300 lat później. „Łasuch. Powrót” – recenzja komiksu

-

Łasuch to jedna z najlepszych serii komiksowych, jakie czytałem. Na podstawie albumu Jeffa Lemiera powstał bardzo popularny i dobrze oceniany serial na platformie Netflix. Jednak ekranowa wersja różni się mocno w stosunku do oryginału. Jest znacznie ułagodzona i mniej surowa niż rysunkowy odpowiednik. Po latach wracamy do uniwersum i znowu zagłębiamy się mroczny świat hybryd.
O komiksie

To, na co zwróciłem przede wszystkim uwagę, to logotyp DC Black Label, który zdobi okładkę albumu. Wcześniejsze zeszyty wydawane były pod sztandarem Vertigo. Dlaczego zdecydowano się na zmianę? Być może po to, żeby pokazać, iż nie jest to kontynuacja zamkniętej przecież historii. Za scenariusz i ilustracje odpowiada Jeff Lemiere, jeden z moich ulubionych twórców komiksowych. Jego kreska jest dość surowa i bardzo specyficzna, a miłośnicy pierwowzoru od razu ją rozpoznają. Łasuch. Powrót został wydany w twardej oprawie, ale ma znacznie mniejszą objętość niż poprzednie tomy. Jakość papieru i nasycenie kolorów zdecydowanie zadowoli czytelników.

W środku

Łasuch. Powrót opowiada o wydarzeniach dziejących się trzysta lat po zakończeniu poprzedniej sagi. Akcja zaczyna się w bunkrze, a główny bohater wygląda jak brat bliźniak Gusa. Hybryda chłopca i jelenia zachowuje się podobnie do swojego protoplasty, ale od początku wiemy, że to inna postać . To, co ich łączy, to mgliste przebitki wspomnień o życiu na powierzchni ze swoim ojcem. Niestety nie wiemy, skąd one się biorą i w jaki sposób te komiksy się łączą.

Historia koncentruje się na życiu chłopca zamkniętego w podziemnym bunkrze, będącym pod opieką się mamki na rozkaz przywódcy – ojca. Dziecko poddawane jest jakiejś terapii, która ma zakończyć się powodzeniem. Ponownie – czytelnik nie wie czy bohater jest chory, w jakim  celu jest leczony i po co podawane są mu zastrzyki. Chłopiec zaczyna mieć coraz więcej przebłysków z innego życia, które zmuszają go do refleksji i poszukiwań, co jest prawdą, a co kłamstwem.

Komiks cechuje się bardzo porwaną fabułą. . Na podstawie fragmentarycznych informacji budujemy sobie świat i zasady, jakie nim rządzą. Trudno początkowo połapać się w motywacjach bohaterów, a oszczędne dialogi tego nie ułatwiają.

Ciężar sukcesu

Podczas lektury komiksu miałem wrażenie, że powstał on wyłącznie ze względu na sukces, jaki osiągnął jego pierwowzór. W końcu niewiele komiksów spoza nurtu superbohaterskiego trafia na ekrany w formie serialu. Wydaje mi się, że ktoś poczuł, iż można jeszcze zarobić na tym bohaterze i podjął decyzję o powstaniu ciągu dalszego. Tylko po co? Łasuch przecież dobiegł końca. Nie ma tam już nic, na czym można budować kontynuację. Fakt, że akcja tego komiksu dzieje się trzysta lat po tamtych wydarzeniach, ale bohater jest kopią Gusa, zmusza do refleksji nad sensem tych działań. Niestety nie kupuję tego pomysłu. Uważam, że ktoś na siłę wskrzesza postać i próbuje sprzedać drugi raz to samo, ale w zmienionej formie.

Według opisu na okładce, Łasuch. Powrót to odświeżona wersja mitu o chłopcu-jelonku. Jednak lektura albumu pokazuje, że to zupełnie nowa, zmieniona historia, ubrana jedynie w podobne szaty. A szkoda, bo sam komiks to ciekawa opowieść o kłamstwie, nadziejach i manipulacji. Obraz podzielonego świata, w którym ścierają się dwie idee, obie marzące o lepszym jutrze. Aż prosiłoby się, żeby na kanwie tego pomysłu powstała rozbudowana, długa opowieść, z wieloma wątkami i drugoplanowymi postaciami. A tak, dostaliśmy poprawną historyjkę, ale nic więcej.

Wrażenia

Jako fan pierwowzoru czuję ogromny niedosyt. Łasuch. Powrót to niestety średnio udana próba ożywienia uniwersum. Brak w nim pokazania interesujących relacji międzyludzkich, czyli esencji twórczości Lemiera. Ten scenarzysta potrafi tkać niezwykle ciekawe fabuły i światy, a tu ma się poczucie, jakby robił to na kolanie, albo pod presją czasu.

To nie jest zły komiks. Nie zrozumcie mnie źle, po prostu patrząc na okładkę i znając oryginał oczekiwałem więcej. Nie wiem też, dla kogo on powstał. Fani Łasucha mogą czuć się rozczarowani brakiem głębi komiksu. Osoby, które nie miały z nim styczności, raczej nie sięgną po pierwowzór. Wydaje mi się, że seria ta powstała potrzebą chwili i chęcią łatwego zysku. A szkoda.

Mam nadzieję, że Lemire nie da się już wciągnąć w takie projekty i uraczy nas niedługo kolejnym genialnym dziełem. Łasuch. Powrót to średniak. Można przeczytać, ale zupełnie nie trzeba posiadać.

łasuch

 

Tytuł: Łasuch. Powrót

Ilustracje: Jeff Lemire

Autor: Jeff Lemire

Liczba stron: 152

Wydawnictwo: Egmont

podsumowanie

Ocena
6

Komentarz

Średnio udana próba powrotu do świata „Łasucha”.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Średnio udana próba powrotu do świata „Łasucha”. 300 lat później. „Łasuch. Powrót” – recenzja komiksu