Nowa Złowieszcza Szóstka w akcji. „Lepsi wrogowie Spider-Mana” – recenzja komiksu

-

Lektura przygód Petera Parkera ze scenariuszem Nicka Spencera skutecznie zniechęciła mnie do czytania kolejnych superbohaterskich tytułów jego autorstwa. Z tego względu pewnie nigdy nie sięgnąłbym po Lepszych wrogów Spider-Mana, wszak z tyłu głowy nadal mam rozczarowanie i poczucie zmarnowanego czasu. Skoro jeden z głośniejszych twórców komiksowych nie podołał podczas tworzenia serii z flagowym marvelowskim herosem, to czy pozycja opowiadająca o przeciwnikach Petera Parkera mogłaby mnie w jakikolwiek sposób oczarować? Teoretycznie nie.

Jednak nie bez powodu mawiają, że reklama (a zwłaszcza dobra) jest dźwignią handlu. W opisach Lepszych wrogów Spider-Mana Egmont sugerował, iż jest to komiks podobny do Hawkeye’a Matta Fractiona – dzieła pod wieloma względami doskonałego i nietypowego (jak na czasy, w których powstało). Dlatego też postanowiłem dać Spencerowi jeszcze jedną szansę.

Z kamerą wśród pięcioligowych superłotrów

Przez strony amerykańskich komiksów o superbohaterach przewijają się rzesze postaci gotowych bronić świat przed zagładą. Część z nich, ze względu na swoje przygody, supermoce lub charaktery, na długo zapisuje się w pamięci czytelników i wydawców, pozostałe, zwłaszcza te, które zostały powołane do życia z potrzeby chwili, szybko znikają w mrokach zapomnienia. Sprawy mają się podobnie w przypadku superłotrów. Jedynie najpotężniejsi z nich, posiadający status arcywrogów wybranych herosów, mogą cieszyć się regularną obecnością na kartach komiksów. Pozostali stanowią swego rodzaju „zapychacze”, wykorzystywane w momentach, gdy trzeba wydać kolejny zeszyt, a pomysłów na wciągającą fabularnie historię brakuje lub z różnych względów nie może ona zostać opublikowana właśnie w tym numerze. Lepsi wrogowie Spider-Mana opowiadają właśnie o takim typie przestępców – czwarto- a nawet pięcioligowych, pozbawionych szczególnych osiągnięć i supermocy, którymi nie przejmują się wydawcy, żadni poważni superbohaterowie oraz lepiej sytuowani koledzy po fachu.

Bumerang, Shocker, Overdrive, Speed Demon i Beetle tworzą nową Złowieszczą Szóstkę (nazwa ma przerażać, w końcu zapożyczona jest od drużyny, która prawie pozbawiła życia Człowieka-Pająka). Członków zespołu łączy nienawiść do Spider-Mana, życiowe nieudacznictwo oraz chęć zdobycia pieniędzy, sławy i rozgłosu. Jest na to jeden sposób. Wystarczy wejść w posiadanie głowy Silvio Silvermane’a  ­– przywódcy mafijnej rodziny znanej jako Maggia. Problem jednak w tym, że takowy przedmiot prawdopodobnie w ogóle nie istnieje, jest on tylko wytworem miejskiej legendy. Nie przeszkadza to jednak Bumerangowi, liderowi nowej Złowieszczej Szóstki, który w celu ratowania własnej skóry, obiecuje dostarczyć wspomniany artefakt jednej z grubszych ryb przestępczego półświatka, narażając tym samym życia kolegów i koleżanki z drużyny, bowiem sam nie zamierza zbytnio ryzykować. Oczywiście jest to dopiero początek atrakcji czekających na nieudolnych superłotrów.

Ale to już było…

Komiksy poświęcone działalności mniej lub bardziej zreformowanych superzłoczyńców nie są niczym nowym ani oryginalnym, Thunderbolts i Suicide Squad będą tutaj sztandarowym przykładem tego typu publikacji. Warto jednak zwrócić uwagę, że zasadniczo służą one eksponowaniu kolejnych misji, przeprowadzanych w bardziej brutalnym i bezwzględnym stylu, na jaki nie mogliby pozwolić sobie superbohaterowie. Tymczasem Nick Spencer postanowił stworzyć serię poświęconą życiowym wzlotom, a właściwie to głównie porażkom zwykłych, szarych, nic nieznaczących przestępców. Czuć tu inspirację Hawkey’em Matta Fractiona.

Wydawana w latach 2012-2015 seria opowiadała o codziennych problemach Clinta Bartona, który pomimo bycia członkiem Avengers, jest jednym z najnudniejszych i najmniej porywających superherosów. Oczywiście nie brakowało w niej akcji i superbohaterskich przygód, jednak Fraction na pierwszym miejscu stawiał „zwykłe życie”, czyniąc je atrakcyjnym dzięki pokładom nieoczywistego, momentami dość błyskotliwego humoru. Całość uzupełniała prosta oprawa graficzna, która dzięki umiejętnemu operowaniu minimalizmem i stosowaniem odpowiednich barw, doskonale współgrała z warstwą fabularną.

Dokładnie ten sam efekt starał się osiągnąć Spencer. Lepsi wrogowie Spider-Mana to opowieść o piątce łotrów, pragnących odmienić swój los. Niestety, na drodze do celu stoją im ich własne przywary, takie jak zbytnia megalomania, zakłamanie czy brak wzajemnego zaufania i szacunku w stosunku do pozostałych członków zespołu. Oprócz tego każdy z bohaterów ma własne problemy życiowe, przykładowo Shocker wynajmuje mieszkanie-ruderę ponieważ czynsz jest niski, ponadto wspiera kolegę po fachu, aby ten nie popadł w depresję i pijaństwo ze względu na nieudane życie, a Beetle stara się udowodnić wszystkim, że kobiety również mogą być świetnymi przestępczyniami i dowódczyniami, co w typowo męskim, niepostępowym towarzystwie jest nie lada sztuką. Całość podlano solidną warstwą humoru, momentami dość oryginalnego, w innych nieco prostackiego, bazującego między innymi na nawiązaniach do filmów czy internetowych memów. Nie brakuje tu zaskakujących zwrotów akcji, w wyniku czego komiks zapewnia solidną dawkę nieoczywistej rozrywki.

Co za dużo…

Polskie wydanie od Egmontu zbiera wszystkie zeszyty serii, które ukazały się w Stanach Zjednoczonych (łącznie jest ich siedemnaście), co czyni je solidną cegłą, zapewniającą lekturę na długo. Niestety, ze względu na specyfikę omawianego komiksu, odradzam czytanie go w trakcie jednego posiedzenia. Specyficzny, komediowo-ironiczny wydźwięk opowieści sprawia, że w pewnym momencie zaczyna ona nużyć. Zdecydowanie lepiej dawkować sobie po dwa, maksymalnie trzy rozdziały, niż tracić przyjemność z obcowania z nieco odtwórczym, lecz nadal niecodziennym i nieszablonowym komiksem przynależnym do gatunku, któremu zarzuca się wtórność i brak oryginalności. Jeśli macie dość głośnych superbohaterskich historii o ratowaniu niezliczonych światów, po których nic nie będzie już takie samo jak dawniej, i cenicie bardziej kameralne, życiowe klimaty, to Lepsi wrogowie Spider-Mana będą dla was doskonałą rozrywką.

Lepsi wrogowie Spider-Mana

 

Tytuł: Lepsi wrogowie Spider-Mana

Scenariusz: Nick Spencer

Ilustracje: Steve Lieber

Liczba stron: 376

ISBN: 978-83-281-5445-2

 

Za egzemplarz recenzencki dziękujemy wydawnictwu Egmont.

Nowa Złowieszcza Szóstka w akcji. „Lepsi wrogowie Spider-Mana” – recenzja komiksu

podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

Czuć tutaj Matta Fractiona, ale nadal jest w miarę oryginalnie, nieszablonowo i przystępnie. Bardzo dużym plusem jest skupienie się na zwykłym życiu nieudolnych, zapomnianych superłotrów niż na głośnych i znanych postaciach. Na uwagę zasługuje również fakt, że komiks nie nawiązuje zbytnio do innych marvelowskich produkcji, dlatego można czytać go bez znajomości niezliczonej liczby często niedostępnych na naszym rynku tytułów.
Marcin Chudoba
Marcin Chudoba
Miłośnik Digimonów, mangi, anime oraz musicalowych brzmień. Fan narracji o superbohaterach i klimatów grozy. Nie pogardzi ciekawą książką. Okazyjnie zajmuje się wbijaniem platyn w grach na PlayStation.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

Czuć tutaj Matta Fractiona, ale nadal jest w miarę oryginalnie, nieszablonowo i przystępnie. Bardzo dużym plusem jest skupienie się na zwykłym życiu nieudolnych, zapomnianych superłotrów niż na głośnych i znanych postaciach. Na uwagę zasługuje również fakt, że komiks nie nawiązuje zbytnio do innych marvelowskich produkcji, dlatego można czytać go bez znajomości niezliczonej liczby często niedostępnych na naszym rynku tytułów.Nowa Złowieszcza Szóstka w akcji. „Lepsi wrogowie Spider-Mana” – recenzja komiksu