Misterium grozy. „Batman. Stan strachu” – recenzja komiksu

-

Za przekazanie egzemplarza recenzyjnego komiksu Batman. Stan strachu do współpracy recenzenckiej dziękujemy wydawnictwu Egmont.

Mówią, by nie oceniać książki po okładce, ale czy tak samo można zrobić z komiksem, który właśnie tym przykuwa uwagę? Przekonajmy się. 

Na wstępie zaznaczę, iż oceniam piąty tom w serii bez znajomości poprzednich i jest to wyłącznie moja wina. Czytając Stan strachu, miałem nieodparte wrażenie, że wiele kropek w historii się nie łączy – być może wynika to z nieznajomości wcześniejszych części. Jednak zacznijmy od tego, co wiemy. Strach na wróble ma plan związany z opanowaniem Gotham. Czy i tym razem uda się Batmanowi pokrzyżować nikczemne plany łotra? No cóż, tym razem będzie miał z tym niemały problem. Głównie dlatego, że pod rządami  burmistrza stał się niepotrzebny, mściciele nie są już dobrym rozwiązaniem kwestii wysokiej przestępczości. Tutaj pojawia się ciekawa koncepcja związana ze strachem, ponieważ ten, według pewnych teorii, wyciąga z ludzi ich prawdziwą siłę. 

Batman tym razem nie pomoże? 

To skoro nie Gacek, to kto? Z pomocą przychodzi nowa siła w mieście zwana Magistratem. Grupa, w jakiej znajduje się między innymi jeden z byłych strażników w Azylu Arkham. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie jeden kluczowy fakt –  facet ma skłonności do agresji i nazwanie go stabilnym byłoby kłamstwem. Jeśli dodamy do tego cybernetyczne ulepszenia wspomagające walkę, co otrzymamy? Praktycznie nic dobrego – a na pewno nie kogoś, kto może zmienić sytuację w mieście, tak, aby nie skorzystali na tym złoczyńcy. 

W pierwszej chwili możemy pomyśleć, że Magistrat to coś w rodzaju słynnej hiszpańskiej inkwizycji na technologicznych sterydach, i to takiej, której nikt się nie spodziewał. Jakby nagle Gotham stało się nową wersją Night City. 

Co przyciąga? 

Już od pierwszych stron Stanu strachu można wyczuć, że antagonista doskonale wie, co robi i co chce osiągnąć, a to sprawia, że komiks czyta się relatywnie szybko i nie można się od niego łatwo oderwać. Dodatkowo to wrażenie potęguje fakt, który wynika z tego, jak pisałem wcześniej – nie czytałem poprzednich tomów, co sprawia, że pewne fragmenty wydają mi się nie pasować tu i tam, że scenarzysta przygotował czytelnikom chaos, nad którym doskonale panuje i konsekwentnie dąży do punktu kulminacyjnego. Dostajemy wiele informacji pozwalających na odnalezienie się w tym, co się dzieje w kadrach. 

Mrok i makabra bije po oczach

Jorge Jimenez, rysownik odpowiedzialny za Stan strachu, zaskakuje nas swoim talentem, który z planszy na planszę tylko bardziej nas zachwyca coraz bardziej mrocznym i przerażający klimatem, podkreślającym poczucie strachu bohaterów. W końcu z tego słynie zarówno sam Batman, jak i także jego niektórzy przeciwnicy. Widać, że również, by to uczucie było głęboko zakorzenione w grafikach i bawiono się jej formą, aby czytelnik ciągle czuł tę gęsią skórkę na karku. 

Ten komiks to coś więcej! 

Kiedy czyta się serię od początku, ma się totalnie inne spojrzenie na kolejną jej część. Zaczynając lekturę od piątego tomu, znam jedynie wycinek większej historii, cieszę się jednak, że mogę odkrywać tę opowieść od jej końca, bo w mojej głowie pojawiają się inne skojarzenia związane z Batmanem, postaciami, światami i nawiązaniami do zupełnie innych tytułów. Aż mam ochotę sięgnąć po pozostałe tomy, chociaż znam już zakończenie i mam nadzieję znaleźć okazję do poznania również początku tej opowieści. 

Stan strachu to pozycja warta uwagi dla fanów świata Batmana, jego antagonistów i, tak po prostu, również wciągająca pozycja zarówno w kontekście grafiki, jak i scenariusza. Jest to również przykład komiksu, od którego nie powinno zaczynać się jego serii, ale jest na tyle ciekawie zbudowany, że jeśli jakimś cudem – komuś, jak mi wpadło to od piątego tomu, to jest duża szansa, że wciągną go pozostałe.

Misterium grozy. „Batman. Stan strachu” – recenzja komiksuTytuł: Batman. Stan Strachu – tom 5 

Ilustracje: Jorge Jimenez

Autorzy: James Tynion IV

Liczba stron: 320 

Wydawnictwo: Egmont 

 

 


podsumowanie

Ocena
7

Komentarz

„Batman. Stan strachu” to komiks, który warto przeczytać, jeśli chcecie, by was porządnie przestraszył i pokazał wam, że niektóre opowieści są świetnym udowodnieniem, że gra na emocjach jest dobrą techniką, by trzymać czytelnika w napięciu od pierwszej aż po ostatnią stronę.
Karol Riebandt
Karol Riebandthttp://improbite.pl/
Gość, do którego dzwoni Rick, gdy Morty ma wolne. Maruda i gracz, ale nie pogardzi też dobrym komiksem i książką.

Inne artykuły tego redaktora

Popularne w tym tygodniu

„Batman. Stan strachu” to komiks, który warto przeczytać, jeśli chcecie, by was porządnie przestraszył i pokazał wam, że niektóre opowieści są świetnym udowodnieniem, że gra na emocjach jest dobrą techniką, by trzymać czytelnika w napięciu od pierwszej aż po ostatnią stronę. Misterium grozy. „Batman. Stan strachu” – recenzja komiksu