Po pewnym czasie przestajemy nawet odbierać tą powieść jako książkę, to po prostu zapis czystych emocji. Styl wydruku czy też układ słów przestają być ważne, gdy czytelnik staje się częścią czegoś większego, prawdy skrywanej w podświadomości, ale odrzucanej, nie akceptowanej. Czy coś takiego mogło się zdarzyć? Kim stałbym się w tej sytuacji? Jakbym się zachował? Po zakończonej lekturze te i wiele innych pytań kłębiło mi się po głowie, jednakże nie martwią mnie one zbytnio. Jasno dowodzą, że potrzebowałem tej książki – ośmielę się wręcz stwierdzić, iż te parę godzin przy jej lekturze nikomu by nie zaszkodziło. Przynajmniej nie w najprostszym tego słowa znaczeniu. Pamiętajcie jednak: gorzki smak pozostaje na języku bardzo długo, czasem pojawia się nawet odruch wymiotny, spowodowany zwątpieniem we własne człowieczeństwo. Ale warto – lekarstwa rzadko bywają słodkie.

Ciężkostrawna prawda. „Lanny” – recenzja książki

 

Tytuł: Lanny

Autor: Max Porter

Wydawnictwo: Faber&Faber 

Liczba stron: 220

ISBN: 978-19-74947-82-9

podsumowanie

Ocena
8

Komentarz

To nie jest książka stworzona w celu relaksu w sobotni wieczór, popijając przy tym mrożoną herbatę. „Lanny” to walka, którą każdy powinien stoczyć, by później odkryć w swej świadomości nieznane dotąd miejsca. Poszukiwania nie są najprzyjemniejsze, ale efekt jest tego wart.
Przemysław Ekiert
Przemysław Ekiert
W wysokim stopniu uzależniony od popkultury - by zniwelować głód korzysta z książek, filmów, seriali i komiksów w coraz większych dawkach. Popijając nowe leki różnymi gatunkami herbat, snuje głębokie przemyślenia o podboju planety i swoim miejscu we wszechświecie. Jest jednak świadomy, że wszyscy jesteśmy tylko podróbką idealnych postaci z telewizyjnych reklam.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

To nie jest książka stworzona w celu relaksu w sobotni wieczór, popijając przy tym mrożoną herbatę. „Lanny” to walka, którą każdy powinien stoczyć, by później odkryć w swej świadomości nieznane dotąd miejsca. Poszukiwania nie są najprzyjemniejsze, ale efekt jest tego wart.Ciężkostrawna prawda. „Lanny” – recenzja książki