Żadnego dziedziczenia! – „Lilith. Tom I. Dziedzictwo” – recenzja książki

-

„Hejka wszystkim ludziom happy i kul, pozytywnie zakręconym fantasymaniakom i czytomaniakom” 1* wita na swojej stronie internetowej polska autorka, ukrywająca się pod pseudonimem Jo.E.Rach. (Pisownia oryginalna). A potem się przedstawia: „Jestem kobietą, choć nie stuprocentową, albowiem.. gdzieś tak.. czterdzieści osiem do czterdziestu dziewięciu procent mojego mózgu zafiksowało się na byciu adrenalinowym samcem” 1. Następne wypowiedzi à propos twórczości pisarskiej mieszają się z czymś takim jak „eko-weganizm z małą domieszką wegetarianizmu” 1 czy poradami, że omega-3 to „najdoskonalsza broń na choróbska..” 1. Jak się zapewne domyślacie – dalej jest dokładnie w ten sam deseń. A – co gorsza – takim samym stylem (podobnie jak strona autorki w internecie – nietkniętym redakcją ni korektą) napisana jest cała powieść „Lilith. Tom I. Dziedzictwo”…
I’m a little pussy cat

W tej książce, którą można określić mianem softporno romansu young adult, z każdej niemalże strony wyskakują (nomen omen)… erekcje. Na domiar złego główna bohaterka, Shaohami Farouk (zwana również Sha), to – wypisz, wymaluj – zniewalająca nimfetka, racząca swymi wdziękami każdego, kto ma szczęście znaleźć się w pobliżu (niezależnie od tego czy ów takie pragnienie ma czy też nie) – w tym nawet własnego ojca – bo uwielbia paradować niemal półnago i po domu, i poza nim, przeciągając się przy tym rozkosznie, wijąc wdzięcznie i przybierając frywolne pozy i minki oraz nie stroni od pieprznych żartów i aluzji. Dowcip polega jednak na tym, że panienka ta, której całe zachowanie i ubiór wręcz ociekają seksem (często w wulgarnym wydaniu) jest… niewinną i niemal nieświadomą niczego szesnastoletnią dziewicą, która nigdy się nawet nie całowała. Czyżby młodsza wersja miss Any Steele?

[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”#cc2854″ class=”” size=”18″]– No to spoko – zaśmiałam się.

– Tato, fajnie, że znalazłeś mi przyjaciela – rzuciłam, szczerząc do niego zęby.

– Skąd wiesz, że Daniel zechce się z tobą zaprzyjaźnić?

Pytanie ojca zdziwiło mnie.

– No, jak to skąd? Popatrzyłam na niego jak na ufoludka. – Przecież widzę to i czuję. Poza tym Daniel mnie lubi, i to razem ze swoim fiutkiem. 2[/perfectpullquote]

Do tego Sha – mimo że od dziecka trenuje różne sztuki walki, nie ma pojęcia o nomenklaturze ani kulturze im towarzyszącej (capoeira to dla niej taki „dziwny walko-taniec”). I nie wiemy już, czy dziewczyna jest po prostu kompletną idiotką, czy ma aż tak poważne problemy z pamięcią, że pamięć ciała działa, ale… tylko ta.

Dodajmy do tego fakt, że owa szesnastoletnia półdziewica, półgrzesznica jest od stóp do głów wydziarana, bo taką miała wizję, a tatuś (jak to tatuś) nie miał nic przeciwko. Na dodatek niezwykle pyskate i niewychowane z niej stworzonko, a to – w porównaniu z bajecznym majątkiem i niemniej bajeczną urodą – daje spory ogląd na treść książki.

Read me like you miss me

Mnóstwo bzdur oraz błędów logicznych i merytorycznych – od przechodzenia ze służbą na „ty” i jadania z nią posiłków przy jednym stole przez lekarzy płacących tak marne alimenty, że ich żony zostają sprzątaczkami, po co najmniej niepoważne stosunki bohaterki z ojcem. Bo przecież wiadomo, że jak się ma forsy jak lodu, to nie ma się pojęcia, skąd ona jest i czym zajmuje się twój rodziciel. Jak tatuś mówi ci poważnym głosem, że będziesz miała wszystko, czego zechcesz, ty wobec tego decydujesz się  na własną prywatną wyspę, a on pyta tylko, czy aby na pewno – wcale się temu nie dziwisz. Jak się przeprowadzacie co dwa lata, to nie pytasz o powód (zwłaszcza, gdy jesteś nastolatką, która dopiero uczy się, jak funkcjonują więzi społeczne i dlatego znajomości z rówieśnikami są dla ciebie na wagę złota), tylko przyjmujesz ten fakt bez mrugnięcia okiem. Przecież tatusiowie są od zaspokajania zachcianek swoich córeczek, a pytanie „dlaczego?” jest frazą wyklętą. Zresztą – po co myśleć, po co się zastanawiać? Jeszcze by się coś z mechanizmów świata i własnego życia zrozumiało.

Pełno tu kwestii niewyjaśnionych, zagmatwanych, wprowadzających zamieszanie i nijak nie pasujących do fabuły czy akcji. Jakby autorka nagle przerywała wątek i już nie zamierza do niego wracać. Albo zapisała tylko część pomysłu, bo dalszej nie wymyśliła.

Prawdy (nie)objawione

[perfectpullquote align=”full” bordertop=”false” cite=”” link=”” color=”#cc2854″ class=”” size=”18″]– Sha!!! Jak ty się zachowujesz!? – obruszył się ojciec.

– No co?! Chcę mu pomóc. Stoi mu jak maszt, a on się tym przejmuje.
A to przecież normalna reakcja facetów, gdy mnie widzą. 2[/perfectpullquote]

Sam układ powieści nie jest zły, bo toczącą się akcję widzimy z perspektywy trzech postaci, czyli głównych bohaterów, a są nimi Sha, Daniel i Chris. Problemem jest jednak fakt, że niemalże każdą scenę autorka przedstawia w ten właśnie sposób – patrząc na nią oczami każdego z nastolatków. Dosłownie.

I naprawdę nie potrafię zrozumieć, dlaczego kwestia wzwodu (nie jedynego bynajmniej!) kluczowego bohatera jest tak istotna, że poznajemy ją z opisu dwóch osób? Podobnież zmiana ubrania przez wyżej wspomnianego osobnika. Ale ja już bardziej adult niż young, więc może dlatego nic nie pojmuję? Może teraz wzwody nastoletnich bogów – pardon! – „dwóch największych ciach na tej planecie” 2 i innych przedstawicieli ich gatunku (niekoniecznie już ciach) są na wagę złota?

Wielokrotnie zachodzi także podejrzenie, że autorka (ani nikt w wydawnictwie) nie czytała rękopisu a ten został od razu wysłany do drukarni. Bo jeśli szkolny playboy zaliczający wszystko, co się rusza i nie ucieka przed nim na drzewo, a potem odstępujący swoje ofiary koleżkom (bo sam się już panienkami owymi znudził) – przy śniadaniu ma rozkminy typu „jaki ja biedny, te baby to mi spokoju nic a nic nie dają, a ja tylko true love szukam” a następnie „macocha chyba ma na mnie ochotę – i wcale się jej nie dziwię, kto by nie miał?”, to od razu zastanawiamy się, czy aby jednak potrafimy czytać ze zrozumieniem, czy to może po prostu przypadek psychiatryczny (i nie o ból istnienia bynajmniej chodzi)?

Nie rób drugiemu…

Wydawnictwo Novae Res często oszczędza na redaktorach (nie tylko językowych, ale i prowadzących) oraz korektorach, ale tą pozycją bije własne rekordy. Naprawdę. Wstyd, drodzy państwo, tak nie szanować ani autorów, ani czytelników. I tak obojętnie przechodzić obok pomysłów, które są naprawdę ciekawe, ale nad którymi nie pracowano ani przez chwilę. Autorzy pozostawieni sami sobie nieczęsto mają tyle talentu, wiedzy, uporu, siły, samozaparcia i pokory oraz szczęścia do prywatnych betareaderów, by poradzić sobie samodzielnie. Dlatego to wydawnictwo powinno o nich zadbać. Wydawnictwo, czyli wy, drodzy państwo. Czego w żadnym razie nie zrobiliście.

„I choć centralnie kumam” – jak pisze w notce biograficznej autorka – „że moja pisanina musi być sumą »dóbr wszelakich«, tzn. dobrego warsztatu pisarskiego, inteligencji, itepe – fantazję, wrażliwość i »spontan« stawiam zawsze na pierwszym miejscu. Wszystko inne można poprawić, ale gdy ich zabraknie, pozostaje tylko nuda i intelektualny bełkot”. 1 Szkoda tylko, że to „wszystko inne” poprawione nie zostało, bo jedyne, co znajduje się w książce, to nuda i bełkot (nie intelektualny bynajmniej).

Miłosny (?) trójkąt, nieznane pochodzenie, tajemnicze sny i dziwnie silna intuicja głównej bohaterki oraz legendarna Lilith dają podstawy do naprawdę wciągającej lektury. Niestety – nie tym razem. Plusem jest okładka, której projekt graficzny naprawdę przyciąga i idealnie komponuje się z tytułem. Drugim – fakt, że seria Lilith liczy jedynie dwa tomy. Bo tym razem jest to kompletnie zmarnowany potencjał. I czas czytelnika.

Żadnego dziedziczenia! – „Lilith. Tom I. Dziedzictwo” – recenzja książki

 

Tytuł: Lilith. Dziedzictwo

Autor: Joe.E.Rach.

Wydawnictwo: Wydawnictwo Novae Res

Ilość stron: 320

ISBN: 9788379427789

 

 

 


1 Cytaty pochodzą ze strony internetowej autorki (Jo.E.Rach.) – www.joerach.pl (stan na dzień 3 stycznia 2019 roku). (Pisownia oryginalna).

2 Cytaty pochodzą z recenzowanej pozycji – książki „Lilith. Tom I. Dziedzictwo” Jo.E.Rach. (Pisownia oryginalna).

Anka Misztal
Anka Misztal
Redaktor, korektor i Treser Słów. Czyta i pisze, odkąd pamięta - zawsze, wszędzie, o wszystkim i na wszystkim. Kocha szeroko pojętą sztukę i kulturę oraz naturę (zwłaszcza morza, lasy oraz wilki, gryfy i konie). Lady Vader, miłująca czarną herbatę, gorzką czekoladę i suszone pomidory oraz podróże małe i duże. Smoczy jeździec, firewalker i zjogowana miłośniczka Drogi Mlecznej

Inne artykuły tego redaktora

1 komentarz

Popularne w tym tygodniu